"Polacy mile zaskoczeni szczerością sejmowej autoprezentacji prezesa" - tak szef Europejskiej Partii Ludowej i były premier Donald Tusk skomentował skierowane do opozycji słowa Jarosława Kaczyńskiego o "chamskiej hołocie". Według Barbary Nowackiej (KO) prezesa PiS "stać dzisiaj tylko na obraźliwe słowa". Politycy Zjednoczonej Prawicy stoją jednak murem za swoim liderem i przekonują, że "nie zrobił nic niestosownego".
W czwartek Sejm odrzucił wniosek Koalicji Obywatelskiej o wotum nieufności wobec ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Głosowanie poprzedziła pełna emocji debata, podczas której przemawiała między innymi Barbara Nowacka (KO). W tym czasie ministrowie i politycy Prawa i Sprawiedliwości, w tym Jarosław Kaczyński, rozmawiali, stojąc przy ławach rządowych. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka wezwał ich, by usiedli i słuchali wystąpienia posłanki. - To nie jest pana folwark, panie prezesie - zwrócił się Budka do Kaczyńskiego. Wtedy prezes PiS powiedział: - Takiej hołoty chamskiej jeszcze w Sejmie nikt nie widział.
"Polacy mile zaskoczeni szczerością sejmowej autoprezentacji prezesa"
Sytuację tę komentowali w piątek politycy. Szef Europejskiej Partii Ludowej, były polski premier i były szef Rady Europejskiej Donald Tusk odniósł się do słów Kaczyńskiego w mediach społecznościowych.
"Polacy mile zaskoczeni szczerością sejmowej autoprezentacji prezesa" - napisał na Twitterze.
"Żądamy przeprosin"
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka na konferencji prasowej mówił, że prezes PiS "po raz kolejny pokazał swój prawdziwy stosunek (...) do ludzi, którzy ośmielili się przeciwstawić się tej władzy". - Mieliśmy gest posłanki Lichockiej i wszyscy go widzieli, a od wczoraj mamy sformułowanie Jarosława Kaczyńskiego - dodał, nawiązując do zachowania posłanki PiS Joanny Lichockiej.
W lutym podczas debaty nad ustawą przewidującą przekazanie prawie dwóch miliardów złotych dla mediów państwowych, Lichocka, siedząc w sejmowej ławie, wykonała gest, który - zdaniem opozycji - był pokazaniem środkowego palca. Posłanka przekonywała, że jedynie potarła palcem oko. Dzień później przeprosiła osoby urażone tym "niezamierzonym" - jak twierdziła - gestem.
- W tym miejscu chcę jasno powiedzieć: żądamy przeprosin, żądamy przeprosin dla milionów Polaków, w stosunku do których wyraził swoje słowa pan Jarosław Kaczyński. To powinno być proste słowo "przepraszam", bo mamy tego dość - powiedział w piątek Budka.
"Pan Kaczyński najpierw głośno przeszkadzał"
Barbara Nowacka (KO) uznała natomiast, że PiS próbował "przykryć" kwestie dotyczące szefa resortu zdrowia Łukasza Szumowskiego. - Próbował to przykryć w najbardziej zaskakujący sposób, czyli zakłócaniem wystąpienia wnioskodawcy, czyli w tym przypadku moim, dotyczącego oskarżeń, które mamy wobec pana Szumowskiego - mówiła.
- Faktem jest, że PiS zakłócał moje wystąpienie. Faktem jest, że pan Kaczyński najpierw głośno przeszkadzał. Rozmawiali, śmiali się. To nie jest kultura debaty politycznej. Potem, kiedy zwrócono im uwagę, że obowiązkiem jest słuchać - obowiązkiem również rządu jest słuchać wniosku o wotum nieufności w stosunku do członka ich rządu - zaczęli nas obrażać - kontynuowała.
