Po sprawie domu pomocy społecznej w Jordanowie zarządzono kontrole w placówkach w całym kraju. A praca w DPS-ach jest niełatwa. - nie jest też wynagradzana należycie i proporcjonalnie do trudu i odpowiedzialności. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Czasem wystarczy specyficzny gest, zmiana w zachowaniu, by opiekun wiedział, że coś jest nie tak. Czasem trzeba zrobić burzę mózgów, by rozkodować zachowanie osoby z niepełnosprawnością intelektualną, by odkryć powód niezadowolenia podopiecznego.
- Ma taką tendencję, że oklepuje sobie nogę, gdy się złości i my musimy przeanalizować tę złość – mówi o jednym z pacjentów Anna Urban, kierowniczka działu opiekuńczo-wychowawczego w Domu Pomocy Społecznej Orunia w Gdańsku. - Zespół po wnikliwej obserwacji zauważył, że sznurówki mu się źle ułożyły na butach – dodaje.
Sztab ludzi potrzebny do pracy w DPS-ie
Anna Urban w DPS-ie pracuje od 28 lat. Tu konieczna jest uważność i wystarczająco przygotowana, liczna kadra. - Chciałoby się jeden na jeden, ale nie można – podkreśla. DPS-y, z którymi rozmawiali dziennikarze, do opieki nad mieszkańcami zatrudniają sztab ludzi.
W jednym z domów w Łodzi pracuje niemal 80 opiekunów. Najmłodsza mieszkająca tu dziewczynka ma 8 lat i jeszcze chodzi do przedszkola, najstarsza kobieta niedługo skończy lat 70. - Ich trzeba umyć, ich trzeba ubrać, oczywiście są pampersowani, ich trzeba nakarmić, trzeba zrobić to umiejętnie, żeby zdążyć w ciągu krótkiego czasu wszystkim podać ciepły obiad – wylicza Beata Piaseczna, dyrektorka DPS-u w Łodzi.
176 mieszkańców podzielono na 12 grup, które tworzą swoje mikrospołeczności. Oprócz pielęgnacji, jak każdy, potrzebują też zajęcia, aktywności. - Jedna osoba sobie siedzi i skupiona jest w swoim świecie, na swoich przemyśleniach. Natomiast inni potrzebują ruchu. Jedni układają puzzle, inni chodzą i bawią się sznurkami – opowiada Beata Piaseczna.
Stosowanie przymusu bezpośredniego w DPS-ach
W warszawskim Domu Pomocy Społecznej "Na Przedwiośniu" na dwóch mieszkańców przypada jeden pracownik - to sprawia, że zazwyczaj jest tu spokojnie. Rzadko, ale zdarza się, że mieszkaniec staje się agresywny w stosunku do kolegów lub pracowników - zdarza się, że jest autoagresywny. - Uderza głową z całej siły o ścianę, uderza głową o łóżko, wyrywa sobie włosy, szczypie policzki tak mocno, że krwawi – mówi dyrektorka DPS "Na Przedwiośniu" Katarzyna Komoń.
Przymus bezpośredni, czyli na przykład przypięcie pasami, czy izolację ostatni raz zastosowano tu trzy lata temu - to zawsze ostateczność, zawsze skrupulatnie udokumentowana. - Unieruchomienie może trwać określony czas, ono może trwać cztery godziny, może być wydłużone do ośmiu godzin. Wszystko to się musi odbywać za zgodą lekarza, pielęgniarki – wyjaśnia Katarzyna Komoń.
Taką osobę trzeba kontrolować co 15 minut, nawet podczas snu. Największą sztuką zawsze jest powstrzymanie kryzysu. - Mamy takiego mieszkańca, który dość dużo sprawia kłopotów, bo jest taką naszą DPS-ową marudą i właśnie jedna z opiekunek uwielbia go, bo ma taką metodę, że jak on zaczyna być z czegoś niezadowolony, to ona nakręca go w drugą stronę – wspomina Beata Piaseczna.
Pracujący w Domach Pomocy Społecznej ludzie mówią, że tu potrzebna jest empatia i coś jeszcze. - Potrzebna jest akceptacja niepełnosprawności. Potrzebny jest szacunek do drugiej osoby i to wszystko jedno, czy do osoby pełnosprawnej, czy niepełnosprawnej – podkreśla Katarzyna Komoń.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock