PFRON - Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych - powstał po to, żeby wspierać i aktywizować osoby z niepełnosprawnościami. Państwo przekazuje za jego pośrednictwem pieniądze pracodawcom, a ci mają zatrudniać niepełnosprawnych, którzy są "rehabilitowani zawodowo". W praktyce jednak nie wygląda to tak modelowo. Materiał programu "Czarno na Białym"
PFRON ma nie tylko imponującą siedzibę. Duże wrażenie robi także budżet funduszu: około pięciu miliardów złotych rocznie.
- PFRON ma aktywizować zawodowo osoby z niepełnosprawnością, to jest jego podstawowe zadanie - mówił Bartosz Kocejko, dziennikarz Oko.press.
"Dziś raczej mówimy o aktywizacji zawodowej"
Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób to jeden z filarów pomocy niepełnosprawnym w Polsce. Robi pożyteczne rzeczy, ale ma też ogromną lukę, przez którą wypływają miliony.
- Słowo "rehabilitacja" jest trochę być może mylące, bo nam się kojarzy z rehabilitacją medyczną - przyznał Kocejko. A chodzi o rehabilitację społeczną i zawodową. - I to też pokazuje pewien anachronizm tego, czym jest PFRON - dodał.
W tym kontekście "słowo rehabilitacja brzmi dziwnie, bo dziś raczej mówimy o aktywizacji zawodowej - zauważył Kocejko.
"Dzięki temu ma okno na świat"
W zależności od stopnia niepełnosprawności, PFRON wypłaca pracodawcy od 450 do - w niektórych przypadkach - nawet 2400 złotych na jednego pracownika. Pieniądze trafiają do 262 tysięcy pracujących niepełnosprawnych.
- Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś był niezadowolony, każdy z uśmiechem przychodzi i się cieszy, bo dla każdego praca jest bardzo ważna - przekonuje pracownik jednej z firm, które zatrudniają niepełnosprawnych i którym Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przekazuje pieniądze. - Zwłaszcza dla osoby chorej, która dzięki temu ma okno na świat i może się perspektywicznie rozwijać - dodał.
- Na produkcji, przy wytwarzaniu środków piorących, dezynfekujących, myjących, pracują ludzie o minimalnej niepełnosprawności. Ludzie, którzy posiadają problemy z narządami ruchu, mają pracę siedzącą - tłumaczy Władysław Fediuk, przedstawiciel firmy Impuls.
"On zachęca, żeby tworzyć fikcyjne konstrukcje"
Do tego miejsca wszystko wygląda modelowo. Państwo przekazuje za pośrednictwem PFRON pieniądze pracodawcom, a ci zatrudniają niepełnosprawnych, którzy, jak to określa ustawa, są rehabilitowani zawodowo. To teoria.
- Ten system jest nie tyle nieszczelny, co skonstruowany w taki sposób, że aż się prosi, żeby wyłudzać pieniądze z niego - twierdzi Kocejko.
- Zachęca do tego, żeby tworzyć swego rodzaju fikcyjne konstrukcje, gdzie ileś tam osób z niepełnosprawnościami zatrudnia się tylko po to, żeby uzyskać pieniądze z PFRON - wyjaśnia dziennikarz oko.press.
Sprawa prawnika Marcina Dubienieckiego - byłego męża Marty Kaczyńskiej - może być przykładem, obrazującym podstawowy problem PFRON.
Oskarżono go o wyłudzenie z funduszu 14,5 miliona złotych.
Mechanizm wyłudzania wygląda tak, że niepełnosprawnych zatrudnia się - ale fikcyjnie. Natomiast do PFRON składa się wniosek o dofinansowanie ich pensji. Do niepełnosprawnych pieniądze jednak nie trafiają lub trafia ich niewielka część. Większość albo wszystko zostaje u pracodawcy.