Zdaniem Nowackiej "to jest kwintesencja PiS - arogancja elit, którym wydaje się, że mogą wszystko, mogą wszystko powiedzieć, mogą zakłócić każde wystąpienie i prawda będzie ich". - Nie. Prawda będzie zawsze tam, gdzie ta prawda jest. I dzisiaj ta prawda jest po stronie obywateli, którzy domagają się wyjaśnień dotyczących ministra Szumowskiego, którzy domagają się kultury debaty politycznej - mówiła posłanka KO.
- My żeśmy prosili, żeby nie przeszkadzali wygłosić wystąpienie. Nie potrafi się opanować pan Kaczyński, stać go dzisiaj tylko na obraźliwe słowa - podsumowała.
Grodzki: to kwestia standardów
Na Twitterze zaś marszałek Senatu Tomasz Grodzki (KO) zapewnił, że "w Senacie każdy senator, który powiedziałby o innym 'chamska hołota' byłby natychmiast regulaminowo ukarany".
"To kwestia standardów. Już w Kabarecie Dudek mówili, że chamstwu należy się przeciwstawiać siłą i godnością osobistą. Dziś można dodać, że trzeba je zwalczać w zarodku" - dodał.
Lubnauer: pogarda, lepsizm, poczucie wyższości
Zdaniem Katarzyny Lubnauer (KO) za "każdym odezwaniem się, wychodzi z PiS-u pogarda, lepsizm, to poczucie wyższości nad całym społeczeństwem, nad wszystkimi, którzy nie są z nimi". Zwróciła uwagę, że opozycję, tak samo jak rządzących, wybrali wyborcy.
- W związku z tym mówienie "chamska hołota" do opozycji w momencie, w którym ktoś zwraca uwagę prezesowi, że się niekulturalnie zachowuje w sytuacji, w której wypowiada się kobieta - kobieta o bardzo podobnym doświadczeniu, jak on, czyli osoba, która utraciła najbliższą osobę, matkę, w katastrofie smoleńskiej - było po prostu niegrzeczne - dodała Lubnauer.
Kierwiński: są w jakiejś panice
Poseł Marcin Kierwiński (KO) w rozmowie z TVN24 ocenił, że rządzącym "puszczają nerwy". - Denerwują się, są w jakiejś panice. Im bardziej się denerwują, im bardziej ten strach widać w ich oczach, tym bardziej wulgarnie się zachowują - ocenił. Jego zdaniem "to zachowanie pana posła Kaczyńskiego wczoraj było wulgarne i chamskie". - Należy to nazwać po imieniu - dodał.
- To, że złapany na tym zachowaniu nie ma tyle odwagi cywilnej, aby powiedzieć "przepraszam, zdenerwowałem się, zachowałem się niestosownie", to pokazuje, z jakimi ludźmi mamy do czynienia - przekonywał Kierwiński.
"Myślę, że będzie wniosek do komisji etyki"
Poseł Robert Kropiwnicki (KO), mówiąc o zachowaniu rządzących, ocenił, że "to jest coś niesamowitego, jak nisko upadli, jak oni nami gardzą". - I tego właśnie mamy dosyć - dodał.
Zdaniem posła opozycji, Kaczyński "powinien przeprosić" za swoje słowa. - Myślę, że wniosek do komisji (etyki poselskiej - red.) będzie składany, ale to wymaga jeszcze analizy - zapowiedział. Jego zdaniem "pogarda PiS-u w stosunku do innych ludzi wyszła tu w całości". Ocenił także, że "to było żenujące, strasznie przykre, że dorosły człowiek, starszy poseł, mówi do innych posłów, do opinii publicznej przez 'hołota, chamska hołota'". - To jest naprawdę urągające - dodał.
"To obraza Polek i Polaków"
Poseł Dariusz Wieczorek z Lewicy podczas konferencji prasowej w Sejmie podkreślił, że jego klub będzie reagował na każde słowa, które obrażają, zwłaszcza w parlamencie.
