"Gazeta Wyborcza" opublikowała w środę artykuł, w którym opisuje nowy wątek sprawy działki Morawieckich na wrocławskim Oporowie. "GW" ustaliła, że na początku lat 90. obecny premier "kierował zespołem do spraw restrukturyzacji PGR-ów w województwie wrocławskim, a dziesięć lat później kupił grunt jednego z nich, podarowany Kościołowi przez państwo". Doniesienia gazety komentują politycy opozycji. - Coś tu bardzo brzydko pachnie - stwierdził poseł KO Marcin Kierwiński.
W 1999 roku 15 hektarów działki rolnej na Oporowie we Wrocławiu - po dawnym Państwowym Gospodarstwie Ogrodniczym "Oporów" - dostała za darmo od państwa cywilno-wojskowa parafia pod wezwaniem świętej Elżbiety. Trzy lata później, w 2002 roku, grunt od proboszcza Sławomira Żarskiego kupił Mateusz Morawiecki, wówczas członek zarządu banku BZW BK. Morawieccy mieli zapłacić za działkę 700 tysięcy złotych. "GW" pisze, że w 2002 roku grunt ten wart był 4 miliony złotych.
CZYTAJ WIĘCEJ: "GW": Morawiecki kupił grunty od Kościoła, przepisał na żonę, nie musiał wykazać w oświadczeniu
Od grudnia 2013 roku - kiedy Morawiecki był jeszcze prezesem banku BZ WBK - w wyniku podziału majątku właścicielką działek była wyłącznie żona szefa rządu. Nie widnieją więc one - a zatem i dochód z ich sprzedaży - w oświadczeniach majątkowych Mateusza Morawieckiego.
Z aktu notarialnego, do którego dotarł tvn24.pl, wynika, że 20 sierpnia 2021 roku Iwona Morawiecka sprzedała słynne wrocławskie działki w sumie za 14,9 mln zł.
Morawiecki w strukturach PGR-ów
"Od różnych osób, które na początku lat 90. związane były z Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi, dowiadujemy się, że Mateusz Morawiecki uczestniczył w spotkaniach we wrocławskim oddziale Banku Gospodarki Żywnościowej. Prezentowano tam projekty oddłużania i restrukturyzacji PGR-ów. Większość z nich była wtedy w dramatycznej sytuacji finansowej" - czytamy na łamach "Wyborczej".
Gazeta powołuje się m.in. na wysokiej rangi urzędnika Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu. "Mirosław Jasiński, wojewoda w latach 1991-92, przypomina sobie, że Mateusz Morawiecki był wtedy kierownikiem czteroosobowego zespołu do spraw oddłużania PGR-ów. Pracowali kilka miesięcy, uczyli księgowych PGR-ów nowoczesnych finansów" - donosi "Wyborcza".
CZYTAJ WIĘCEJ: Zdecydowana większość badanych chce ujawnienia majątku Morawieckich. Także wyborcy PiS-u
Działki dla Kościoła
"Wyborcza" pisze, że działka na wrocławskim Oporowie trafiła w ręce Kościoła w ramach realizacji ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z 1989 roku. Zgodnie z aktem "osobom prawnym Kościoła Katolickiego, które po dniu 8 maja 1945 r. podjęły działalność na Ziemiach Zachodnich i Północnych, mogą być, na ich wniosek, przekazane nieodpłatnie na własność grunty znajdujące się w zasobach Państwowego Funduszu Ziemi albo w Zasobie Własności Rolnej Skarbu Państwa".
Na mocy ustawy dolnośląskie parafie, będące spadkobiercami parafii niemieckich, mogły ubiegać się o zwrot maksymalnie 15 ha gruntów z zasobów skarbu państwa. Dystrybucją gruntów zajmowała się ówczesna Agencja Nieruchomości Rolnych. "GW" pisze, że miały to być grunty rolne na potrzeby gospodarstw rolnych prowadzonych przez Kościół.
We Wrocławiu akcja zaczęła się w 1998 roku. "W oddziale agencji zdecydowano, że dla Kościoła zostaną przeznaczone m.in. grunty na Oporowie. Formalnie jeszcze rolne, ale władze Wrocławia już planowały ich przeznaczenie. W miejskim studium zagospodarowania przestrzennego z 1998 r. tereny te były przeznaczone na "aktywność gospodarczą" - czytamy. Plan zagospodarowania przestrzennego został ostatecznie uchwalony w 2003 roku.
