Jarosław Kaczyński przez blisko dwa lata był wicepremierem polskiego rządu, odpowiedzialnym za bezpieczeństwo. On nie może przyjść i powiedzieć: "ja nic nie słyszałem" - mówił w "Kropce nad i" Tomasz Trela (Lewica), wiceprzewodniczący sejmowej komisji śledczej do spraw Pegasusa, na której pytania ma odpowiedzieć w piątek prezes PiS. - Jarosław Kaczyński jako jeden z pierwszych mówił o istnieniu tego oprogramowania - przekonywał Marcin Przydacz (PiS), członek tej komisji.
Przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przed komisją śledczą w piątek o godzinie 11. Transmisja w TVN24 i TVN24 GO
Jarosław Kaczyński został wezwany przed komisję śledczą do spraw inwigilacji Pegasusem na piątek, 15 marca. We wtorek zapowiedział, że pojawi się na posiedzeniu, "bo ma obowiązek być". - Obawiam się, że tam będzie wiele pytań, na które ja nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo po prostu moja orientacja w tej sprawie (...) obawiam się, niewiele przekracza, a może w ogóle nie przekracza tego, co jest w tej chwili w mediach - mówił prezes PiS. Jego zdaniem, sens istnienia komisji śledczej "jest propagandowy i kreowana jest urojona rzeczywistość dyktatury, nadużyć, inwigilacji".
Przydacz: Jarosław Kaczyński jako jeden z pierwszych mówił o istnieniu tego oprogramowania
Sprawę komentowali goście "Kropki nad i". Jak mówił Marcin Przydacz (PiS), członek komisji, "wniosek dowodowy, który złożyła komisja śledcza chcąc przesłuchać prezesa Jarosława Kaczyńskiego, wprost wskazuje, że to prezes Jarosław Kaczyński jako jeden z pierwszych mówił o istnieniu tego oprogramowania".
Dopytywany o to, czemu politycy PiS wcześniej nie mówili o posiadaniu Pegasusa przez polskie władze, odparł, że "nie ma się co dziwić, że wtedy, kiedy służby specjalne prowadzą różnego rodzaju działania operacyjne przeciwko przestępcom, nie zdradzają się z wszystkich swoich narzędzi". - Natomiast w sytuacji, w której mamy dzisiaj komisję śledczą i mamy pełną otwartość i jawność, będziemy starali się wyjaśnić wszelkie ewentualne nieprawidłowości, jeśli jakiekolwiek były - zadeklarował Przydacz.
Trela: nie może przyjść i powiedzieć: "ja nic nie słyszałem"
- Oni kupili Pegasusa po to, żeby rządzić wiecznie i myśleli, że rzeczywiście nie będą musieli się nigdy z tego tłumaczyć - mówił wiceprzewodniczący komisji Tomasz Trela (Lewica). - Chcieli mieć program, który inwigiluje i weryfikuje poczynania opozycji, dziennikarzy, sędziów, prokuratorów, w pewnym momencie nawet posunęli się dalej, żeby inwigilować swoich kolegów politycznych - dodał.
- Żeby mieć na nich haki, ale niestety dla PiS-u wyborcy się na to nie nabrali i 15 października poszli na wybory i pokazali PiS-owi czerwoną kartkę. Dlatego jutro przyjdzie Jarosław Kaczyński - mam nadzieję, że przyjdzie - i będzie zeznawał, bo pytań do niego jest mnóstwo - kontynuował.
Jak stwierdził, "mam wrażenie, że wszyscy zapominamy, że Jarosław Kaczyński przez blisko dwa lata był wicepremierem polskiego rządu, odpowiedzialnym za bezpieczeństwo". - On nie może przyjść i powiedzieć: "ja nic nie słyszałem", bo on musiał o tym wiedzieć, musiał dostawać raporty i musiał wyrabiać sobie zdanie i pogląd na ten temat, więc nie będzie zasłaniał się taką niewiedzą w tej sprawie - stwierdził Tomasz Trela.
Przydacz: konstytucja wymaga tutaj współpracy rządu z prezydentem
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podjął w środę decyzję o zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu - podało MSZ w komunikacie. Pytany o to, prezydent Andrzej Duda przekonywał, że "nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać ani odwołać bez podpisu prezydenta".
Czytaj więcej: Sikorski o odwoływaniu ambasadorów: rzecz rutynowa. Duda: fundamentalne znaczenie ma decyzja prezydenta
Marcin Przydacz powiedział w "Kropce nad i", że "konstytucja wymaga tutaj współpracy rządu z prezydentem". Dodał, że jeśli takiej współpracy nie będzie, "nie będziemy mieli wtedy ambasadora, czyli obniżymy poziom relacji z wieloma państwami".
- Chcecie obsadzić 50 placówek na raz swoimi kolegami, powiedzmy sobie to wprost. Zwolnić dobrych ambasadorów, ambasador (Polski w USA Marek - red.) Magierowski, ambasador (Polski w Wielkiej Brytanii Piotr - red.) Wilczek, to są naprawdę świetni ambasadorzy. Ambasador (Krzysztof - red.) Krajewski w Moskwie, mogę panu wszystkich 50 wymienić, bo wszyscy to są eksperci - stwierdził, zwracając się do posła Treli.
Trela: domeną rządu jest prowadzenie polityki międzynarodowej
Do tej kwestii odniósł się także polityk Lewicy. - Po wygranych wyborach ci, którzy wybory wygrali, mają prawo dobrać sobie współpracowników, którzy będą reprezentowali interesy Rzeczypospolitej Polskiej na arenie międzynarodowej. Pan minister Sikorski w porozumieniu z premierem Tuskiem, w porozumieniu z innymi partnerami koalicji (rządowej - red.) po prostu to realizuje, dlatego są złożone wnioski, pan prezydent te wnioski - mam nadzieję - przeanalizuje i wyrazi zgodę - mówił.
- I nie będzie słuchał swoich podpowiadaczy typu (szef gabinetu prezydenta Marcin - red.) Mastalerek i inni, którzy chcą cały czas się bić z rządem, czyli z większością parlamentarną, tylko będzie wypełniał swoje obowiązki. Domeną rządu jest prowadzenie polityki międzynarodowej - dodał.
Źródło: TVN24