- Chociaż wczorajsze słowa pana prezesa Kaczyńskiego nie dotyczą klubu Lewicy, to jednak składamy wniosek do komisji etyki, żeby słowa dotyczące "chamskiej hołoty" były przez komisję etyki przeanalizowane, ażeby doszło do wyjaśnienia, jakim cudem takie słowa mogły paść i ażeby ci, którzy te słowa wypowiedzieli, ci którzy uczestniczyli w tym żenującym spektaklu, po prostu zostali ukarani - mówił.
Zapowiedział, że wniosek jest przygotowany i w piątek zostanie złożony.
Wiceszef klubu Tomasz Trela uznał z kolei, że "słowa kierowane na sali sejmowej do parlamentarnej opozycji, to nie obraza posłanek i posłów Platformy (Obywatelskiej - red.), Lewicy, PSL-u". - To obraza Polek i Polaków, którzy na nas w wyborach 13 października głosowali - ocenił.
- Powinien przyjść taki moment i taki czas, że w polskim parlamencie nie będzie "świętych krów", poseł Jarosław Kaczyński nie będzie "świętą krową" i tak, jak parlamentarzyści opozycji są karani, którym obniża się uposażenie parlamentarne za złe zachowanie, to samo spotka posła Kaczyńskiego - powiedział Trela. Podkreślił, że Lewica liczy, że komisja etyki ukaże prezesa PiS, a kara będzie adekwatna.
"Nie pierwszy raz"
Szef klubu parlamentarnego Lewicy Krzysztof Gawkowski uznał, że "to nie pierwszy raz, kiedy prezes Jarosław Kaczyński ma w nosie zasady kultury osobistej". - To nie pierwszy raz, kiedy Prawo i Sprawiedliwość obraża słowami i stosuje mowę nienawiści - dodał.
Jego zdaniem "Prawo i Sprawiedliwość za każdym razem, gdy to robi, robi to w sposób chamski, pogardliwy i taki, który pokazuje, jakie standardy panują tam wewnątrz".
"Na tę przynętę łapie się znaczna część opinii publicznej, a Kaczyński tylko zaciera ręce"
Jeden z liderów partii Razem Adrian Zandberg mówił w "Jeden na jeden" w TVN24, iż "ma poczucie, że Kaczyński robi to specjalnie". - Za każdym razem, kiedy Prawo i Sprawiedliwość jest w kłopotach, bo musiałoby się z czegoś poważnego wytłumaczyć, to wychodzi Kaczyński, kogoś naobraża, na kogoś nakrzyczy, zachowa się wulgarnie i my wszyscy, cała opinia publiczna, po prostu zaczynamy rozmawiać o tym, zamiast rozmawiać o tym, co jest dla PiS-u faktycznie niewygodne - ocenił. Zandberg przekonywał, że widział kilkakrotnie, "kiedy Jarosław Kaczyński robił to w Sejmie".
- Mam wrażenie, że po prostu na tę przynętę łapie się znaczna część opinii publicznej, a Kaczyński tylko zaciera ręce. Bo moim zdaniem o to mu chodzi - dodał. Według Zandberga "będziemy teraz rozmawiać o tym, czy pan Kaczyński jest wulgarny, czy pan Kaczyński jest awanturnikiem i nagle znika w tle to, co faktycznie problematyczne dla PiS-u". - Czyli odpowiedzialność ministra Szumowskiego za rzeczy, które działy się w Ministerstwie Zdrowia - wskazywał jeden z liderów Razem.
Hołownia: jak myślę sobie, że z moich podatków opłacam tych ludzi, to robi mi się po prostu słabo
Niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia przyznał, że nie wie, "czy panu prezesowi Kaczyńskiemu puściły nerwy, czy jest to wyreżyserowany zabieg". - Natomiast blisko mi chyba do tezy wyrażonej przez Adriana Zandberga, który stwierdził, że to jest prawdopodobnie po prostu próba przykrycia innych spraw, które w tym dniu się wydarzyły. Próbowali przykrywać różne wydarzenia, które działy się po naszej stronie tym spektaklem, tym cyrkiem z wotum zaufania dla rządu, później tą nocną przepychanką - ocenił.