Ludzie pracują rzekomo w domu. Ten, kto ich zatrudnił, dostaje dopłaty. W mediach regularnie pojawiają się doniesienia o wyłudzeniach z PFRON. Kwoty? Od kilkuset tysięcy do nawet kilku milionów złotych.
- Spraw, które się toczą, które są mniej lub bardziej znane, jest pewnie kilkaset w ciągu roku - komentował Kocejko.
"Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby system uszczelnić"
- Po prostu jest ten system nieszczelny. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go uszczelnić. Po prostu trzeba chcieć - przekonuje Władysław Fediuk z firmy Impuls, która zatrudnia niepełnosprawnych.
Teraz system wygląda tak, że pracodawca deklaruje zatrudnienie określonej liczby niepełnosprawnych, składa odpowiednie dokumenty w PFRON i jeżeli spełnia kryteria, otrzymuje pieniądze. Dopiero potem można sprawdzić, czy pieniądze rzeczywiście trafiły do niepełnosprawnych i czy rzeczywiście zostali oni zatrudnieni. Jeżeli nie, można żądać zwrotu.
- Tak naprawdę to jest obrót dokumentami. Jeżeli dokumenty są prawidłowo złożone, to PFRON nie ma podstaw, żeby nie wypłacić dofinansowania. Dopiero podczas kontroli na miejscu, jak się sprawdza teczki pracowników, okazuje się, że być może dokumenty nie są do końca prawidłowe. Wtedy można mówić o wyłudzeniu, wtedy można mówić o zwrocie środków. Ale jest dużo pracodawców, którzy z tego korzystają (...). Nie wiem, jak musiałaby być rozbudowana administracja, żeby każdego pracodawcę sprawdzić - przyznała Agata Gawska z Fundacji Aktywizacja.
"Tak sobie mogę chodzić w kółko do końca życia"
Przedstawiciele PFRON nie zdecydowali się na rozmowę z dziennikarzami "Czarno na Białym". Wysłali tylko podstawowe dane. Na przykład w ubiegłym roku przeprowadzono 133 kontrole i sprawdzono, czy prawidłowo wydano ponad 600 milionów z ponad trzech miliardów wypłaconych pracodawcom. Okazało się, że aż 120 mln dotacji nie należało się wnioskodawcom. Chodzi nie tylko o pieniądze wyłudzone, ale i błędy w dokumentach, które powodowały że kontrolerzy z PFRON żądali zwrotu.
Poza podstawową działalnością, czyli dofinansowaniem miejsc pracy, PFRON ma jeszcze dwa miliardy na inne projekty wspierające niepełnosprawnych.
- Czasem organizuje trochę dziwne kursy kompetencji społecznych, kurs asertywności na przykład. Myślę, że większość osób z niepełnosprawnościami w całej Polsce miała do czynienia z czymś takim, jak dziwny PFRON-owski kurs nie wiadomo czego - mówi Bartosz Kocejko.
- To nie jest winą PFRON, ale systemu którego jest częścią - przekonują niektórzy. Jak ten system działa, opowiadał Piotr Figiel z Fundacji Nowe Spojrzenie. Jak według niego skończyłaby się próba załatwienia jakiejś sprawy na przykład u pełnomocnika rządu do spraw osób niepełnosprawnych?
- Pełnomocnik powie, że oni się tym nie zajmują tylko PFRON. Pójdę do PFRON-u, gdzie usłyszą, że środkami dysponuje miasto stołeczne Warszawa jako powiat. Pójdę do miasta stołecznego, to mi powiedzą: "ale wie pan, panie Figiel, to PFRON nam daje, musimy dzielić się tym, co mamy z PFRON-u". Pójdę do PFRON-u, to powiedzą "idź pan do ministra", pójdę do ministra, to każą mi iść do PFRON-u. Tak sobie mogę chodzić w kółko do końca życia i jeden dzień dłużej, i niczego nie uzyskam - twierdzi Piotr Figiel.
Autor: JZ//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24