Kobieta wyrzuciła psa z drugiego piętra - przeżył, ale był w takim stanie, że trzeba było go uśpić. Zwierzęta krzywdzone są każdego dnia, a telefon w fundacjach ratujących czworonogi dzwoni podobno bez przerwy. Kary dla oprawców są wymierzane, ale w wielu przypadkach są nieskuteczne. Materiał programu "Polska i Świat".
Uwaga. Materiał zawiera drastyczne zdjęcia.
Te historie szokują i nigdy nie powinny się wydarzyć. W Białymstoku kompletnie pijana 42-latka z drugiego piętra wyrzuciła swojego psa. Zwierzę cudem przeżyło, ale obrażenia były tak poważne, że jedyne, co mogli zrobić weterynarze, to tylko skrócić jego cierpienie. Został uśpiony.
- Zastanawiam się, gdzie są granice ludzkiego okrucieństwa, bo dla normalnego człowieka to jest niewyobrażalne, żeby w ten sposób potraktować zwierzę, członka rodziny - mówi prawniczka Fundacji Viva! Katarzyna Topczewska.
Kobieta usłyszała zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem - przyznała się do winy - grozi jej 5 lat więzienia. - Tych spraw było bardzo dużo i niestety wciąż jest bardzo dużo - przyznaje.
Oprawcy zwierząt najczęściej otrzymują kary w zawieszeniu
Tego, jaki wyrok usłyszy 42-latka z Białegostoku, dowiemy się pewnie za wiele miesięcy, jeśli nie lat. Mężczyźnie z Rybnika, który torturował kota - sąd wymierzył karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. - Skręcił mu kark, a potem wyrzucił do śmieci - opowiada prezeska Stowarzyszenia Pet Patrol w Rybniku Izabela Kozieł.
Obrońcy praw zwierząt mówią wprost: wyrok w zawieszeniu to żadna kara i zaznaczają, że tylko bezwzględne więzienie może powstrzymać kolejnych oprawców. – Kara przede wszystkim powinna być nieuchronna – uważa Katarzyna Topczewska. – Oskarżony, który wychodzi z "zawiasami", czyli karą w zawieszeniu, ma poczucie nieukarania, bo on tego na co dzień nie odczuwa – dodaje.
Zwierzęta krzywdzone są każdego dnia, telefon w fundacjach ratujących czworonogi dzwoni bez przerwy. – Szczeniak wrzucony do worka i skopany do takiego stopnia, że przestał chodzić albo suczka, której dwoje szczeniąt zostało zatłuczonych w lesie łopatą, a ona sama doznała potwornych obrażeń czaszki i pyszczka, nie miała ani jednej całej kości – wylicza Sylwia Polczyńska z Fundacji dla Szczeniąt Judyta.
Nawet w takich sprawach okrutnego znęcania również zapadają wyroki w zawieszeniu. W ponad 25-letniej historii ustawy o ochronie praw zwierząt jeszcze nikt nie usłyszał maksymalnej kary 5 lat pozbawienia wolności.
- Jeżeli chodzi o to, żeby sprawa trafiła do sądu, to tutaj też mamy problem, bo około 60-70 procent spraw jest umarzanych i nigdy nie trafia do sądu - stwierdza Angelika Kimbort z Fundacji Otwarte Klatki.
Znęcanie się nad zwierzętami a niska szkodliwość społeczna czynu
A gdy już oprawca staje przed sądem, to zwykle tłumaczy się tym, że nie wiedział, że gdy nie karmi się psa tygodniami, to sprawia mu się cierpienie - taka wymówka często uznawana jest jako okoliczność łagodząca. Druga to zdaniem sądów niska szkodliwość społeczna czynu.
- To jest najwyższa szkodliwość czynu, dlatego że znęcanie się nad kimś, kto się nie może bronić, jest najohydniejszym przestępstwem - twierdzi lekarka weterynarii Dorota Sumińska.
Sąd Najwyższy orzekł, że każdy, kto krzywdzi zwierzęta, musi zdawać sobie sprawę, że jego czynny powodują cierpienie i ból. – Brakuje odwagi, żeby bardziej stanowcze wyroki zapadały. Niestety też organy ścigania bardzo często traktują te sprawy jako ostatniej kategorii - podkreśla Agata Jędroś z Towarzystwa Ochrony Zwierząt we Wrocławiu.
- Dopóki w polskim wymiarze sprawiedliwości nie będziemy oceniać sytuacji zwierząt przez pryzmat ich cierpienia, a nie tego, co czuł lub czym był powodowany człowiek, to będzie kiepsko – mówi Sylwia Polczyńska.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Polska i Świat