- Jak patrzę na to, co się działo wczoraj wieczorem w Sejmie i myślę sobie, że z moich podatków opłacam tych ludzi, to robi mi się po prostu słabo - dodał Hołownia. Jego zdaniem "ci ludzie przekroczyli już wszystkie granice bezwstydu, wszystkie granice takiego wzajemnego, politycznego czy partyjnego godowego tańca, który jest kompletnie jałowy". - To był po prostu żenujący spektakl. Obrzydliwy spektakl upartyjnionej Polski. Nie chcę czegoś takiego więcej oglądać - dodał.
Milczący Kaczyński i pytania o "hołotę"
Tuż po czwartkowym głosowaniu nad wotum nieufności dla ministra zdrowia Kaczyński pojawił się na sejmowym korytarzu w towarzystwie posła PiS Krzysztofa Sobolewskiego, pełnomocnika wyborczego komitetu ubiegającego się o reelekcję Andrzeja Dudy.
Reporterka "Faktów" TVN próbowała zapytać prezesa PiS o jego słowa. - Panie prezesie, kogo pan nazwał hołotą? - zwróciła się do Kaczyńskiego. Ten jednak, nie zwalniając kroku, nie podnosząc wzroku i bez słowa, poszedł dalej.
Na ponowne pytanie: "Kogo pan miał na myśli, mówiąc 'hołota'?", prezes PiS również nie odpowiedział i oddalił się.
"Kaczyński nie zrobił nic niestosownego"
W "Jeden na jeden" w TVN24 o słowach Kaczyńskiego mówiła także wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz (Porozumienie), która w trakcie tej sytuacji stała tuż obok prezesa PiS. Pytana, czy słyszała, co dokładnie powiedział on do opozycji, Emilewicz odparła, że "najpierw usłyszała pokrzykiwania z trybuny sejmowej, na którą wtargnął Borys Budka, krzycząc coś do nas, kiedy my (politycy Zjednoczonej Prawicy - red.), nikogo nie obrażając, rozmawialiśmy ze sobą".
- Jest akcja, jest reakcja. Pokrzykiwania w Sejmie to ostatnio powszechna praktyka - dodała. Dopytywana, czy Kaczyński użył słowa "hołota", Emilewicz odpowiedziała, że "nie słyszała tego". - Kilku ministrów zaczęło głośniej mówić - mówiła. Dodała, że "nie wie, co dokładnie powiedział pan prezes", bo w tym momencie rozmawiała z Łukaszem Szumowskim "o tym, co będzie za chwilę mówił z trybuny". - I na tym się skupiliśmy - podkreśliła.
Jak widać na kamerach z Sejmu, Emilewicz stała około metr od Jarosława Kaczyńskiego i w chwili, gdy mówił on o "hołocie", patrzyła na niego, gdy lekko się nachylał w jej stronę. Łukasz Szumowski siedział już wtedy za jej plecami i z nikim nie rozmawiał.
W ocenie wicepremier "Kaczyński nie zrobił nic niestosownego". - Wstał, gdy rozpoczęła się debata, żeby odejść na chwilę na bok. Nie zdarzyło się nic, co by mogło zdenerwować posła Budkę i żeby zaczął na nas pokrzykiwać. Sugeruję panu Budce więcej umiaru i spokoju. Jest liderem partii opozycyjnej, powinien dawać przykład, jak powinna wyglądać debata publiczna - powiedziała Emilewicz. Jej zdaniem należy "uspokoić poziom i temperaturę dyskusji na i wokół mównicy sejmowej". - Spór - tak, wojna - nie. Takie przesłanie powinno towarzyszyć tej izbie - oceniła i zalecała "spokój po obu stronach sceny politycznej".
"To była odpowiedź na to, co się działo na sali"
Poseł Przemysław Czarnek (PiS) przekonywał, że reakcja Kaczyńskiego na sali plenarnej "to była odpowiedź na to, co się działo na sali i na to, jak absolutnie skandalicznie kłamano z mównicy sejmowej". - To jest rzeczywiście przesada - uznał. Pytany, czy prezes PiS powinien przeprosić Nowacką, odparł: - Proszę pytać pana prezesa.
