Wicepremier Jarosław Kaczyński wydał oświadczenie w sprawie zakupu respiratorów w kwietniu 2020 roku. "Decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy" – czytamy w oświadczeniu, opublikowanym na stronie kancelarii premiera. - Co to oświadczenie jest warte, jeśli do dzisiaj prokuratura nie postawiła zarzutów nikomu w tej sprawie? – pytał na antenie TVN24 Szymon Jadczak z portalu tvn24.pl, autor tekstów o zakupie respiratorów.
Prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński odniósł się do zakupu przez resort zdrowia respiratorów od należącej do byłego handlarza bronią spółki E&K. Rząd krótko po zawarciu umowy na 200 milionów złotych wypłacił 154 miliony złotych zaliczki, ale E&K nie wywiązała się ze zobowiązań. Z 1241 sztuk dostarczono jedynie dwieście (niekompletnych, bez gwarancji, serwisu i części zamiennych), a o zwrot ponad 70 milionów złotych wypłaconych w ramach zaliczki będzie musiała wystąpić Prokuratoria Generalna.
"Służby specjalne nie dostrzegły przeciwskazań"
"Oświadczam, że po zapoznaniu się ze sprawą zakupu respiratorów w kwietniu 2020 r., mogę stwierdzić, iż decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy" – czytamy w oświadczeniu wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego . "Należy podkreślić, że służby specjalne w związku z występującymi trudnościami, w tym niepełną realizacją zamówienia przez kontrahenta, podjęły również działania wyjaśniające ex post, które nie wykazały po stronie Ministerstwa Zdrowia żadnych przesłanek wskazujących na możliwość nadużyć, działań korupcyjnych lub innych czynów zabronionych przy zakupie respiratorów" – dodał Kaczyński.
Jadczak: co to oświadczenie jest warte, jeśli do dzisiaj prokuratura nie postawiła zarzutów nikomu w tej sprawie?
- Może ja oświadczę, że żaden z tych respiratorów jeszcze nie trafił do szpitala, a polskie państwo nie odzyskało kilkunastu milionów euro od Andrzeja Izdebskiego. Co to oświadczenie jest warte, jeśli do dzisiaj prokuratura nie postawiła zarzutów nikomu w tej sprawie? Według mojej wiedzy nie przesłuchała głównego podejrzanego Andrzeja Izdebskiego, do dzisiaj właściwie nie wiadomo, na jakiej podstawie ktoś uwierzył, że te respiratory istnieją – tak oświadczenie Kaczyńskiego skomentował dziennikarz tvn24.pl Szymon Jadczak, który od początku śledzi sprawę zakupu respiratorów od firmy Andrzeja Izdebskiego.
- Zastanawiam się, skąd to oświadczenie bierze się akurat w tym momencie, gdy w Warszawie, w Polsce, kilkaset respiratorów od pana Izdebskiego czeka nadal na kupców, bo polskie państwie stwierdziło, że tego sprzętu nie przyjmie. Ja tu widzę sprzeczność między tym oświadczeniem a tym, co państwo robi wobec pana Izdebskiego – dodał.
Jak zaznaczył, "ta transakcja nie mogła się udać, jeśli pan Izdebski zatrudniał jedną osobę do tej pory i nigdy w życiu nie zajmował się sprzętem medycznym".
- Ja z panem Izdebskim regularnie rozmawiam co jakiś czas i on nigdy właściwie w żaden sposób nie był zdenerwowany, w żaden sposób nie obawiał się tego, co mu się może stać. Gdybym ja wziął 70 milionów państwowych pieniędzy i zniknął, i nie potrafił ich oddać, tobym mocno obawiał się tego, że coś mi się stanie ze strony służb, czy ze strony prokuratury. Pan Izdebski zachowywał spokój – powiedział Jadczak.
Sprawa respiratorów od handlarza bronią
O skandalu z zamówieniem na respiratory piszemy na tvn24.pl od czerwca. Ujawniliśmy, że 14 kwietnia ówczesny wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński podpisał umowę na dostawę 1241 respiratorów od firmy E&K. Firma E&K, należąca do znanego z handlu bronią Andrzeja Izdebskiego, zobowiązała się, że pierwsze urządzenia dostarczy jeszcze w kwietniu. W sumie całość dostaw miała zostać zrealizowana do 30 czerwca. Cieszyński zdecydował, żeby jeszcze tego samego dnia przelać na konto E&K zaliczkę: 35 mln euro, czyli 154 mln złotych, czyli ponad trzy czwarte z 200 mln zł, które miała dostać lubelska firma.
