Kim jest człowiek, który po raz pierwszy w historii III RP, skazał na bezwarunkowe więzienie jednego z liderów polskiej sceny politycznej? W magazynie "Czarno na białym" sylwetka sędziego Wojciecha Łączewskiego, który wydał wyrok na Mariusza Kamińskiego.
Ma 38 lat i dokładnie 777 zakończonych spraw na swoim koncie w sądzie w warszawskim Śródmieściu. Sędziowską nominację odbierał 7 lat temu z rąk Lecha Kaczyńskiego. Orzekał w wielu głośnych sprawach, ale nie ma wątpliwości, że wyrok wygłoszony 30 marca zrobił z niego postać medialną.
To wówczas skazał Mariusza Kamińskiego (dziś posła PiS i wiceprezesa partii) za przekroczenie uprawnień szefa CBA przy "aferze gruntowej" w 2007 r. na trzy lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk we władzach, administracji i służbach państwowych.
- Niestety zbliżamy się do standardów białoruskich - tak wyrok ten skomentował rzecznik partii Marcin Mastalerek.
- Chciałbym mieć nadzieję, że był to wynik wyłącznie osobistej politycznej zapalczywości pana sędziego - mówił z kolei kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda.
Unika kamer
Sędzia Łączewski przyznaje, że czuje, iż atmosfera wokół niego mocno się zagęszcza. Nie zgodził się jednak wypowiedzieć przed kamerą. Tłumaczył, że jego zdaniem, publiczna funkcja sędziego zaczyna się i kończy na sali sądowej. To tam sędzia ma wytłumaczyć społeczeństwu swój wyrok.
Wybitni praktycy prawa w Polsce takie podejście komentują różnie. Dwóch byłych ministrów sprawiedliwości i dwa różne zdania. Barbara Piwnik uważa, że sędziowie powinni udzielać się publicznie. - Nie jesteśmy powszechnie, społecznie znani i myślę, że jest to ze szkodą dla sądu i wymiaru sprawiedliwości - mówi.
Zbigniew Ćwiąkalski podkreśla zaś, że sędzia buduje swój autorytet przez wyroki i profesjonalne prowadzenie spraw.
- Ten sędzia raz orzeka tak, raz orzeka tak. Jest to chyba najlepszy przykład, że on się nie kieruje sympatiami czy antypatiami politycznymi - mówi.
Prawica oburzona
Po wyroku na Kamińskiego sędzia znalazł się na czołówkach gazet. Prawicowe media - mówiąc bardzo delikatnie - nie zostawiły na nim suchej nitki. "Kumuluje się w nim złożoność patologii polskiego systemu sprawiedliwości" - napisał portal wpolityce.pl. "wSieci" zarzuciło mu, że "przyłożył rękę do przekształcania Polski w państwo otwarcie oligarchiczne". Łaskawsi wobec sędziego nie byli politycy sympatyzujący z Kamińskim - nawet Ci, którzy wcześniej dostrzegali talent Łączewskiego i którym zawdzięcza awans na stanowisko w Warszawie.
- Ten wyrok jest całkowitą kompromitacją sędziego. Ten sędzia z całą pewnością ma tendencję do gwiazdorzenia. Jego wypowiedzi wskazują, że ten człowiek szuka poklasku, to jest bardzo zła skłonność. Sędzia powinien mieć w sobie pokorę - uważa Zbigniew Ziobro.
To przyznanie się do porażki, bo to właśnie, gdy Ziobro był ministrem sprawiedliwości resort zgodził się na przeniesienie Łączewskiego do większego sądu. Decyzję podpisała ówczesna sekretarz stanu Beata Kempa. - Ta procedura, która wówczas obowiązywała nie pozwalała w sposób wszechstronny zbadać czy on ma kwalifikację, aby podołać tego rodzaju wyzwaniu, jakim jest urząd sędziowski - broni się dziś Ziobro.
Skazał policjanta i kibiców
Swój autorytet Sędzia Łączewski buduje mozolnie, ale z konsekwencją. Swoje wyroki lubi uzasadniać mocno. Ale już zasłynął z tego, co w Polsce jest raczej wyjątkiem - ze stanowczego podejścia do przedstawicieli władzy - polityków, prokuratorów i policjantów. Dwa lata temu skazał na więzienie w zawieszeniu policjanta, który skopał manifestanta z Marszu Niepodległości. Skazał go wbrew prokuraturze, bo ta chciała sprawę umorzyć. To po tym wyroku zdobył uznanie mediów prawicowych.
Wymierzał też kary, jak na polski system, nowatorskie. Dwa lata temu skazał kibiców Legii, którzy wykrzykiwali antysemickie hasła, na prace społeczne i obowiązkowy seans filmu "Cud Purymowy", który opowiada historię kibica odkrywającego swoje żydowskie korzenie. Tyle, że do dzisiaj żaden ze skazanych filmu nie obejrzał. - Oczekuję od sędziów kreatywności, a nie rutyny i myślenia: "o, zawsze na taki wyrok skazywałem, to teraz też tak skażę". Ale kary muszą być wykonywane. Inaczej nie ma sensu ich wydawać - komentuje jego decyzję Zbigniew Ćwiąkalski. Lista wyroków Łączewskiego, które mogą zaskakiwać, jest długa. Wśród nich Puławy. 2007 rok. Jeszcze jako asesor uniewinnił matkę oskarżoną o podanie niemowlęciu amfetaminy. Badając sprawę odkrył, że policja nie zabezpieczyła kluczowych materiałów dowodowych. W 2012 roku, wbrew woli prokuratorów, którzy umorzyli wątek odpowiedzialność urzędników z kancelarii premiera i prezydenta za katastrofę smoleńską, nakazał wznowienie śledztwa.
Odrzucił ochronę
W zeszłym tygodniu warszawska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko osobie, która włamała się na konto Łączewskiego na Twitterze i podszywała się pod niego na portalach społecznościowych.
W związku z atmosferą, jaka zapanowała wokół sędziego po wyroku na byłego szefa CBA, policja zaproponowała mu 24-godzinną ochronę. Sędzia jednak się na to nie zgodził.
Autor: db/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24