Jest mi przykro, że dzisiaj z Budapesztu i z Bratysławy płyną dwuznaczne sygnały, jeśli chodzi o Putina i Rosję. Wtorkowe spotkanie Grupy Wyszehradzkiej wyjaśni, czy ten format ma jeszcze sens - powiedział Donald Tusk.
Premier został zapytany na konferencji prasowej o wtorkowe posiedzenie szefów państw Grupy Wyszehradzkiej (V4). W skład Grupy Wyszehradzkiej, powołanej do życia w 1991 roku, wchodzą: Polska, Węgry, Czechy i Słowacja.
- To był dość skuteczny format w ramach Unii Europejskiej. Myśmy bardzo dużo osiągali wtedy, kiedy wszyscy byliśmy zdecydowanymi zwolennikami wzmacniania siły Zachodu i byliśmy demokratami - powiedział.
- Jest mi przykro z jednego powodu. Będę o tym mówił jutro w Pradze. Polacy, Słowacy, Węgrzy, Czesi - obiektywnie rzecz biorąc - mają prawie wyłącznie wspólne interesy. Także te dotyczące bezpieczeństwa. To jest swoisty paradoks, że dzisiaj z Budapesztu i z Bratysławy płyną tak dwuznaczne sygnały, jeśli chodzi o Putina i Rosję - stwierdził Tusk.
Przypominał, że państwa tworzące Grupę "miały identyczne doświadczenia ze Związkiem Radzieckim". - Ich czołgi były i w Budapeszcie, i w Warszawie, i w Pradze, ówczesnej Czechosłowacji. Ja nie znajduję żadnego powodu, dla którego dzisiaj państwa tego regionu nie mogłyby, tak jak kiedyś, być bardzo solidarne w oporze i we wsparciu tych, którzy walczą z reżimem, który nie respektuje żadnych naszych wspólnych wartości - dodał premier.
- Wrócę z Pragi, z tego spotkania i powiem państwu otwarcie, czy Grupa Wyszehradzka ma jeszcze sens, czy nie. To spotkanie wiele wyjaśni - zadeklarował Tusk.
Źródło: TVN24