Całkowity brak zaufania między cywilnym nadzorem a wojskiem - to zdaniem dr hab. Adriana Siadkowskiego, byłego żołnierza, powód rezygnacji dowódców Wojska Polskiego. - Miałem okazję współpracować z panem ministrem Mariuszem Błaszczakiem, znam sposób jego funkcjonowania.
Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Rajmund Andrzejczak i dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych generał broni Tomasz Piotrowski zrezygnowali ze stanowisk. We wtorek prezydent oficjalnie przyjął ich rezygnacje i powołał nowych dowódców na ich miejsce. Zostali nimi generał broni Wiesław Kukuła i generał dywizji Maciej Klisz.
- Uważam, że wydarzenia, które miały miejsce kilka miesięcy temu, są początkiem tego zjawiska - komentuje dr hab. Adrian Siadkowski, były żołnierz, były członek podkomisji smoleńskiej i politolog.
Nałożyło się kilka elementów
Komentując serię rezygnacji, mówi, że aktualnie zapanował całkowity brak zaufania między cywilnym nadzorem a wojskiem. Jak podkreśla, cywilny nadzór wojska nie oznacza rządzenia armią, a w ostatnim czasie tak to właśnie wygląda.
Ma na myśli m.in. wydarzenia, do jakich doszło po odnalezieniu szczątków obiektu powietrznego w lesie pod Bydgoszczą. - Myślę, że ten proces, który rozpoczął się w związku z rakietą pod Bydgoszczą i publicznym oświadczeniem pana ministra, był początkiem pewnego procesu, który teraz się dokończył - ocenia.
Pułkownik Siadkowski dodaje, że minister Błaszczak nigdy nie wybacza. W tym przypadku ograniczał kompetencje obu generałów. - Miałem okazję współpracować z panem ministrem Błaszczakiem, znam sposób jego funkcjonowania. Wiem doskonale, i mówię to w pełną odpowiedzialnością, że te sytuacje, które nie są wygodne z politycznego punktu widzenia, po prostu są (przez niego - red.) utrącane, a osoby za nie odpowiedzialne oddalane - mówi.
Zdaniem Siadkowskiego, wpływ na decyzje generałów miało kilka elementów. Poza tym, co się działo kilka miesięcy temu z rakietą pod Bydgoszczą, także ostatnie wplątanie Wojska Polskiego do kampanii wyborczej, fotografowanie się na tle żołnierzy i różnego rodzaju pikniki militarne, ale też kwestia ujawnienia raportu i planów NATO przez ministra Błaszczaka.
- Ujawnianie strategicznych dokumentów obronnych Polski i NATO w kampanii wyborczej zdecydowanie budzi opór. Proszę sobie wyobrazić, że służby, które pracują na rzecz bezpieczeństwa Polski za granicami, żeby zdobyć takie materiały, muszą się naprawdę dużo napracować, a tutaj minister obrony narodowej niemal na tacy podaje jeden pewnie z wielu wariantów, które były rozpatrywane w różnych etapach możliwego konfliktu zbrojnego - podkreśla.
Siadkowski zwraca też uwagę na to, co działo się przy ewakuacji naszych rodaków z Izraela. Jego zdaniem ci dowódcy zostali odsunięci od tej całej operacji i to też miało związek z ich rezygnacjami.
Jego zdaniem termin ich rezygnacji nie jest przypadkowy i ma związek ze zbliżającymi się z wyborami. W ten sposób, jak wyjaśnia, dowódcy chcieli zwrócić uwagę na problemy, które są w polskim wojsku i wątpliwości, jakie targają generałami, chociażby w odniesieniu do ujawnienia planów NATO.
Nie podpisał raportu komisji
Pułkownik Adrian Siadkowski do rezerwy przeszedł w lutym 2022 roku. Napisał wtedy pismo do ministra Błaszczaka, w którym tłumaczył, dlaczego odchodzi z Wojska Polskiego i z podkomisji smoleńskiej, w której zasiadał. Był wtedy jedyną osobą z tej podkomisji, która nie zdecydowała się podpisać raportu.
Źródło: TVN24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24