Mówią, że wziął się znikąd, ale on dobrze wie, kim jest. Jako nastolatek chował ojcu "Gazetę Wyborczą". Gdy po latach został radnym, planował "odkażanie" szczecińskich ulic po uczestnikach Marszu Równości. Twierdzi, że potem żałował. Oskarżany o mowę nienawiści Dariusz Matecki w październiku 2023 r. został posłem. Śledziliśmy jego walkę o głosy na szczecińskiej prowincji i w sieci, gdzie sekunduje mu skrajnie prawicowy elektorat.
Służby zatrzymały w piątek 7 marca 2025 r. posła PiS Dariusza Mateckiego. Zostanie "doprowadzony do Prokuratury Krajowej, gdzie prokurator ogłosi mu zarzuty popełnienia sześciu przestępstw oraz przesłucha go w charakterze podejrzanego". Przypominamy sylwetkę polityka Suwerennej Polski, pierwotnie opublikowaną 13 października 2023 roku.
Cytowane w artykule wypowiedzi noszą znamiona nienawistnych i nawołujących do przemocy. Przytaczamy je, bo bez nich artykuł byłby niekompletny.
Kim jest Dariusz Matecki?
Ci, którzy mieli szansę poznać go bliżej, uważają, że inteligentnym ideowcem. Dwukrotnym finalistą olimpiady historycznej i absolwentem najlepszego liceum w Szczecinie. Prawnikiem. Od 11 lat działaczem Solidarnej, a po niedawnej zmianie nazwy - Suwerennej Polski. Ojcem. Synem byłego współpracownika SB, który nawrócił się na Solidarność. Wnukiem bohatera, żołnierza Armii Poznań (po kądzieli). I wnukiem, jak twierdzi jeden z jego oponentów, funkcjonariusza Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który tropił żołnierzy wyklętych (po mieczu). Politykiem, którego działania podzieliły jego rodzinę. Nie wszyscy publicznie przyznają się do tych samych korzeni.
Dariusz Matecki twierdzi, że nie ma słabych stron.
Chronić polskość Szczecina
W Zachodniopomorskiem relacje polsko-niemieckie zacieśniają się po 2007 roku, czyli po wejściu Polski do strefy Schengen. Zwłaszcza dla Polaków mieszkających w Szczecinie i okolicach wszystko się zmienia. Jedni kupują domy po niemieckiej stronie i do pracy w stolicy województwa dojeżdżają autami. Inni znajdują zatrudnienie w Niemczech, tuż przy granicy. Na Wałach Chrobrego, skąd rozciąga się widok na miasto, codziennie słychać niemieckich turystów. Kwitnie polsko-niemiecka współpraca pomiędzy samorządami. Teatralny festiwal Kontrapunkt w swoim repertuarze od lat ma najlepsze niemieckie przedstawienia. Do Berlina na spektakle topowych niemieckich reżyserów wozi polskich widzów specjalny autokar.
Nie wszystkim się to podoba, a najmniej radnemu Dariuszowi Mateckiemu. Na pierwszej stronie jego własnej darmowej gazetki, którą można było znaleźć na szczecińskich osiedlach w trakcie kampanii wyborczej, Matecki pyta: "Czy Szczecin będzie niemiecki?". I dalej: "Równość w stosunkach polsko-niemieckich to jeden z kluczowych dla mnie tematów. Dlaczego Niemcy mają mieć w Polsce przywileje wyborcze, skoro Polacy nie mają takich przywilejów w Niemczech?". Na zdjęciu radny trzyma też napis: "Żadnych obcych kulturowo przymusowych migrantów".
Jest zajętym człowiekiem. Działa w Stowarzyszeniu Fidei Defensor, która ma chronić katolików przed "przestępstwami wyznaniowymi" (Fundusz Sprawiedliwości zasilił organizację milionową dotacją). Pracuje na etacie w szczecińskiej dyrekcji Lasów Państwowych, prowadził media społecznościowe dla Ministerstwa Sprawiedliwości (czy nadal prowadzi, nie wiemy, bo przestał odpisywać na nasze wiadomości).
