Straż Graniczna wystąpiła do Ministerstwa Obrony Narodowej o wysłanie kolejnego tysiąca żołnierzy na granicę polsko-białoruską - poinformował w poniedziałek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.
Wiceszef MSWiA na konferencji z udziałem szefa Straży Granicznej podkreślał, że proceder nielegalnej migracji jest organizowany przez białoruskie służby graniczne.
Straż Graniczna chce przesunięcia kolejnego tysiąca żołnierzy na granicę
- Nie byłoby możliwości przejścia bez udziału służb białoruskich - stwierdził. Wąsik tłumaczył, że na granicy z Białorusią rośnie agresja wobec polskich funkcjonariuszy Straży Granicznej i polskich żołnierzy. Podawał przykłady ataków na polskie patrole, w tym incydent, gdy z białoruskiej strony wystrzelony został przedmiot, który wybił szybę w samochodzie pograniczników. Jak wskazywał, białoruskie służby uszkadzają też zabezpieczenia na granicy, aby umożliwić przejście migrantom.
- Potrzebujemy dużo więcej sił na granicy. Pan komendant Praga wystąpił do Ministerstwa Obrony Narodowej o przesunięcie kolejnego tysiąca żołnierzy na granicę polsko-białoruską - poinformował wiceszef MSWiA. Obecnie działania SG na tej granicy wspiera około dwóch tysięcy żołnierzy.
Komendant Główny SG: mamy kolejny etap wojny hybrydowej
Komendant Główny Straży Granicznej generał dywizji Tomasz Praga powiedział na konferencji, że "na odcinku granicy polsko-białoruskiej mamy kolejną falę nielegalnych migrantów i kolejny etap wojny hybrydowej".
Podkreślił, że każde podejście grupy osób, które chcą nielegalnie przekroczyć granicę, do granicy jest organizowane przez służby białoruskie. Zaznaczył, że odmiennie niż do tej pory, osoby takie są teraz zgrupowane w placówkach granicznych bądź w ich okolicy. Jak mówił, w momencie kiedy strona białoruska uznaje za zasadne dokonanie próby nielegalnego przekroczenia granicy, te osoby są podwożone bezpośrednio do linii granicy.
- W tym roku prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej było 19 tysięcy. Ubiegły cały rok to niecałe 16 tysięcy. W lipcu tego roku został osiągnięty rekord - w tym miesiącu próbowało się przedostać prawie cztery tysiące osób - przekazał komendant.
Przypomniał, że każdego dnia sześć do siedmiu składów pociągów odbywa kursy na trasie Moskwa-Mińsk-Brześć czy Moskwa-Mińsk-Grodno. - Te pociągi, w ich nomenklaturze, nazywane są pociągami turystycznymi - wyjaśnił.
Komendant zwrócił uwagę na to, że służby graniczne na całym świecie powinny ochraniać granice. Dodał, że służby białoruskie, zamiast ochraniać granice, stały się zwykłą grupą przestępczą, która organizuje nielegalną imigrację. - I oczywiście czerpie z tego ogromne profity. Nic nie odbywa się bez wiedzy i zgody Mińska - stwierdził.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 29 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja trwa.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Graniczna/ Twitter