E&K nie dopełniała terminów dostaw, w końcu 30 czerwca udało jej się dostarczyć 60 respiratorów. 50 urządzeń niemieckiej marki Draeger, których początkowo nie było w umowie z MZ i 10 koreańskich mekicsów. W kolejnym tygodniu Andrzejowi Izdebskiemu udało się jeszcze dostarczyć 140 koreańskich respiratorów. Z dostawy pozostałego sprzętu nigdy nie się wywiązał.
Dziennikarz tvn24.pl Szymon Jadczak dowiedział się w grudniu, że sąd na wniosek Skarbu Państwa wydał już dwa nakazy zapłaty dla spółki E&K, należącej do byłego handlarza bronią.
Na początku stycznia podczas posiedzenia komisji zdrowia w Sejmie minister Adam Niedzielski pytany przez posła Koalicji Obywatelskiej o rozliczenia z handlarzem bronią, odpowiedział, że na koncie Andrzeja Izdebskiego zabezpieczono już połowę kwoty, z której spłatą zalega biznesmen z Lublina.
Andzel: była pozytywna rekomendacja CBA przy umowie na respiratory
Przewodniczący sejmowej komisji do spraw służb specjalnych Waldemar Andzel (PiS) powiedział w środę, że komisja w trybie niejawnym zapoznała się z informacjami na temat wsparcia służb specjalnych dla procesu zakupów realizowanych w celu zwalczania epidemii SARS CoV-2. Przyznał, że omawiano m.in. sprawę umowy na zakup respiratorów zawartej w kwietniu 2020 roku przez Ministerstwo Zdrowia ze spółką E&K.
- Z przedstawionej informacji wynika, że ówczesne kierownictwo resortu zdrowia, zawierając umowę, posiadało pozytywną rekomendację Centralnego Biura Antykorupcyjnego przy umowie na zakup respiratorów – stwierdził Andzel.
- W czasie posiedzeń komisja wysłuchała informacji o przeprowadzonej przez służby specjalne analizie powiązań i monitoringu działań stron transakcji między resortem zdrowia i spółką E&K – poinformował.
Pytany, czy podczas posiedzenia analizowano też rolę byłego ministra zdrowia i członków kierownictwa resortu w całej transakcji, odpowiedział, że "przedstawione komisji informacje wykluczają jakiekolwiek powiązania korupcyjne między kierownictwem Ministerstwa Zdrowia a wskazaną firmą".
- Formułowane w debacie publicznej oskarżenia i tezy o możliwych powiązaniach między stronami zawartej umowy nie mają potwierdzenia w faktach – zapewnił przewodniczący komisji.
Kontrole poselskie
Również posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba badają sprawę zakupu respiratorów od czerwca 2020 roku. W połowie czerwca złożyli w prokuraturze zawiadomienie o możliwości narażenia przez ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego Skarbu Państwa na straty w związku z zakupem respiratorów. To efekt kontroli poselskiej w Ministerstwie Zdrowia, którą podjęli po ujawnieniu kontrowersji związanych z zakupem sprzętu medycznego przez resort w trakcie epidemii COVID-19.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sąd nakazał handlarzowi bronią zapłacić 70 milionów złotych za niedostarczone respiratory >>>
Na początku września posłowie Szczerba i Joński uzupełnili swoje zawiadomienie, ponieważ 200 dostarczonych respiratorów było niekompletnych i brakowało im kart gwarancyjnych. Szczerba pytał wówczas, dlaczego Ministerstwo Zdrowia, którym - jak przypomniał - kierowali wtedy minister Szumowski i wiceminister Cieszyński "nie skorzystało z prawa odmowy odbioru sprzętu niekompletnego, który nie posiadał niezbędnej dokumentacji z nim związanej".
W grudniu parlamentarzyści złożyli kolejne uzupełnienie zawiadomienia do prokuratury. Jak wskazywali, chodzi o brak opinii Prokuratorii Generalnej do umowy o wartości ponad 100 milionów złotych oraz o wycofanie przez resort zdrowia wniosku o zabezpieczenie roszczeń Skarbu Państwa. Przypominali, że "Skarb Państwa na operacji pod tytułem respiratory na dzień dzisiejszy stracił 70 milionów złotych". W styczniu posłowie KO zorganizowali konferencję przed gmachem resortu, w związku z kolejną kontrolą dotyczącą zakupu respiratorów.
Zarówno Szumowski, jak i Cieszyński odeszli z ministerstwa w sierpniu zeszłego roku.
CZYTAJ TAKŻE: O ówczesne zakupy ministerstwa zdrowia pytany był w TVN24 odpowiedzialny za nie były wiceminister Janusz Cieszyński >>>
Źródło: PAP, tvn24.pl, TVN24