"Wątek kościelny" śledztwa i szczegół przemilczany przez Morawieckiego
"Wyborcza" przypomina, że sprawę kościelnych gruntów badały prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - jak wyjaśnia gazeta - "właśnie dlatego, że Kościół miał dostawać tereny rolne, a ziemia na Oporowie w przyszłości miała swój rolny charakter stracić". Jak pisze gazeta, był to jeden z wątków śledztwa dotyczącego różnych przekrętów, głównie korupcji, we wrocławskim oddziale Agencji Nieruchomości Rolnych.
"Wyborcza" rozmawiała z jednym z urzędników, oskarżonych o niegospodarność w "wątku kościelnym" afery. To jedna z osób, które miały stać za decyzją, by grunty na Oporowie zostały przeznaczone dla Kościoła. Urzędnik, który został później prawomocnie uniewinniony przez sąd, jest dziś prywatnym przedsiębiorcą. Jak wyjawił w rozmowie z "GW", decyzję o tym, że wśród gruntów przeznaczonych dla Kościoła będą ziemie na Oporowie, podjął ówczesny dyrektor wrocławskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych, który - jak stwierdził - dziś już nie żyje.
- Wiem, że były na niego wywierane naciski. Z urzędu miejskiego albo wojewódzkiego. Dziś już nie pamiętam - powiedział mężczyzna w rozmowie z "Wyborczą". Dodał, że wspomniana osoba "kilkakrotnie przychodziła do dyrektora w sprawie gruntów dla Kościoła". "Wyborcza" pisze, że "żaden wątek nacisków nie był w śledztwie badany".
Morawiecki w sprawie zakupu działki na Oporowie był w 2006 roku przesłuchiwany przez prokuratora. Składał zeznania jako świadek w sprawie dotyczącej afery gospodarczej, w której według ustaleń śledczych urzędnicy przekazujący działki domagali się łapówek od niektórych duchownych. "Wyborcza" pisze, że premier nie wspomniał prokuratorom o tym, że "zajmował się restrukturyzacją PGR-ów".
Osoba zaangażowana w śledztwo ABW i prokuratury powiedziała gazecie, że śledczy nie wiedzieli o pracy Mateusza Morawieckiego z PGR-ami. "Gdyby wiedzieli, musieliby zbadać, czy nie miała ona jakichś związków z późniejszymi losami państwowych gruntów" - czytamy w artykule.
Zapytaliśmy Centrum Informacyjnego Rządu, czy potwierdza, że premier Mateusz Morawiecki w latach 90. kierował zespołem ds. restrukturyzacji PGR-ów i - jeśli tak - dlaczego nie wspomniał o tym w śledztwie. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
"Coś tu bardzo brzydko pachnie"
Doniesienia "Gazety Wyborczej" komentowali w środę politycy opozycji. - Coś tu bardzo brzydko pachnie - powiedział TVN24 poseł KO Marcin Kierwiński. Jak dodał, "gdziekolwiek byśmy nie zapytali o majątek pana premiera Morawieckiego, bądź jego rodziny, to wychodzi taka brudna woda, coś nieprzejrzystego". - Tutaj jakieś dziwne transakcje z wyjątkowo dobrym zyskiem dla państwa Morawiecki. Tu jakaś praca pana Morawieckiego, tu zakup od księdza, Morawiecki pomaga przy restrukturyzacji Kościołowi. Kościół potem sprzedaje działkę, ktoś odkupuje od Kościoła tę działkę - wymieniał.
- Wygląda tak, jakby pan premier Morawiecki na każdym etapie swojej kariery wykorzystywał funkcje, które pełni, do tego, żeby pomnażać swój osobisty majątek - stwierdził Kierwiński.
Dariusz Klimczak z Trzeciej Drogi zwrócił uwagę, że "trudne czasy transformacji nie zakończyły się w jednym dniu, czy w jednym roku". - Na zmianie prawa, na lukach w prawie, na relacjach między wpływowymi instytucjami mogły niektóre osoby skorzystać. Pan Morawiecki dzisiaj ma bardzo trudną historię do wytłumaczenia, niejednoznaczną - ocenił. Dodał, że szef rządu "próbuje przedstawiać siebie jako człowieka prostolinijnego, sprawiedliwego, uczciwego, a jego historia jest bardziej skomplikowana niż nam wszystkim się wydaje".
- Im bardziej pan Morawiecki ukrywa i nie chce wyjaśniać tego, w jaki sposób zdobywał swój majątek, w jaki sposób powiększał i budował zasoby, które dzisiaj posiada, tym więcej rodzi się pytań - stwierdził polityk.
Źródło: Gazeta Wyborcza