Mamy do czynienia ze zorganizowanym systemem upokarzania, z kampanią oszczerstw i to wszystko jest ulokowane na szczytach władzy - powiedział w "Faktach po Faktach" szef Rady Europejskiej i były premier Donald Tusk. Odniósł się w ten sposób do doniesień o zorganizowanej akcji dyskredytacji wybranych sędziów, w której mieli brać udział między innymi pracownicy ministerstwa sprawiedliwości. Jego zdaniem resort ten stał się "ministerstwem nienawiści i pogardy".
Portal Onet napisał, że urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości - w tym były już wiceminister Łukasz Piebiak - mieli stać za zorganizowanym hejtem wobec sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane przez Zjednoczoną Prawicę.
Dzień po pierwszych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji.
Tusk o aferze hejterskej: sprawa jest oczywiście bardzo bulwersująca
Do tej sprawy odniósł się w "Faktach po Faktach" przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
Na pytanie, czy jego zdaniem także minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro powinien zostać zdymisjonowany, Tusk odparł: - Jeśli nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia w sensie sprawczym, to powinienem powstrzymać się od komentarza.
- Natomiast sama sprawa jest oczywiście bardzo bulwersująca - podkreślił były premier.
- Nie będę nikogo namawiał, żeby dymisjonował tego czy innego ministra, ale mam jednoznaczny pogląd na to, co się stało w tym ministerstwie, które zaskakująco z Ministerstwa Sprawiedliwości stało się ministerstwem nienawiści i pogardy - mówił dalej Tusk.
Jego zdaniem "między bajki należy włożyć to, że nikt nie wiedział, co się dzieje i co wyprawiają wiceministrowie i inni urzędnicy w tym ministerstwie". - Wszystko na to wskazuje, że oni znaleźli się tam właśnie dlatego, że mają tego typu przedziwne kwalifikacje. Przecież nie znaleźli się w najbliższym otoczeniu ministra Ziobry ze względów na jakieś nadzwyczajne etyczne czy estetyczne walory - przekonywał gość "Faktów po Faktach".
Tusk: oszczerstwo, kłamstwo staje się narzędziem uprawnionym
Jak uznał Tusk, to, co działo się w Ministerstwie Sprawiedliwości "pokazuje, że (..) oszczerstwo, kłamstwo - zorganizowane już w bardzo nowoczesny w sensie technologii sposób - staje się narzędziem uprawnionym". - Ktoś z komentujących w polskich mediach powiedział nawet, że to wszystko jest do wybaczenia, że w sumie jedynym problemem jest to, że to się wydało, ale że tak naprawdę to jest dzisiaj sprawdzian skuteczności, że ktoś potrafi najcelniej skłamać albo najdotkliwiej kogoś obrazić - zauważył były szef rządu.
- Ja się z tym nie mogę jakoś zgodzić. Być może jest to trend nie tylko w Polsce, ale moim zdaniem trzeba zrobić wszystko, żeby ten trend zatrzymać, a nie żeby ulec tej fascynacji złem. Bo to jest tak naprawdę fascynacja złem - podkreślił.
Tusk: mamy do czynienia ze zorganizowanym systemem upokarzania ulokowanym na szczytach władzy
- Dla mnie jest pewnym zaskoczeniem, że ktoś może ulec temu złudzeniu, że problemem jest jednorazowa akcja pana Piebiaka czy jego kolegów i kolegów ministra Ziobry - przyznał Tusk w "Faktach po Faktach".
Podkreślił, że "przecież z tym zorganizowanym - jak to się dzisiaj mówi - hejtem, czyli z tą mową nienawiści, mamy do czynienia już od kilku lat". - Jeśli dzisiaj naprawdę należy bić na alarm, to nie dlatego, że jakiś zwyrodnialec uznał za stosowne wymyślać taką kampanię pogardy wobec pani sędzi (Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego, Małgorzaty - red.) Gersdorf, ale że tak naprawdę mamy do czynienia ze zorganizowanym systemem upokarzania, z kampanią oszczerstw i to wszystko jest ulokowane na szczytach władzy, a nie gdzieś na obrzeżach. To jest naprawdę chyba najbardziej niepokojące - zaznaczył Tusk.
CZYTA WIĘCEJ: o akcji hejtu wobec Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, której pomysłodawcą miał być obecny członek Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, sędzia Konrad Wytrykowski.
"Ukrywa się dokumenty i robią to także wysocy urzędnicy państwowi"
Szef Rady Europejskiej odniósł się także w "Faktach po Faktach" do sprawy lotów rządowym samolotem - często z rodziną i politykami PiS - byłego już marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
- To, co mnie uderzyło w tej sprawie, w sprawie marszałka Kuchcińskiego - ale nie tylko, bo przecież dotyczy to wielu innych osób - to ta nadzwyczajna skłonność do zakłamywania rzeczywistości, do ukrywania faktów, do używania na przykład urzędników, którzy są od podawania informacji, do tego, aby tę informację zaciemniali - mówił Donald Tusk.
- To, czego się najbardziej obawiam, to nie to, że ktoś leciał samolotem rządowym, jeśli ten lot jest zgodny z prawem czy zasadami, ale to, że na wszystkie możliwe sposoby zakłamuje się te fakty, ukrywa się dokumenty i robią to także wysocy urzędnicy państwowi - dodał.
