Rozstrzygnięcie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w sprawie Macieja Wąsika, jednego z byłych posłów skazanych na karę pozbawienia wolności, potwierdza tylko status tej Izby jako sądu specjalnego stworzonego przez polityków dla ochrony ich własnych interesów - ocenił w mediach społecznościowych profesor Włodzimierz Wróbel, sędzia Sądu Najwyższego. Jak dodał, "rozstrzygnięcie to nie ma jednak znaczenia dla obowiązku wykonania prawomocnie orzeczonej kary".
Sędzia Romuald Dalewski z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego, który miał rozpatrywać wraz z dwoma innymi sędziami odwołanie Macieja Wąsika od decyzji marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu posła, w czwartek jednoosobowo podjął decyzję o przekazaniu akt sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego.
Izba, w której zasiadają neosędziowie wybrani przez powołaną pod rządami PiS neo-KRS, jeszcze tego samego dnia w trzyosobowym składzie uchyliła postanowienie marszałka Sejmu Szymona Hołowni w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Macieja Wąsika (PiS).
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził wcześniej, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego "nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem".
CZYTAJ WIĘCEJ: Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchyliła postanowienie marszałka Sejmu w sprawie Macieja Wąsika
Sędzia Wróbel: orzeczenia tej Izby nie mogą rodzić skutków prawnych
Do sprawy odniósł się w mediach społecznościowych profesor Włodzimierz Wróbel, sędzia Sądu Najwyższego. "Jak wynika z informacji prasowych, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (w składzie: Maria Szczepaniec, Aleksander Stępkowski, Marek Dobrowolski) 'uchyliła' postanowienie marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu poselskiego jednego ze skazanych byłych posłów. Zrobiła to kilka godzin po tym, jak zażalenie owego skazanego wraz z aktami sprawy zostało przekazane do owej Izby przez jednego z sędziów wadliwie powołanych do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego" - napisał.
"Tymczasem Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, utworzona przy Sądzie Najwyższym, ma status takiego samego, politycznego sądu specjalnego jak niesławna Izba Dyscyplinarna. Spełnia wszystkie cechy takiego sądu: stworzona została przez polityków, jako super organ ('nad-sąd'), który ma orzekać w sprawach dla polityków istotnych (wybory, wygaśnięcie mandatów, możliwość uchylenia każdego wyroku Sądu Najwyższego, decydowanie o statusie sędziów SN). Została wyodrębniona organizacyjne, ma własnego prezesa, a wszystkie osoby, które się w niej znalazły, zostały powołane w tej samej upolitycznionej wadliwej procedurze" - przekazał sędzia.
"Orzecznictwo nie tylko Sądu Najwyższego, ale także trybunałów międzynarodowych potwierdziło, że w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie można utworzyć sądu odpowiadającego traktatowym i konstytucyjnym standardom niezawisłości i bezstronności. Wszystkie te cechy sprawiają, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest klasycznym sądem specjalnym, zakazanym przez Konstytucję RP. W związku z tym, orzeczenia tej Izby - podobnie jak orzeczenia Izby Dyscyplinarnej - nie mogą rodzić skutków prawnych, nie są bowiem orzeczeniami sądów przewidzianych w Konstytucji. Nie są też orzeczeniami Sądu Najwyższego" - wyjaśniał sędzia Wróbel.
"To jest powód, dla którego orzeczenia tej Izby nie powinny być uwzględniane przez inne sądy i organy państwa zaś sprawy, które w regulacjach prawnych przekazano do rozpoznawania w tej Izbie, powinny zostać przejęte przez poszczególne Izby Sądu Najwyższego, według ich kompetencji ogólnej" - podkreślił.
Sędzia o "politycznym obiegu zamkniętym"
Jak kontynuował, "niestety politycy, odpowiedzialni za niekonstytucyjne działania w polskim wymiarze sprawiedliwości, zagwarantowali także, by kontrolę nad przekazywaniem spraw do utworzonych przy Sądzie Najwyższym sądów specjalnych (b. Izba Dyscyplinarna, a obecnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izba Odpowiedzialności Zawodowej), sprawowała osoba, która również została wadliwie powołana w upolitycznionych procedurach na stanowisko sędziego SN, a następnie – z naruszeniem Konstytucji RP i ustawy – na funkcję Pierwszego Prezesa SN". "Stworzono w ten sposób polityczny obieg zamknięty, co jeszcze bardziej podkreśla specjalny status owych Izb" - zaznaczył.
"Dzisiejsze rozstrzygnięcie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w sprawie jednego z byłych posłów, skazanych na karę pozbawienia wolności, potwierdza tylko status tej Izby jako sądu specjalnego stworzonego przez polityków dla ochrony ich własnych interesów. Rozstrzygnięcie to nie ma jednak znaczenia dla obowiązku wykonania prawomocnie orzeczonej kary" - podkreślił.
"W przypadku prawomocnego skazania za przestępstwo umyślne na karę pozbawienia wolności wygasa mandat poselski z mocy prawa. Nie potrzeba już do tego żadnego innego orzeczenia sądu czy postanowienia marszałka Sejmu. Marszałek Sejmu ma jedynie stwierdzić ten fakt, publikując stosowne postanowienie w Monitorze Polskim. Na postanowienie marszałka Sejmu można złożyć zażalenie do Sądu Najwyższego. Chodzi o to, żeby sąd zbadał, czy na pewno marszałek stwierdził wygaszenie mandatu dlatego, że zapadło prawomocne orzeczenie sądu skazujące daną osobę za przestępstwo. Są także inne sytuacje, w których powody wygaśnięcia mandatu są mniej oczywiste, i dlatego konieczna jest w tym zakresie kontrola sądu" - zwracał uwagę Wróbel.
"W ramach tej sądowej kontroli Sąd Najwyższy nie może badać, czy prawomocne skazanie było prawidłowe, albo czy w ogóle wolno było wydać wyrok skazujący (bo na przykład prezydent, który zastosował wcześniej akt łaski, uważa, że takiego wyroku nie wolno było wydać). Wszystkie te okoliczności mogą być przez Sąd Najwyższy zbadane, ale w innym trybie: skazany musi złożyć na prawomocny wyrok skazujący skargę, określoną jako 'kasacja'". - podkreślił.
"To już nie tylko jest przypisywanie prezydentowi cech królewskich, ale także magicznych"
Profesor Wróbel napisał, że "całe to postępowanie związane ze stwierdzeniem wygaśnięcia mandatu posła nie ma więc żadnego znaczenia dla wykonania prawomocnie orzeczonej kary pozbawienia wolności". "Sąd Rejonowy, który jest za to wykonanie odpowiedzialny, działa na podstawie wyroku skazującego otrzymanego z Sądu Okręgowego i nie musi czekać na żaden inny dokument, w szczególności na postanowienie marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu posła, bo mając prawomocny wyrok wie, że skazani nie są już posłami" - stwierdził.
"PS. Należy pamiętać, że postanowienie prezydenta o ułaskawieniu byłych posłów dotyczyło innego wyroku - wydanego przez Sąd Rejonowy i skazującego na inną karę. Zmienione przepisy procedury karnej przewidują, że Sąd odwoławczy (sąd II instancji) może teraz sam orzec karę. I tak się stało w przypadku byłych posłów. Sąd Okręgowy zmienił wyrok sądu I instancji i sam orzekł nową karę i środek karny. Obecnie ten wyrok podlega wykonaniu, a nie wyrok Sądu Rejonowego, który wskazano w postanowieniu Prezydenta o ułaskawieniu" - przekazał.
"Nie da się natomiast ułaskawić od kary, której jeszcze nie orzeczono, ani też jej darować. Twierdzenie, że postanowienie Prezydenta RP sprzed kilku lat ułaskawia od kary, którą orzeczono w innym wyroku kilka lat później, ma charakter prawniczej science fiction. To już nie tylko jest przypisywanie prezydentowi cech królewskich, ale także magicznych" - dodał.
Źródło: tvn24.pl