Minął rok od tragicznej śmierci Jana Lityńskiego, działacza opozycji antykomunistycznej w PRL, posła i doradcy prezydenta Bronisława Komorowskiego. Lityński miał 75 lat. Zginął, ratując psa, pod którym załamał się lód.
Jan Lityński w działalność opozycyjną angażował się od końca lat 60. W 1968 roku był jednym z organizatorów studenckich wystąpień w trakcie tzw. wydarzeń marcowych, za co był ukarany grzywną, relegowany z uczelni, a w końcu skazany na dwa i pół roku więzienia. W drugiej połowie lat 70. zaangażował się w pomoc dla represjonowanych, został członkiem Komitetu Samoobrony Społecznej "KOR", współpracował z Biurem Interwencyjnym KSS "KOR".
W 1980 roku, po utworzeniu NSZZ "Solidarność", był jednym z doradców władz związku. W stanie wojennym został internowany do września 1982, później aresztowany. Gdy w 1983 roku nie wrócił do więzienia z przepustki, wystosowano za nim list gończy (na mocy amnestii z 1986 roku list anulowano, potem umorzono postępowanie karne). Działał w podziemiu, a następnie jawnie jako członek Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ "Solidarność" regionu Mazowsze. W 1989 roku był uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu.
Po upadku komunizmu przez cztery kadencje zasiadał w ławach poselskich, najpierw jako przedstawiciel Komitetu Obywatelskiego "Solidarność", a następnie Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Od 2010 do 2015 roku pełnił funkcję doradcy prezydenta Bronisława Komorowskiego do spraw kontaktów z partiami i środowiskami politycznymi.
Utonął 21 lutego 2021 roku w Narwi w okolicach Pułtuska. Próbował uratować psa, pod którym załamał się lód.
"Człowiek, który nie wykluczał"
Po jego tragicznej śmierci wspominała go między innymi Barbara Labuda, działaczka opozycji demokratycznej w czasach PRL. Podkreślała, że Lityński był jednym z pierwszych działaczy KOR-u, którzy upublicznili swoje adresy, stając się pierwszą jawną opozycją antykomunistyczną.
- To była olbrzymia odwaga, to był heroizm. Wszyscy KOR-owcy to były osoby niezwykłe, bardzo waleczne, ale zarazem bardzo skromne. Dzisiaj byśmy powiedzieli - empatyczne. Dobro innych było dla nich bardzo ważne - mówiła Labuda.
Wspominała, że Jan Lityński "umiał rozmawiać w sposób niewykluczający drugiej osoby". - Ja nie zawsze miałam z nim identyczne poglądy, zwłaszcza w ostatnich latach. Ale Jasiek potrafił rozmawiać w taki sposób, że to nie ucinało dyskusji i nie wykluczało nikogo - podkreśliła.
Bronisław Komorowski, któremu Lityński doradzał jako prezydentowi, wspominał, że poznali się w celi, do której trafili z powodów politycznych.
- On był już wtedy ważnym działaczem opozycji, ja licealistą, który chciał jakoś pomagać. Ta znajomość zmieniła się we współpracę. Jana cechowała wielka odwaga, której jednak - już w wolnej Polsce - towarzyszyło dużo zdrowego rozsądku, umiaru i zdolności szukania porozumienia - podkreślał były prezydent.
"Bohaterowie, o których trzeba mówić"
Pamięć Jana Lityńskiego ma utrwalać mural, który we wrześniu ubiegłego roku odsłonięto na warszawskiej Woli. Dzieło autorstwa Brunona Neuhamera pokazano podczas uroczystości "Wolność kocham i rozumiem: Jan Lityński i Komitet Obrony Robotników".
- To jest wielka odpowiedzialność dla nas wszystkich, dlatego, że Jacek Kuroń, Henryk Wujec, Jan Lityński, Tadeusz Mazowiecki, to są ludzie bez których nie byłoby polskiej wolności. To są ludzie, bez których nie byłoby "Solidarności", to są ludzie, którzy obronili nasze sumienie, w bardzo trudnych czasach, to są ludzie, którzy są wyznacznikiem dla mojego pokolenia i musimy zrobić wszystko, żeby byli wyznacznikiem również dla innych pokoleń – mówił podczas odsłonięcie muralu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Źródło: tvn24.pl