Czy Prawo i Sprawiedliwość zajmie się Jadwigą Emilewicz, której wyjazd na narty jest w centrum politycznej uwagi? Niecały tydzień po publikacji tvn24.pl w tej sprawie żadne konsekwencje wobec byłej wicepremier nie zostały wyciągnięte. Ona twierdzi, że nie złamała obostrzeń. Opozycja przypomina, że poza restrykcjami jest jeszcze kwestia solidarności z Polakami, którym od tygodni powtarzało się, by zrezygnowali z wyjazdów na ferie. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Lista obowiązujących obostrzeń krótka nie jest. Lista tych, których ona obejmuje, także. - To samo prawo, te same ograniczenia bez względu na to, czy ktoś jest radnym, ministrem, posłem czy pracownikiem jakiejkolwiek innej firmy - zapewnia wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Do wprowadzonych przepisów dostosować mają się wszyscy. - Prosiliśmy o czas odpowiedzialności i solidarności. Uznaliśmy, że te restrykcje, które wprowadziliśmy w pierwszym etapie, trzeba rozciągnąć co najmniej do 17 stycznia, aby nie dopuścić do tego, żeby trzecia fala zwielokrotniła liczbę chorych - mówił przed świętami wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń.
Jadwiga Emilewicz na nartach z rodziną
To politycy partii rządzącej w teorii. Praktyka pokazuje jednak co innego. Na początku stycznia portal tvn24.pl ujawnił, że synowie byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz, posłanki z klubu PiS, wzięli udział w zgrupowaniu narciarskim.
"Żadnym swoim działaniem nie lekceważę apeli rządu, ani tym bardziej rządowych rozporządzeń. (…) Jeszcze raz podkreślam, że moi synowie trenują narciarstwo alpejskie i przebywali na szkoleniu przygotowującym do zawodów" - przekonywała Jadwiga Emilewicz w wydanym oświadczeniu.
Synowie posłanki odpowiednich licencji wtedy nie mieli. W wykazie Polskiego Związku Narciarskiego pojawiły się one dopiero po upublicznieniu sprawy i nagrań ze stoku przez dziennikarzy. - To jest wielka pogarda, którą ten rząd i politycy mają do całego społeczeństwa - komentuje były przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna.
"Równiejsi są działacze PiS i mogą wszystko, mogą omijać zakazy"
Jadwiga Emilewicz twierdzi, że obostrzeń nie złamała. Z kolei wiceminister aktywów państwowych i polityk PiS Artur Soboń został zauważony na trybunach podczas meczu siatkówki. Zasiadł tam pomimo obowiązujących obostrzeń, według których wydarzenia sportowe odbywają się bez udziału publiczności. "Jednoznacznie. Przepraszam" - napisał Soboń na Twitterze, kiedy wyszła na jaw jego wizyta na meczu. Tłumaczył, że przyjechał, by przekazać władzom klubu informację o uruchomionym tego dnia sponsoringu ze strony państwowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Zaproszenie miał dostać od prezesa tej spółki Włodzimierza Hereźniaka.
Media doniosły również, że radny partii rządzącej Paweł Myszkowski, który wraz z rodziną spędził w górach tydzień ferii zimowych.
"To nie był hotel. Mieszkaliśmy w domu wolno stojącym, który mieliśmy dla siebie. Byliśmy w nim tylko ja z rodziną i psem. Nie korzystaliśmy z restauracji, nie złamaliśmy zakazu przemieszczania. Myślę, że nie naruszyliśmy wytycznych. Zachowywaliśmy dystans i maseczki" - zapewnia Myszkowski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
- Równiejsi są działacze PiS i mogą wszystko, mogą omijać zakazy, mogą być jak Emilewicz, mogą być jak Kaczyński chodzący na cmentarz, mogą być jak Soboń na meczu, mogą być jak Czarnek w szpitalu i mogą być jak radny PiS-u, który wynajmuje domek - komentuje Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Prawo i Sprawiedliwość w tym samym czasie nawołuje do przestrzegania obowiązujących restrykcji i jednocześnie nie wyciąga konsekwencji w stosunku do tych swoich członków, którzy je łamią. - Będą bronić pana Sobonia, panią Emilewicz i wielu innych, tylko to jest psucie państwa po prostu i pokazuje, jakimi oni tak naprawdę są ludźmi - uważa Barbara Nowacka z Inicjatywy Polska. - Za złamanie dyscypliny nikt nie poniósł kary w sprawie piątki Kaczyńskiego, nikt nie poniesie kary za złamanie obostrzeń na czele z panią minister Emilewicz - ocenia prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz.
Niecały tydzień po publikacji tvn24.pl żadne konsekwencje wobec byłej wicepremier nie zostały wyciągnięte. - To już decyzja należąca do władz klubu - mówi Dariusz Piontkowski.
Źródło: TVN24