Szef rządu mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o nieprawidłowościach w niektórych komisjach wyborczych w trakcie drugiej tury wyborów prezydenckich. Jak wykazała prokuratura, głosy w pewnych przypadkach były przypisywane nie temu kandydatowi, na którego zostały oddane. Nie wpłynęło to jednak na ostateczny werdykt wyborców.
Tusk o sprawie nieprawidłowości w czasie wyborów: sprawa zamknięta
Tusk zapytany, czy wciąż uważa, że każdy głos się liczy, odpowiedział: - Każdy głos się liczy. To jest kwestia nie tylko oczywista, konstytucyjna, wynikająca z prawa wyborczego, ale elementarnego szacunku wobec wyborców. Ale tutaj mówimy o sytuacji, która powtarza się cyklicznie co każde wybory, że dochodzi do pewnych nieprawidłowości, pomyłek, a nawet prób fałszerstw czy fałszerstw - stwierdził.
Zaznaczył, że kiedy instytucje takie jak Sąd Najwyższy, marszałek Sejmu czy Państwowa Komisja Wyborcza mają podejmować decyzje o ważności wyborów, "to muszą też oceniać skalę tego zjawiska". - Moim zdaniem było ważne, aby pozwolić i sądom, a w dalszym ciągu także prokuraturze, liczyć głosy tam, gdzie pojawiły się uzasadnione i takie zasadnicze wątpliwości dotyczące tych ewentualnych nieprawidłowości - dodał.
- Ja byłbym mniej przekonany do tego, że trzeba dokonać procedury zaprzysiężenia (na prezydenta Karola Nawrockiego - red.), niezależnie od tego, co się będzie działo - przyznał Tusk. Przypomniał, że prokuratura doprowadziła do przeliczenia głosów w części komisji i powiedział, że "dobrze się stało".
- Uważam sprawę za zamkniętą. Rozumiem emocje, sam je przeżywałem. Bardzo źle się stało, że w wielu miejscach doszło do jakichś dwuznacznych sytuacji i dziwiłem się, że od samego początku niektórzy w tym zainteresowani najbardziej, a więc prezydent elekt, liderzy PiS-u podnieśli taki straszliwy krzyk, że ktoś ma zamiar przeliczyć głosy tam, gdzie doszło do nieprawidłowości - ocenił premier.
Tusk o "zamachu stanu": czasami ludzie mówią rzeczy nie do końca przemyślane
Marszałek Sejmu i lider Polski 2050 Szymon Hołownia 25 lipca w wywiadzie telewizyjnym powiedział, że sugerowano mu, aby opóźnił zaprzysiężenie Karola Nawrockiego na prezydenta i dokonał tym samym "zamachu stanu".
Zapytany o to, Tusk odpowiedział, iż "myślał, że temat się skończył". Prowadzący program Piotr Kraśko zwrócił uwagę, że prokuratura zamierza przesłuchać Hołownię w tej sprawie. - Jak ktoś wypowiada tak kontrowersyjne tezy, to musi się liczyć z pewnymi konsekwencjami - odparł szef rządu.
Stwierdził, że "nie chce w żaden sposób nikomu dokuczać". - Czasami ludzie, nawet najpoważniejsi, mówią rzeczy nie do końca przemyślane. Pan marszałek Hołownia starał się publicznie wyjaśnić to - raczej - nieporozumienie dla niego kosztowne, jak zauważyliśmy wszyscy, ale ja uważam temat za zamknięty - dodał.
Tusk: zadałem koalicjantom dość zasadnicze pytanie w sprawie wyborów
Szef rządu mówił też, że na temat nieprawidłowości przy liczeniu głosów rozmawiał z partnerami koalicyjnymi.
- Akurat rząd czy premier nie ma tutaj bezpośredniego wpływu na to, jak wygląda proces uznawania lub nieuznawania ważności wyborów. Ale ponieważ pojawiły się te wątpliwości, to oczywiście zadałem pytanie dość zasadnicze, jak oceniają całą sytuację i czy w związku z tym pan marszałek ma zamiar, nie czekając na inne rozstrzygnięcia, zwołać Zgromadzenie Narodowe i doprowadzić do zaprzysiężenia prezydenta elekta - mówił Tusk.
- Czy w tym pytaniu była taka opcja, żeby nie zwoływać Zgromadzenia Narodowego? - dopytywał prowadzący Piotr Kraśko.
- Jak zadaję pytanie, to po to, żeby uzyskać odpowiedź, a nie sugerować opcje. Jak mam stanowisko, to je wyrażam jasno i zdecydowanie. I pan marszałek Hołownia, ale także pan marszałek Czarzasty i pan wicepremier Kosiniak-Kamysz zdecydowanie i jednoznacznie wygłosili opinię, że niezależnie od tego, co dalej się będzie działo ze sprawdzaniem w komisjach i liczeniem głosów, powinno dojść do zaprzysiężenia. A więc dla mnie temat był zamknięty - powiedział szef rządu.
Autorka/Autor: sz/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24