- To nie jest coś, co by zasługiwało na taką wrzawę - skomentował decyzję polskiego rządu o rezygnacji z zakupu francuskich Caracali Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO. W jego ocenie "Francois Hollande nie mógł pozwolić sobie, żeby przyjechać ze złą wiadomością do kraju", dlatego zdecydował się przełożyć wizytę w Polsce. - Ja bym nie dramatyzował - mówił w programie "Horyzont".
W piątek Pałac Elizejski podał, że prezydent Francji Francois Hollande odłożył planowaną wizytę w Polsce. To skutek fiaska rozmów w sprawie śmigłowców Caracal produkowanych przez Airbusa. Wizytę w Polsce odwołał także minister obrony Francji.
Była premier Ewa Kopacz mówiła w piątek w "Piaskiem po oczach", że decyzja o rezygnacji z zakupu Caracali będzie miała negatywne konsekwencje. - Na pewno nie zyskała na tym Polska - stwierdziła. Eurodeputowany PO Dariusz Rosati ocenił z kolei, że cofnięcie zakupu francuskich śmigłowców to decyzja wątpliwa pod względem merytorycznym i "w fatalny sposób przeprowadzona".
Odmienną opinię zaprezentował w programie "Horyzont" Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO.
- To nie jest coś, co by zasługiwało na taką wrzawę - stwierdził. - Każde państwo ma prawo wybierać technicznie, ekonomicznie i politycznie najlepsze uzbrojenie. To są zbyt wielkie pieniądze i zbyt ważne sprawy - zauważył. Dodał przy tym, że w dojrzałych demokracjach podobne kwestie nie są poddawane pod debatę publiczną. - Robienie z tego sprawy politycznej chyba jest nie na miejscu - ocenił.
Saryusz-Wolski zauważył, że niebawem kończy się kadencja Francoisa Hollande'a. Jak mówił, jako odchodzący prezydent, który nie ma szans w wyborach, "nie mógł pozwolić sobie, żeby przyjechać ze złą wiadomością do kraju", dlatego zdecydował się odwołać wizytę w Polsce. - Ja bym nie dramatyzował. Polskie stosunki z Francją są tak dobre, jak mogą być - mówił.
"Historia nieodwzajemnionej miłości"
Zdaniem eurodeputowanego, relacje Warszawy i Paryża "są ciepłe w deklaracjach". - (To) historia nieodwzajemnionej miłości, to znaczy my kochamy Francuzów, a oni nas nie. Autorem jest Bronisław Geremek, a ja uważam, że to jest najtrafniejsza diagnoza stosunków polsko-francuskich, jaką kiedykolwiek słyszałem - wyjaśnił. Powiedział przy tym, że nie widzi możliwości raptownej zmiany w charakterze tych relacji.
Jak dodał, choć Francuzi "mają bardzo wysublimowaną dyplomację", "w kierunku wschodnim" pozwalają sobie na więcej. - Sądzę, że czas z tym traktowaniem Polski skończyć - ocenił.
Europoseł podkreślił, że "dobrze byłoby, żeby w koszyku swoich zakupów militarnych polska miała również francuski sprzęt". Zastrzegł jednak, że musi on odpowiadać polskim kryteriom, które są najważniejsze.
Zapytany o to, czy ma żal do nowej ekipy rządzącej o zerwane negocjacje w sprawie zakupu francuskich śmigłowców, odpowiedział: po pierwsze, nie było zawartego kontraktu. Byli wybrani Francuzi w przetargu, toczyły się negocjacje. I z tego co wiem, strona ekonomiczna nie zagrała.
- Każdy rząd każdego kraju podejmuje taką decyzję na własną odpowiedzialność, takie prawo również przynależy polskiemu rządowi - tłumaczył.
- W tym przypadku wygląda na to, że to był bardzo drogi kontrakt - kontynuował. - Polska spodziewała się offsetu, a te warunki offsetowe nie są dobre - powiedział.
- Chciałbym bardzo wyraźnie powiedzieć, że nie powinniśmy przeceniać tej burzy w szklance wody we francuskich mediach. Tak Francuzi mają. I uważają, że im coś jesteśmy winni - dodał.
"Syndrom choroby sierocej polskiej polityki zagranicznej"
Saryusz-Wolski ocenił, że dbanie o Francję jako naszego sojusznika nie powinno odbywać się za cenę przepłaconego kontraktu.
Jego zdaniem, alternatywą dla wzrostu niemieckiej pozycji po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie musi być wcale zbliżenie Warszawy do Paryża.
- To jest syndrom choroby sierocej polskiej polityki zagranicznej, że z kimś musimy być - stwierdził. - Dorośli członkowie wspólnoty są sami sobie i zawierają zmienne koalicje; do nikogo się nie przyklejają - mówił.
Autor: kg/kk / Źródło: tvn24