O tym, że koalicja PiS - Samoobrona - LPR istnieje politycy opozycji mówili już w dniu zaprzysiężenia rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Formalnego kształtu nabrała ona trochę później, a dziś w nieco mniej formalny sposób istnieć przestaje.
- To, czy Andrzej Lepper jest wicepremierem, czy też nie z mojego punktu widzenia ma już czysto symboliczne znaczenie. Koalicja już istnieje - mówił Jan Rokita 10 listopada 2005 roku, gdy głosami PiS, Samoobrony i LPR wotum zaufania uzyskał premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Dwa miesiące później Jarosław Kaczyński zaproponował "pakt stabilizacyjny", podpisany 2 lutego 2006 przed obiektywami Telewizji Trwam. Pakt zawierał listę 144 ustaw, które trzy partie zobowiązywały się uchwalić. Dotyczyły one m.in. likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, powołania Centralnego Biura Antykorupcyjnego, wprowadzenia lustracji majątkowej, dopłat do paliwa rolniczego, a także zmian w systemie podatkowym, przepisach o Narodowym Banku Polskim czy też edukacji.
Już 4 marca Jarosław Kaczyński mówił, że pakt jest zagrożony, a powodem miały być działania i wypowiedzi Romana Giertycha i Andrzeja Leppera. Bezpośrednim powodem tej oceny była wypowiedź Giertycha, że rząd nie realizuje idei "Taniego Państwa". Od tego czasu o "Tanim Państwie" politycy trzech partii już nie wspominali.
Dwa miesiące później PiS, Samoobrona i LPR formalnie zawiązały koalicję, a Andrzej Lepper i Roman Giertych zostali wicepremierami. Aby zaspokoić ministerialne aspiracje koalicjantów dokonano podziału niektórych resortów, tworząc ministerstwo gospodarki morskiej dla Rafała Wiecheckiego z LPR i budownictwa - dla Antoniego Jaszczaka wskazanego przez Samoobronę. Szkolnictwo wyższe wyłączono spod jurysdykcji ministra edukacji Romana Giertycha, tworząc kolejny resort.
Do września 2006 roku nasilały się koalicyjne przepychanki w sprawie budżetu. W ich trakcie premier Kaczyński za "warcholstwo" (czyli pogróżki, że Samoobrona w proponowanym kształcie budżetu nie poprze) pozbył się z rządu Andrzeja Leppera. - To chamstwo - bez ogródek odparował lider Samoobrony.
PiS próbował zmontować rządową większość rozbijając Samoobronę i podbierając jej posłów. Szczegóły zostały jednak uwiecznione na "taśmach prawdy" nakręconych w hotelowym pokoju posłanki Renaty Beger. Przejęcie wystarczającej do stworzenia większości liczby posłów Samoobrony okazało się po tym niemożliwe i - mimo "chamów" i "warchołów" - po miesiącu do rządu wrócił Andrzej Lepper.
Jeszcze przed końcem 2006 roku wybuchła seksafera - media ujawniły fakty związane z seksualnym molestowaniem działaczek i pracownic Samoobrony. Z partii - przynajmniej formalnie - musiał odejść poseł Stanisław Łyżwiński, do tego czasu prawa ręka Andrzeja Leppera.
Do lipca bieżącego roku koalicjanci co pewien czas nawzajem straszyli się zerwaniem umowy koalicyjnej. 30 czerwca podpisany został aneks do umowy koalicyjnej, który ostatecznie miał zakończyć kłótnie, przynajmniej widoczne na zewnątrz. - To będzie koalicja spokoju - zapewniał wtedy na antenie TVN24 poseł PiS Adam Hofman.
Ale 8 lipca na pielgrzymce Rodziny Radia Maryja premier nie mógł niejednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o.Tadeusza Rydzyka, czy koalicja będzie funkcjonować dalej bez zgrzytów. Wiedział, że operacja Centralnego Biura Antykorupcyjnego zbliża się do końca.
Kilka dni później nastąpił niezbyt udany finał akcji CBA w ministerstwie rolnictwa i Andrzej Lepper, który wedle słów premiera "znalazł się w kręgu podejrzeń", został odwołany ze stanowiska.
To, w połączeniu z wysuwanymi przez LPR i Samoobronę żądaniami powołania komisji śledczej, która wyjaśniłaby kulisy akcji CBA, wydawało się się kończyć koalicyjny układ. Jednak liderzy LPR, Samoobrony i PiS długo nie mogli zdecydować się na ostateczny rozwód. "To nie my zrywamy tę koalicję. Zrywa ją druga strona" - wielokrotnie zapewniał zarówno Giertych i Lepper, jak i Kaczyński.
Konwulsje trwały jeszcze kilka tygodni, a premier wbijał w koalicjantów kolejne szpilki: a to nominując na przypisaną Samoobronie funkcję ministra rolnictwa mocno skonfliktowanego z Andrzejem Lepperem Wojciecha Mojzesowicza, a to odwołując LPR-owskiego wiceszefa UKIE Daniela Pawłowca.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl