Lekarze z grupy Medycy na Granicy pomogli znalezionemu w lesie przy granicy polsko-białoruskiej mężczyźnie z Beninu. Zbadali go, dali ciepłą herbatę i ciepłe ubranie. To taka pomoc jest teraz najbardziej potrzebna. Szpital w Hajnówce został poproszony o przetrzymanie migrantów, bo Straż Graniczna nie miała dla nich innego miejsca. Na migrantów czekają radni z Michałowa i mieszkańcy, którzy na domach zapalają charakterystyczne zielone światło. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Ma 45 lat, pochodzi z Beninu w Afryce i spał w środku lasu na Podlasiu. - Szedłem trzy dni bez jedzenia i wody. Byłem słaby, upadałem na ziemię. Nie czuję swoich stóp. Są ciężkie jak kamienie – mówi Amadou. Mężczyzna trafił do Polski przez Białoruś - to kilka tysięcy kilometrów drogi od domu. - Rzeczywiście jest to szokujące, zwłaszcza że on nie miał butów. On szedł w samych skarpetkach – mówi o nim Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie.
Obywatelowi Beninu pomogli aktywiści z grupy Medycy na Granicy, czyli lekarze wolontariusze. Na teren przygraniczny przyjeżdżają w wolnym czasie, chcą pomagać bliżej granicy na terenie stanu wyjątkowego, ale nie mogą - właśnie dostali kolejną odmowę, tym razem od Straży Granicznej. - System ratownictwa medycznego jest tak zajęty swoimi sprawami, że nasza obecność jest formą wsparcia systemu państwowego – uważa Jakub Sieczko z grupy Medycy na Granicy.
Szpital w Hajnówce stał się noclegownią dla migrantów
System nie jest w pełni przygotowany na to, co dzieje się na granicy. W weekend szpital w Hajnówce pełnił funkcję noclegowni, bo dla kilkunastu migrantów nie było innego miejsca w regionie. - Osoby, które nie wymagały hospitalizacji, były zgłoszone do Straży Granicznej w takim celu, żeby straż odebrała te osoby. Natomiast odebraliśmy informacje, że straż nie ma w tym momencie takiej możliwości i otrzymaliśmy prośbę o przetrzymanie tych osób w naszym szpitalu – informuje zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala w Hajnówce Tomasz Musiuk.
Obecnie w szpitalu w Hajnówce przebywa sześciu migrantów, w Sokółce - jeden. W Bielsku Podlaskim trzy osoby zostały wypisane po kilku godzinach. Większość migrantów potrzebuje doraźnej pomocy - zbadania, nałożenia opatrunku, a przede wszystkim dachu nad głową, ciepłej herbaty i suchego ubrania. Przewodnicząca Rady Miejskiej w Michałowie dziwi się, że Straż Graniczna nie przywiozła migrantów do przygotowanego specjalnie w tym celu punktu pomocy. - Gdybyśmy mogli, to wsiadamy w samochód, jedziemy do Hajnówki czy gdzie trzeba, i przewozimy te osoby tutaj, gdzie będą miały ciepły kąt – mówi przewodnicząca Rady Miejskiej w Michałowie Maria Bożena Ancipiuk.
Ogrzewalnia w Michałowie służy pomocą migrantom
W ogrzewalni w Michałowie są już dary z całej Polski. Po rzeczy dla migrantów przyjeżdża tutaj między innymi Straż Graniczna, a wkrótce duża paczka pojedzie do szpitala w Hajnówce. - Była matka z sześciorgiem dzieci i pani doktor nie miała co nałożyć, a u nas jest tego bardzo dużo – podkreśla Maria Bożena Ancipiuk. W Michałowie mają dużo rzeczy, dużo pomysłów, ale brak jest koordynacji - starostwo powiatu hajnowskiego zaczęło myśleć nad rozwiązaniem. - Najważniejsze, żeby ktoś mógł to w jedną całość zebrać – mówi starosta hajnowski Andrzej Skiepko. O koordynacji na razie nie ma mowy - większość pomocy, poza szpitalem, niosą wolontariusze i mieszkańcy. - Z uwagi na politykę władz doszło do takiej sytuacji, że ktoś nam wyciął normalne życie z naszego regionu i wstawił rzeczywistość okupacyjną. Jest ktoś, kto ucieka. Jest ktoś, kto poluje. Są ludzie pomagający. Natomiast te osoby, które uciekają, nie giną od kuli, tylko od zimna – zwraca uwagę mieszkaniec powiatu hajnowskiego Kamil Syller.
Dlatego na domach przy granicy pojawiają się zielone lampy. Jeśli świecą, to oznacza, że drzwi dla osoby potrzebującej są otwarte.
Sylwia Piestrzyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24