Wydawca "Faktu" ma przeprosić Michała Tuska za "nieprawdziwe informacje" tabloidu, że grozi mu do 10 lat więzienia w związku z możliwością przestępstwa przy jego współpracy z OLT Express - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Pismo pytało w sierpniu w tytule, czy "Michałowi Tuskowi grozi 10 lat więzienia?!". Zdaniem sądu zdanie to przekroczyło granicę swobody wypowiedzi i służyło jedynie wywołaniu sensacji.
Za swoją publikację wydawca "Faktu" ma przeprosić syna premiera na dwóch portalach internetowych: fakt.pl i tvn24.pl oraz na łamach gazety "Fakt". Wyrok stanie się prawomocny za trzy dni.
Upadek OLT, afera Amber Gold
Gdy latem 2012 r. wybuchła afera Amber Gold - głównego udziałowca linii lotniczych OLT Express - media pisały też o współpracy z OLT syna premiera, zatrudnionego zarazem na gdańskim lotnisku jako specjalista ds. marketingu. "Fakt" pisał o "aferze młodego Tuska". Cytowano słowa szefa Amber Gold Marcina P. (obecnie w areszcie): M. Tusk "przyniósł nam konkretną informację o tym, ile Port Lotniczy w Gdańsku bierze od naszej konkurencji, konkretnie od Wizz Air, za obsłużenie jednego pasażera". Tusk zaprzeczał, by przekazał OLT taką informację.
Spór o tytuł
Przedmiotem pozwu był tytuł "Faktu": "Michałowi Tuskowi grozi 10 lat więzienia?!". Był tam też tekst, że może on "pójść do więzienia nawet na 10 lat. Za co? Za sprawę OLT". W ten sposób "Fakt" skomentował informację o złożeniu przez stowarzyszenie "Stop korupcji" doniesienia o możliwości przestępstwa rzekomego działania przez Michała Tuska na szkodę lotniska w Gdańsku (za taki czyn może grozić do 10 lat więzienia). W pozwie Michał Tusk domagał się przeprosin w "Fakcie" i w kilku portalach internetowych za podanie "nieprawdziwej informacji". Według pełnomocnika powoda - mec. Romana Giertycha - skoro nie ma żadnego zarzutu ani aktu oskarżenia, to o nikim nie wolno pisać, że grozi mu 10 lat więzienia, nawet jeśli to osoba publiczna. Adwokaci wydawcy "Faktu" wnosili o oddalenie pozwu. Dowodzili, że "dziennikarzom wolno pytać"; że informacje gazety są prawdziwe i że działała ona w interesie publicznym, a o sprawie pisały wcześniej inne media. Według nich nie doszło do naruszenia dóbr powoda, który może być uważany za osobę publiczną (bo sam pokazuje się w mediach) i musi być z tego powodu bardziej odporny na krytykę.
"Zarzut w formie sugestii"
Sąd uznał, że doszło do naruszenia takich dóbr osobistych powoda, jak godność i dobre imię. - To był zarzut w formie sugestii, że powód popełnił poważne przestępstwo; ktoś, komu grozi do 10 lat, postrzegany jest jako groźny przestępca - mówił sędzia Paweł Pyzio w uzasadnieniu wyroku.
Według sądu nie można się skutecznie bronić tym, że ktoś złożył zawiadomienie o przestępstwie, bo "nie upoważnia to do takich zarzutów", a pozwany nie ograniczył się tylko do informacji o zawiadomieniu. Sędzia podkreślił, że w dacie publikacji przeciw Tuskowi nie toczyło się żadne postępowanie. Sąd nie uznał, że syn premiera jest osobą publiczną, którą to okoliczność i tak uznaje za nieistotną. Sąd ocenił, że gazeta przekroczyła zatem granice wolności wypowiedzi, a jej teksty służyły tylko "sensacji i przyciągnięciu czytelników".
Będzie apelacja
Adwokaci pozwanego zapowiedzieli apelację. Ich zdaniem wyrok zagraża wolności słowa. Powołali się też na fakt, że sąd ograniczył postępowanie i nie przesłuchał nawet stron. - Tabloidy nie są bezkarne - mówił po wyroku mec. Giertych, zadowolony z szybkiego trybu procesu. Powiedział, że wystarczające są przeprosiny w tych miejscach, które wskazał sąd. - Będę rekomendował swemu klientowi wystąpienie z roszczeniami finansowymi wobec pozwanego - zapowiedział.
Śledztwo ws. OLT trwa
Łódzka prokuratura bada, czy mogło dojść do wyrządzenia szkody w mieniu portu lotniczego w Gdańsku w związku z rozliczeniami między portem a OLT Express. Śledztwo wszczęto z zawiadomienia "Stop korupcji". Sprawa syna szefa rządu jest badana pod kątem, czy mogło dojść do ujawnienia tajemnicy handlowej. Lotnisko w Gdańsku nie czuje się jednak w tej sprawie pokrzywdzone i uważa, że nie doszło do naruszenia tajemnic handlowych. Szef rządu oceniał, że kłopoty, w jakie wpadł jego syn, są m.in. "skutkiem tego, że wybrał drogę samodzielną". Mówił, że gdy dowiedział się o planach współpracy syna z OLT, dał mu "ojcowską, szczerą radę" - że nie należy współpracować z nikim, kto nie ma dobrej reputacji. - Mój syn nie podzielił tego przekonania - dodał.
Donald Tusk zaprzeczał, by odradzając synowi tę współpracę, kierował się informacjami z tajnych źródeł, bo informacja o reputacji szefa Amber Gold była "powszechnie znana"
Autor: ktom//kdj / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24