Pani Małgorzata nie tylko nazywa się tak samo jak dłużniczka, ale też takie same są imiona rodziców obu kobiet. To wystarczyło do tego, aby jej pola i las zostały wystawione na licytację. Mieszkanka Lubelszczyzny dowiedziała się o tym przypadkowo, gdy przyszła do urzędu gminy w innej sprawie.
Dzień 27 sierpnia 2021 roku Małgorzata Wiśniewska z gminy Janowiec zapamięta do końca życia.
- Przyszłam do urzędu gminy, żeby złożyć wniosek o zwrot akcyzy paliwowej. Jedna z urzędniczek zapytała, co się stało, bo komornik ogłosił już drugą licytację moich, liczących 3,5 hektara, działek. Kiedy pokazała mi, wiszącą na tablicy ogłoszeń informację, byłam w szoku. Okazało się, że komornik zajął mi dwa pola i las – opowiada.
W akcie notarialnym nie było numeru PESEL
Pierwsza licytacja miała się odbyć 26 kwietnia. Zakończyła się jednak fiaskiem, bo nikt się nie zgłosił. Kolejna została zaplanowana na 10 września. Okazało się, że zanim 31 lipca pani Małgorzata wyszła po raz drugi za mąż i zmieniła nazwisko, nazywała się tak samo jak dłużniczka. Takie same były też imiona rodziców obu pań.
- Kiedy wszystko się wyjaśniło, komornik powiedział, że nie może zrobić nic oprócz tego, żeby mnie przeprosić i umorzyć postępowanie. Jak można tak potraktować człowieka, który nigdy nie miał żadnych długów? Przecież zanim się komuś zajmie mienie, wszystko powinno być skrupulatnie sprawdzane. Usłyszałam od komornika, że w aktach notarialnych nie było numeru PESEL. Owszem nie było, bo działki przekazali mi rodzice przeszło 29 lat temu. Komornik mógł jednak poprosić starostwo o wgląd do ewidencji gruntów. Tam PESEL jest podany – mówi pani Małgorzata.
Prawdziwej dłużniczki nigdy nie widziała. – Wiem tylko, że mieszka na drugim krańcu Polski. – Już sam ten fakt powinien zastanowić komornika czy też wierzyciela – rozkłada ręce.
PESEL podany jest jednak w ewidencji gruntów
Jak informuje Waldemar Orkiszewski, sekretarz powiatu puławskiego, w ewidencji gruntów rzeczywiście podany jest numer PESEL pani Małgorzaty.
– Sprawdziliśmy, że od 2016 roku komornik nie występował do nas o informacje na temat działek należących do osoby, o którą chodzi. W 2020 roku o dane takie poprosił jedynie rzeczoznawca. Nie wiemy jednak na czyje zlecenia pracował. Rzeczoznawcy nie mają obowiązku podawania nam takiej informacji - mówi.
Biegły nie poprosił o udostępnienie numeru PESEL
Okazuje się, że rzeczoznawcą, o którym mowa był biegły sądowy pracujący na zlecenie komornika.
– Biegły sądowy - będący licencjonowanym rzeczoznawcą, odpowiedzialnym między innymi za zebranie dokumentacji geodezyjnej - nie występował do starostwa o udostępnienie numeru PESEL, bo nie było przesłanek ku temu, by przypuszczać, iż mamy do czynienia z dwiema różnymi osobami. Takich też wątpliwości nie miał sąd wieczystoksięgowy, ani sąd nadzorujący egzekucję z nieruchomości – mówi komornik przy Sądzie Rejonowym w Puławach Tomasz Piłat.
Podkreśla także, że prawdziwa dłużniczka była szukana za pośrednictwem m.in. policji, urzędu skarbowego, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, w rejestrach CEPiK i CPD oraz przez innego komornika, a kiedy została w końcu odnaleziona, odbierała kolejne pisma egzekucyjne. Czyli de facto potwierdziła, że działki w powiecie puławskim, o których mowa, do niej należą. Nigdy też nie skontaktowała się z komornikiem.
- W dzisiejszych czasach fakt, że ktoś mieszka w jednej części kraju, a posiada działki w innej, nie jest niczym nadzwyczajnym. Sprawa nie budziła też moich wątpliwości, bo na tych dwóch nieruchomościach ustanowiona była hipoteka przymusowa przez sąd. Wierzyciel był więc wierzycielem hipotecznym we wszystkich sprawach i to właśnie on wskazał - celem zajęcia - te nieruchomości, podając dwa numery ksiąg wieczystych. Należy też podkreślić, że organ egzekucyjny jest związany wnioskiem wierzyciela, do wykonania którego jest właściwy – mówi komornik.
Wierzycielka nie pamięta, kto wskazał działki
Wierzycielem w tej sprawie jest pani Agnieszka (nazwisko do wiadomości redakcji – przyp. red.). – Wierzytelność powstała po tym, jak wynajmowałam mojej dzisiejszej dłużnicze mieszkanie – zaznacza.
Zapytana o to, kto wskazał do egzekucji te konkretne trzy działki na terenie gminy Janowiec, mówi że nie pamięta.
- Zadłużenie powstało w 2016 roku. Możliwe, że działki wskazali pośrednicy nieruchomości, z których usług korzystałam przy wynajmowaniu mieszkania. Być może zrobiła to sama dłużniczka. Naprawdę nie jestem dziś sobie w stanie tego przypomnieć – twierdzi.
