- To jest hańba dla polskiego państwa, że człowiek taki jak Jan Rokita - nie tylko jeden z najważniejszy polityków ostatnich 20 lat, ale też bardzo zasłużony w rozliczaniu się z trującym dziedzictwem komunizmu - znalazł się w takiej sytuacji - ocenił w "Jeden na Jeden" w TVN24 były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Dodał, że 350 tys. zł zasądzone za przeprosiny dla Konrada Kornatowskiego, to kwota "rujnująca".
Egzekucja komornicza na majątku Jana Rokity to pokłosie przegranego procesu z byłym szefem policji Konradem Kornatowskim. Sześć lat temu Rokita powiedział: "Minister Kaczmarek zrobił z tego wyjątkowo nikczemnego prokuratora (chodziło właśnie o Kornatowskiego - red.) szefa policji". W sądzie Rokita przegrał i miał ponieść koszt przeprosin i zadośćuczynienia - niemal 350 tys. zł.
To go zrujnuje
Według Gowina, mówienie o emigracji lub pracy na czarno [tak mówi Rokita - red.] "jest rzeczywiste z punktu widzenia stanu majątkowego Jana Rokity, bo nie jest on człowiekiem zamożnym". - Nie jestem upoważniony, żeby mówić o jego sytuacji materialnej, ale proszę mi wierzyć: kwota 350 tys. zł dla normalnego człowieka, a on jest po prostu normalnym człowiekiem, jest absolutnie rujnująca - ocenił Gowin.
I dodał: - Tu mamy sploty wielu bulwersujących spraw - nierozliczenie się z epoką komunizmu; ktoś, kto próbował to robić, jest dziś przez demokratyczną Polskę karany. Po drugie, wyrok sądu - 350 tys. zł - dla przeciętnego Polaka to jest kwota rujnująca. Ja kwestionuję moralną prawomocność takiego wyroku - podkreślił polityk PO.
Różne prawdy, różne wyroki
Sam Kornatowski w TVN24 podkreślał, że gdyby Rokita przeprosił, do egzekucji by nie doszło. - Jan Rokita jest człowiekiem, który ma bardzo silne poczucie nie tylko godności osobistej, ale też przywiązania do prawdy. Jest uchwała Sejmu, była ta tzw. komisja Rokity, która badała zbrodnie komunistyczne. Do tej pory nikt nie podważył prawdziwości tez tego raportu - odpowiedział Gowin.
A oceniając argument Kornatowskiego, że IPN umorzył sprawę, w której on miał być rzekomo winny, były minister sprawiedliwości stwierdził, że "jest tzw. prawda sądowa i jest prawda historyczna". - To, że były zbrodnie PRL i stanu wojennego; że pan Kornatowski był wtedy prokuratorem, to są fakty, którym nie da się zaprzeczyć. Nawet jeżeli przed sądem IPN nie jest w stanie udowodnić konkretnym ludziom odpowiedzialności za konkretne zbrodnie - powiedział polityk.
Wykreślili w złym stylu
Gowin skomentował też wykreślenie Rokity z członkostwa w PO za niepłacenie składek. - Nie chcę się nawet domyślać jakiegoś podtekstu politycznego. Natomiast jest to sytuacja symboliczna, bo nie chodzi tak bardzo o to, że został skreślony, ale o styl, w jakim to zrobiono. Nikt nie rozmawiał z Janem Rokitą, nikt go nie poinformował. To jest jeden z najbardziej zasłużonych ludzi dla PO, a szef regionu [Ireneusz Raś - red.], który wykreślił go, mówi niedbale, że on nie wie i że być może Rokita został wykreślony - powiedział poseł.
Zaznaczył, że "działacze krakowscy doskonale wiedzą, w jaki sposób skutecznie skontaktować się z Janem Rokitą". - Jeżeli my ludzie PO nie będziemy szanowali sami siebie, to trudno, żeby szanowali nas Polacy - ocenił polityk.
Czy to była decyzja wymierzona w niego? - Nie chcę w ten sposób myśleć, chociaż tak interpretuje to sam Jan Rokita - dodał Gowin.
Poprzeć a potem przekonać
Jarosław Gowin skomentował też sprawę ewentualnego referendum ws. 6-latków w szkołach. Podkreślił, że jest za tym, żeby dzieci w takim wieku do szkoły poszły, ale jest też za tym, żeby "szanować opinię obywateli".
- To jest fakt bez precedensu - milion podpisów pod tą ustawą. Uważam, że jako partia obywatelska powinniśmy uszanować wolę tych ludzi. Będę namawiał kolegów z PO, abyśmy poparli wniosek o referendum a następnie przekonali ten milion osób i innych Polaków, że warto nasze dzieci i wnuki posyłać do szkoły w wieku 6 lat - powiedział Gowin. Zapewnił, że nie sprzeciwia się woli premiera (który jest przeciwko referendum), ale uważa, że na ten temat powinna odbyć się dyskusja. - To bardzo miło, że pan premier przekonał Supernianię, ale jest jeszcze klub parlamentarny i cała partia. Chciałbym, żeby premier zapytał całą partię i klub, a potem przekonajmy Polaków, że mamy rację - stwierdził były minister.
- To nie jest tak, że premier decyduje o stanowisku klubu parlamentarnego. Trzeba rozdzielić te dwie sprawy - premier decyduje o stanowisku rządu, a w klubie parlamentarnym powinna odbyć się debata. Mamy milion podpisów i co mamy je zmienić i pokazać tym ludziom, że kompletnie ignorujemy ich determinację? - pytał.
Spotkanie z prezydentem
Gowin był też pytany o wczorajsze spoktanie z prezydentem Komorowskim. - Nie wiem, skąd pan redaktor ma wiedzę na ten temat. Nie byłoby rzeczą dobrą, aby jakikolwiek polityk ujawniał przebieg rozmowy z głową państwa. Są ważne sprawy dla Polski i PO. Jesteśmy w sytuacji trudnych wyzwań, pan prezydent jest głową państwa, nie reprezentuje jednej partii, a w oczywisty sposób interesuje się tym, żeby na polskiej scenie poltycznej panował ład - tłumaczył polityk.
Dodał, że "wszystkie tego typu spotkania mają charakter konsultacyjny". - Pan prezydent spotyka się nie tylko nie premierem, marszałkiem Sejmu, ale też z wieloma politykami PO i innych partii. Rozmawialiśmy o stanie państwa i gospodarki - powiedział poseł.
Autor: mn\mtom/iga/k / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24