Wielu naszych rodaków ciągle potrzebuje czasu, żeby zrozumieć, jak poważne zagrożenie dla nich samych stanowi władza, która chce podporządkować sobie wszystko, włącznie z niezależnymi sądami - mówił w sobotę szef Europejskiej Partii Ludowej, były polski premier Donald Tusk.
Przyjęta w czwartek ostatecznie przez parlament ustawa dyscyplinująca sędziów, zwana także ustawą represyjną, czeka na podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Zawiera ona przepisy przewidujące między innymi odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów za działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, za działania kwestionujące skuteczność powołania sędziego oraz za działalność publiczną niedającą się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Wprowadza także zmiany w procedurze wyboru I prezesa Sądu Najwyższego.
RAPORT tvn24.pl: Sejm uchwalił ustawę represyjną
Nowe przepisy krytykowane są przez opozycję, Rzecznika Praw Obywatelskich i znaczną część środowiska sędziowskiego. Ustawa została krytycznie oceniona przez Komisję Wenecką, organ doradczy Rady Europy.
Tusk: władza szuka coraz bardziej radykalnych środków
- Mam poważny kłopot ze znajdowaniem słów, bo nie chodzi o to, żebyśmy w Polsce przekrzykiwali się, korzystając z najbardziej radykalnych ocen na opisanie tego, co dzisiaj władza chce z wymiarem sprawiedliwości w Polsce zrobić - mówił w sobotę w Gdańsku szef Europejskiej Partii Ludowej, były przewodniczący Rady Europejskiej i były premier Donald Tusk.
Nie ma demokracji bez niezależnych od władzy politycznej sądów.
Zaznaczył, że "nie ma potrzeby bawić się w zawiłe analizy, ponieważ zarówno zdrowy rozsądek, wszystkie możliwe autorytety, instytucje międzynarodowe i kompetentne instytucje u nas w kraju mówią jak jeden mąż: tu dokonuje się autentyczny, groźny w skutkach zamach na podstawowe reguły gry, zasady i wartości".
- Nie ma demokracji bez niezależnych od władzy politycznej sądów - podkreślił Tusk. - Kłopot polega na tym, że mimo że wszystko już zostało powiedziane, to nie na wszystkich to robi wrażenie - zauważył. - Wydaje się, że wielu naszych rodaków ciągle potrzebuje jeszcze czasu, żeby zrozumieć, jak poważne zagrożenie dla nich samych stanowi władza, która chce podporządkować sobie wszystko, włącznie z niezależnymi sądami - dodał.
- Tak naprawdę gdzieś na horyzoncie widać koniec tej władzy, być może dlatego ona szuka coraz bardziej radykalnych środków - ocenił były premier.
"Ile wolności oddamy?"
Szef EPL, pytany o możliwe rozwiązanie tego sporu, powiedział, że musi ono przywrócić autentyczny ład zarówno ustrojowy, jak i moralny. Tłumaczył, że "nie ma tu miejsca na negocjacje ile kto zabierze, a ile kto ustąpi". - To tak, jakbyśmy się zastanawiali, ile wolności oddamy - podkreślił. - Ze strony pana (Jarosława) Kaczyńskiego i PiS-u nie widać gotowości do poważnej rozmowy, która mogłaby być podstawą do mądrego i przyzwoitego kompromisu - ocenił.
Dodał, że ma na tę sprawę "jednoznaczny pogląd". - Obserwowałem, co się działo w państwach europejskich, w których władza chce zrobić zamach na sądownictwo. I tylko tam, gdzie ludzie się organizowali, protestowali, bardzo twardo wywierali presję na władzy, udawało się ten proces zatrzymać - mówił, podając za przykład Rumunię.
- Wiem, że PiS będzie używało hasła "ulica i zagranica", ale ja pamiętam, za czasów młodości, kiedy komuniści dławili wszystko, co wolnościowe. Wtedy tak naprawdę można było liczyć tylko na ludzi, którzy się nie dawali i protestowali, i na pomoc demokratów z całego świata - przypomniał. - Dzisiaj niestety jesteśmy w podobnej sytuacji - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24