Według niej sednem tej sprawy jest jednak to, że komornik – czy też pośrednio pracujący na jego zlecenie biegły sądowy – nie sprawdził przy dokonywaniu zajęcia nieruchomości numeru PESEL.
- Mi, jako wierzycielowi, starostwo nie może takich informacji udzielić. Komornik miał jednak wszystkie potrzebne narzędzia, żeby dokładnie zweryfikować, czy na pewno chodzi o jedną i tę samą osobę. Moim zdaniem ta sytuacja pokazuje, że ustawodawca powinien wprowadzić obowiązek, aby we wszystkich księgach wieczystych w Polsce przy nazwisku właściciela widniał numer PESEL – podkreśla pani Agnieszka.
Pani Małgorzata będzie żądać zadośćuczynienia
Natomiast Małgorzata Wiśniewska zamierza wystąpić o zadośćuczynienie. I to zarówno do komornika, jak i wierzyciela.
- Musiałam zapłacić adwokatowi za napisanie pisma o zablokowanie licytacji. Nie uwierzyłam bowiem komornikowi na słowo, że licytacja zostanie odwołana. Zapłaciłam też za pobranie wypisów z ewidencji gruntów – mówi.
Dodaje, że wszystkie te opłaty są jednak niczym w porównaniu z tym, co przeżyła, gdy się dowiedziała o zaistniałej sytuacji.
- Przecież przez ten czas, gdy ogłoszenie wisiało na ścianie w urzędzie gminy, cierpiało moje dobre imię. Poza tym, skoro w księgach wieczystych nadal są wpisy hipoteczne - bo jeszcze nie dostałam informacji z sądu o ich wykreśleniu - to jak rozumiem, nie mogę obecnie korzystać ze swojego mienia. Nie mam więc prawa wejść do lasu i pozyskać drewna na opał. A idzie zima – mówi pani Małgorzata.
Komornik: obwieszczenie nie mogło naruszyć dobrego imienia pani Małgorzaty
Komornik Tomasz Piłat komentuje, że pani Małgorzata mogła i może swobodnie korzystać ze swojego mienia. Twierdzi, że nie było też wcześniej oraz nie ma obecnie żadnych przeciwskazań, aby np. wycięła drewno na opał.
- Egzekucja została zakończona w sierpniu 2021 roku, a wszelkie wzmianki oraz hipoteki w księgach wieczystych wykreślone - mówi.
W jego ocenie obwieszczenie w urzędzie gminy nie mogło też naruszyć dobrego imienia pani Małgorzaty.
– W obwieszczeniach wskazywane jest tylko imię i nazwisko, numer księgi wieczystej czy termin czynności egzekucyjnych, gdyż nie ma podstawy prawnej udostępniania innych danych szczegółowych, takich jak adres zamieszkania czy wysokość zadłużenia – zaznacza.
Natomiast jeśli chodzi o opłaty, które wniosła pani Małgorzata, to – jak komentuje z kolei wierzycielka – wypisy z ewidencji gruntów były jej potrzebne do tego, aby w księgach wieczystych został umieszczony jej PESEL.
- Taki krok sama jej zresztą podpowiedziałam, bo jeśli moja dłużniczka ma jeszcze innych wierzycieli, to pomyłka znów może się powtórzyć. Tutaj już jednak nie ja pokryję koszty, bo uzupełnienie danych w księgach wieczystych leży w interesie pani Małgorzaty. Ja już i tak straciłam kilka tysięcy złotych. Poniosłam koszty wszczęcia egzekucji, wykonania operatów szacunkowych oraz dokonania wpisów hipotecznych i ich wykreślenia – tłumaczy wierzycielka.
Wójt: Urząd nie ma podstaw do wysłania pisma z informacją o licytacji
Małgorzata Wiśniewska ma też pretensje do władz gminy. Bo te nie powiadomiły jej o tym, że działki są wystawione na licytację.
- Urzędnicy potrafią wysyłać pisma, gdy człowiek spóźni się z jedną ratą w opłatach za śmieci, a tutaj nic. Gdybym przypadkowo nie przyszła do urzędu – a przez pandemię przez pewien czas w ogóle tam nie chodziłam – nie dowiedziałabym się o drugiej już licytacji – mówi.
Wójt gminy Janowiec Jan Gędek komentuje, że w przypadku opłat za odbiór odpadów, urząd ma podstawy do wysłania do mieszkańca pisma, bo sprawa dotyczy opłat należnych gminie. Natomiast w przypadku zawiadomień komorniczych sprawdza tylko, czy na danych działkach gmina też nie ma jakichś wierzytelności.
- Jeśli nie, to obwieszczenie o licytacji trafia na tablicę ogłoszeń i tyle. Tutaj formalnie sprawa się kończy. Jednak jako że gmina jest mała i - jak to się mówi - wszyscy się ze wszystkimi znają, to ja czy moi urzędnicy możemy oczywiście prywatnie zainteresować się, co się dzieje, że nasz mieszkaniec ma zajętą nieruchomość. Takie nieformalne pytania kończą się jednak zazwyczaj pretensjami, że co nas to interesuje. I mieszkańcy zasadniczo mają rację, bo urzędników nie powinno to obchodzić. To była pierwsza taka sytuacja, że zajęto nieruchomości, które nie należały do dłużnika – mówi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock