"Syzyfowe prace" i "Kamienie na szaniec" okazały się pechowe dla gimnazjalistów z Pomorza i Małopolski. Na egzaminie mieli napisać charakterystykę bohaterów tych lektur. Problem w tym, że na lekcjach ich nie omawiali.
Za test z języka polskiego można było dostać łącznie 50 punktów, w tym aż 16 za charakterystykę postaci z dwóch lektur do wyboru. Gimnazjaliści, którzy – jak twierdzą – nie omawiali na lekcjach ani "Syzyfowych prac" Stefana Żeromskiego”, ani "Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego, są rozgoryczeni. Uważają, że nie z ich winy nie dostaną się teraz do lepszych liceów.
Obie lektury znajdują się w tzw. podstawie programowej - spisie obowiązkowych pozycji dla gimnazjów, zatwierdzonym rozporządzeniem Ministerstwa Edukacji Narodowej. "Syzyfowe prace" powinny być omawiane w ramach programu lekcyjnego już w pierwszej klasie gimnazjum.
Nauczyciele z kolei zwracają uwagę, że forma egzaminu została zmieniona bez poinformowania ich o tym. Według nich uczniowie zawsze konstruowali część pisemną w oparciu o fragmenty przytoczone w teście, ewentualnie ulubioną książkę lub film. Szczegółowe pytania do lektur pojawiły się po raz pierwszy.
O problemach z egzaminem gimnazjalnym nasi internauci pisali na Kontakt TVN24 już we wtorek.
W takiej sytuacji są m.in. uczniowie z trójmiejskich, krakowskich i słupskich gimnazjów. Rodzice części z nich złożyli skargi do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. - Nasze dzieci zostały pozbawione równych szans – mówią. Kuratorium zapowiada kontrole w szkołach, w których poloniści nie omówili lektur.
Jednak jest mało prawdopodobne, by gimnazjaliści mieli szansę napisać egzamin jeszcze raz i poprawić swoje wyniki. Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marek Legutko w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” mówi: - Nie możemy przygotowywać egzaminu, uwzględniając to, że w jakiejś szkole nie przerobiono materiału. Przykro mi, że niektórzy uczniowie stracą punkty, ale nie mogę traktować ich inaczej – dodaje.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Polska", "Dziennik Bałtycki"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24