Na uwagę, że ministrowie i sam Kaczyński nie słuchali przemówienia posłanki KO, Czarnek odpowiedział, że "słuchali, wszystko było dobrze słychać".
Terlecki: trudno zachować cierpliwość
Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki z Prawa i Sprawiedliwości uznał, że "poziom chamstwa, z jakim spotykamy się ze strony opozycji w Sejmie, jest już taki, że naprawdę trudno jest zachować cierpliwość". - Mam wrażenie, że ten proces narasta, że to właśnie ordynarne zachowanie, przeszkadzanie, awantury, żadnych argumentów, tylko awantura. To narasta - powiedział.
Tłumaczył, że to, iż posłowie PiS rozmawiali na sali plenarnej nie jest dziwne. - To jest codzienne, można powiedzieć, zjawisko, że posłowie, wychodząc z sali, jeszcze rozmawiają. Ten wybuch pana posła Budki był zupełnie nieuzasadniony, a wrzask, jaki znosiliśmy trwał właściwie cały czas. Przeszkadzano rano premierowi, przeszkadzano potem w drugim jego wystąpieniu - przekonywał wicemarszałek.
Został też zapytany o to, co czują wyborcy opozycji, kiedy ich przedstawicieli nazywa się hołotą. - Niech pan spyta, co czują nasi wyborcy, kiedy dzień w dzień, całkowicie niesłusznie i całkowicie fałszywie, a jeszcze przy tym ordynarnie i chamsko atakuje nas opozycja - odpowiedział wicemarszałek Sejmu.
"To jest kumulacja tego, co przeżywamy"
Do sytuacji w Sejmie odnieśli się także w piątek dwaj inni posłowie PiS - pełnomocnik wyborczy komitetu ubiegającego się o reelekcję Andrzeja Dudy Krzysztof Sobolewski oraz wicerzecznik tej partii Radosław Fogiel.
Sobolewski uznał, że "wczorajsze słowa chyba tylko jedna formacja odebrała do siebie". - To jest kumulacja tego, co przeżywamy tam w ławach sejmowych dzień w dzień na posiedzeniach sejmowych, kiedy posłowie opozycji, jednej formacji - to chcę jasno podkreślić - zachowują się w sposób nielicujący z godnością posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej - przekonywał.
Mówił także, że rządzący nie mają "problemu z godnością posła". - Problem powinni mieć ci, którzy regularnie używają języka nielicującego z godnością posła i senatora ze strony opozycji - stwierdził Sobolewski.
Fogiel wyszedł natomiast z "propozycją". - Jeżeli każdy chce sobie wyrobić własną opinię, na stronie sejmowej są do przeczytania, do pobrania stenogramy z każdego posiedzenia - mówił.
Według niego "część tego, o czym mówił pan poseł Sobolewski - tych wszystkich słów, wyzwisk, które lecą ze strony ław części opozycji - jest tam zanotowana, bo sejmowi stenotypiści to wychwytują". - Proszę poczytać ostatnie kilka posiedzeń Sejmu, proszę się z tym zapoznać i naprawdę myślę, że wtedy nie będzie zdziwienia po niczyjej stronie, jeżeli okazuje się, że raz na jakiś czas ktoś ze strony Zjednoczonej Prawicy postanawia nazwać to, co się dzieje po imieniu - dodał.
Podobne stanowisko wyraził jeszcze w czwartek w mediach społecznościowych. "Prezes Jarosław Kaczyński powie słowo prawdy o zachowaniu części posłów i nagle wielkie poczucie krzywdy. Polecam lekturę sejmowych stenogramów, tam jest przytoczona część tego, co dzieje się w ławach opozycji" - napisał Fogiel na Twitterze.
Źródło: TVN24, PAP, tvn24.pl