Tusk: do dyspozycji opinii publicznej, mediów była cała dokumentacja moich lotów
Tusk nawiązał także do kwestii swoich lotów z czasów, kiedy był premierem. Jak stwierdził, sprawa ta była opisywana, jeszcze kiedy stał na czele rządu. - Do dyspozycji opinii publicznej, mediów była cała dokumentacja. Nigdy niczego nie ukrywaliśmy i - według mojej wiedzy - wszystko to, co dotyczyło tych lotów, było zgodne z prawem. Dzisiejsze sugestie, że z samolotu korzystała moja rodzina, są, delikatnie mówiąc, pewnym nadużyciem - powiedział.
Dopytywany o loty na przykład z Warszawy do Gdańska, Tusk zapewnił, że jego rodzina "z zasady nie korzystała z tego typu transportu". - Był taki jeden przypadek, który został precyzyjnie opisany i się więcej nie powtórzył - powiedział szef Rad Europejskiej.
- Jeśli chodzi o polityków PiS-u, którzy raz na jakiś czas mówią, że zrobili coś może nie najwłaściwszego i w związku z tym zapłacono na instytucje charytatywne, to z tym mamy, jak wiemy, bardzo złe doświadczenie, bo później się okazuje, że są to tylko słowa - dodał.
"Byłem i jestem zwolennikiem tego, aby wokół spraw najważniejszych się jednoczyć"
Donald Tusk komentował także szanse opozycji na wygraną w nadchodzących wyborach parlamentarnych. - Byłem i jestem zwolennikiem tego, aby wokół spraw najważniejszych się jednoczyć, a nie szukać powodów, dla których można się podzielić - podkreślił.
- Uważam także dziś, że dużo lepiej byłoby, gdyby ci w Polsce, którzy krytycznie oceniają te najgorsze, największe grzechy PiS-u, żeby poszukali właśnie tego, co jednoczy, również w oporze wobec władzy, która robi dużo złych rzeczy, i to uważam zwiększyłoby ich szanse - powiedział były premier.
Jak wskazywał, nie ukrywał tego poglądu, "ale zwyciężył inny pogląd". - Nie moją rolą jest wskazywać, kto za to odpowiada - dodał.
Jego zdaniem podział opozycji zmniejsza szansę na zmianę władzy w Polsce. - Kwestia szanowania Konstytucji, praworządności, wolności mediów, ekologii szeroko pojętej - wokół tego można spokojnie zjednoczyć opozycję - wyliczał Tusk.
Według niego "spokojnie wokół tego można było zbudować program zarówno krytyczny wobec PiS-u, jak i ofensywny, i pozytywny dla całej opozycji". - Uważam, że to byłoby lepsze, ale oczywiście rolą liderów, którzy są na miejscu i walczą, jest organizowanie tej pracy opozycji i mają swoje prawo. To wyborcy, wyniki wyborów pokażą, na ile to jest skuteczne - powiedział.
"Coś na pewno się zmieniło i w Polsce, i na świecie"
Zdaniem szefa Rady Europejskiej, PiS bierze premię za zjednoczenie szeroko pojętej prawicy, ale - jak dodał - "nie ulega wątpliwości, że warunki, w jakich pracuje opozycja, są nieporównywalnie trudniejsze niż te, które miał PiS", gdy on był premierem. - Mówię tu głównie o bezwzględnym zagarnięciu mediów publicznych i o metodach, na które parę lat temu nie byłoby zgody publicznej - oświadczył. - Coś na pewno się zmieniło i w Polsce, i na świecie. Że każda brutalna metoda, każde brutalne kłamstwo jest akceptowane przez część opinii publicznej, jeśli jest skuteczne - stwierdził były premier.
Jak dodał, jest przekonany, że ci, którzy uważają, że polityka powinna wyglądać inaczej, są w stanie wytrwać i wygrywać. - Nie powinni kapitulować - podkreślił Donald Tusk.
Tusk: na pewno Jarosław Kaczyński ma obsesję na moim punkcie
Pytany, czy jeśli prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński wystartuje w wyborach prezydenckich, on także - jak zapowiadał - podejmie to wyzwanie, odparł: - Ja jestem do dyspozycji, jeśli Jarosław Kaczyński zdobyłby się na odwagę i chciałby ze mną debatować o przyszłości Europy czy Polski.
- Ja wiem, że według polityków PiS pan Kaczyński jest z innej ligi, tak słyszałem ostatnio, że nie zamierza debatować z liderami opozycji, bo jest z innego świata. Można to zresztą złośliwie komentować - mówił Tusk.
- Na pewno (Jarosław Kaczyński - red.) ma obsesję na moim punkcie. Ja jestem zresztą często w Polsce, bo jestem wzywany, bo Trybunał Stanu, komisje, prokuratury, nie uciekam od tego. Po czterech latach kampanii oszczerstw pod hasłem "wina Tuska" nie mam wątpliwości, że moi oponenci, PiS, zrobią wszystko by uniemożliwić mi działanie na rzecz Polski - dodał były premier.
- Nie wydaje mi się po tych czterech latach, aby prezes Kaczyński był gotów z otwartą przyłbicą brać odpowiedzialność nie tylko za kampanię, ale także za rządzenie - podsumował Donald Tusk.
Autor: akr/tr / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24