Oficjalnie nie wiemy, co było przyczyną wypadku z udziałem samolotu MiG-29 - wyjaśniał we wtorek Roman Peczka z "Przeglądu Lotniczego", który był gościem TVN24. Ekspert komentował katastrofę myśliwca, który rozbił się w poniedziałek w miejscowości Drgicz w województwie mazowieckim. Tłumaczył, jak działa katapulta, która uratowała pilotowi życie.
W poniedziałek w miejscowości Drgicz w województwie mazowieckim spadł samolot MiG-29. Pilot zdążył się katapultować. Znajduje się w szpitalu, jego stan ogólny jest dobry.
Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną katastrofy. Ustalenia w tej sprawie prowadzi Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Życie pilotowi uratowała katapulta, która wystrzeliła fotel z pilotem ze spadającej maszyny.
- Wierzę, że jeżeli chodzi o obsługę techniczną, to jest ona wykonywana na najwyższym możliwym do osiągnięcia poziomie - powiedział w TVN24 Roman Peczka z "Przeglądu Lotniczego".
"W pierwszej kolejności następuje odrzucenie osłony kabiny"
Jak wyjaśniał, uruchomienie katapulty odbywa się poprzez pociągnięcie uchwytów, które pilot ma między nogami. - W pierwszej kolejności następuje odrzucenie osłony kabiny. Poprzez otwór, który w ten sposób powstaje, zostaje katapultowany fotel - mówił.
Następnie siłowniki unoszą kolana pilota po to, by - jak wyjaśniał ekspert - odciągnąć stopy pilota od pedałów. Potem z boku fotela opadają specjalne osłony, których zadaniem jest docisnąć łokcie pilota do ciała. W efekcie tuż przed samym katapultowaniem z kabiny pilot zostaje "sprowadzony do pozycji embrionalnej", jak wyjaśniał Peczka.
Następnie pilot pasami jest przyciągany do fotela. - System jest pomyślany tak, że cały tułów pilota jest usztywniony, sprowadzony do pozycji pionowej - wyjaśniał gość TVN24. - Proszę mi wierzyć, te pasy usztywniają ciało pilota w taki sposób, że nie można się ruszyć, tak jak byśmy byli zalani w jakimś sztywnym kokonie - dodał.
"Po dwóch sekundach następuje odpalenie zagłówka"
Kolejny etap to wysunięcie fotela pilota na gazowym podnośniku ponad burtę samolotu. - W tym momencie uruchamiają się silniki rakietowe, które dają to przyspieszenie powodujące odrzucenie, wystrzelenie fotela - tłumaczył Peczka. Potem nad plecami pilota rozwijają się dwa małe spadochrony, których zadaniem jest ustabilizowanie fotela w locie.
- Jeżeli katapultowanie odbywa się przy prędkości powyżej 500 kilometrów na godzinę, przed pilotem wysuwa się specjalna osłona. Jej zadaniem jest rozpraszanie napływających strug powietrza, żeby nie wyrządziły szkody na ciele pilota - dodał specjalista.
Cały proces trwa około dwóch sekund. - Po dwóch sekundach następuje odpalenie zagłówka, w którym znajduje się spadochron ratowniczy, na którym pilot opada na ziemię - tłumaczył.
Poza tym w siedzisku fotela znajduje się zestaw, który pomoże pilotowi przetrwać w trudnym terenie. - Środki do uzdatniania wody, jakaś mała apteczka, awaryjna instalacja tlenowa - wymieniał ekspert "Przeglądu Lotniczego".
Dodał, że w czasie lotów nad morzem w zestawie przetrwaniowym umieszczony zostaje również mały jednoosobowy ponton.
"Sygnał, że należy uruchomić akcję poszukiwawczą"
Pytany o sam moment podjęcia decyzji w sytuacji zagrożenia, Peczka odparł, że zależy to od pilota. - Pilot musi sam ocenić sytuację, czy jest w stanie bezpiecznie wylądować w sytuacji awaryjnej, czy jest w stanie bezpiecznie sprowadzić samolot na ziemię. Poprzez łączność radiową zgłasza fakt opuszczenia samolotu - wyjaśniał.
- To jest też sygnał, że należy uruchomić akcję poszukiwawczą - podkreślił gość TVN24.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z ROMANEM PECZKĄ Z "PRZEGLĄDU LOTNICZEGO":
Autor: //now//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24