Ma za sobą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Na początku października Ziobro tak zachwalał Mateckiego: - Jest wielu wartościowych kandydatów, ja w sposób szczególny popieram pana Darka Mateckiego, z racji tego, że się bardzo długo znamy.
Ziobro zaznaczył, że pan Dariusz to człowiek "ofensywny", "pracowity niebywale", "konsekwentny" i sprawny.
Matecki administruje lub współadministruje kilkudziesięcioma stronami na Facebooku, które codziennie uderzają w politycznych adwersarzy: Tuska, Trzaskowskiego, działaczy opozycji.
O byłym premierze: "Żeby kogoś obrazić, trzeba posiadać zdolność honorową. Tusk jej nie ma. To jest człowiek bez honoru, nie mówię tu tylko o jego licznych kłamstwach i manipulacjach. (…) Realizował politykę interesów niemieckich w Polsce. Doprowadził do likwidacji Stoczni Szczecińskiej i tragedii setek szczecińskich rodzin. Wyprzedawał polski majątek, zabrał Polakom pieniądze z OFE, kazał nam pracować do 67 roku życia".
Nagrywa filmiki, na bieżąco komentuje polską politykę i wydarzenia społeczne. Ostatnio wrzucił sporo postów atakujących Agnieszkę Holland za jej najnowszy film "Zielona granica" o kryzysie uchodźczym na granicy polsko-białoruskiej. Pisał: "Agnieszka Holland powinna być objęta infamią w Polsce". To jak na Mateckiego i tak delikatne słowa.
Potrafi i tak:
"Pora na uzbrojenie polskich katolików, konserwatystów. Harcująca lewica w Europie nie boi się niczego, w odpieraniu ich fizycznych ataków jest tylko jedna możliwość, fizyczna samoobrona. Pora dać Polakom broń". A do wpisu dodane zdjęcia człowieka z raną postrzałową głowy.
"Prezydent Paweł Adamowicz nic sobie nie robi z faktu, że Gdańsk zalało 50 mln litrów ścieków, w końcu w jego życiorysie nie jedno szambo już wybijało (OLT Express). Można śmiało powiedzieć 'gówniany' gospodarz miasta". Poniżej fotomontaż, na którym głowa Adamowicz wystaje z sedesu. To z czasów, kiedy Adamowicz jeszcze żył.
"'Donald Tusk powinien trafić pod Trybunał Stanu, sąd wojskowy i pod ścianę'. ZDECYDOWANIE SIĘ Z TYM ZGADZAM! A Ty?".
"Szanowna Ewa Kopacz, po dzisiejszym dniu powinniście pójść w ślady Barbary Blidy. Albo przynajmniej opuścić Polskę. Honor tego wymaga". Barbara Blida, jeśli ktoś nie pamięta, to była posłanka SLD, która popełniła samobójstwo podczas próby zatrzymania przez ABW w 2007 roku, podczas pierwszych rządów PiS.
O znanym z mowy nienawiści byłym duchownym: "Ks. Międlar to wzór dla dzisiejszej młodzieży! Oby więcej takich księży! Kościół bardzo wiele traci dyskryminując go #wartorozmawiać".
"Jestem szowinistą, ale za to... bym tym kozojebcom jaja ucinał... #islam #religiapokoju # kozojebcy".
Z oświadczenia majątkowego za ubiegły rok wynika, że zarobił w 2022 roku 302 tys. zł brutto. Kupił akcje Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej". Zapłacił 100 tysięcy złotych. To dość zaskakująca inwestycja, bo Matecki nie lubi "Wyborczej" tak bardzo, że przed laty - jak nam przyznaje - chował ją przed ojcem.
Od daty zakupu wartość akcji wzrosła o 20 procent.
"Człowiek mem"
Pytam artystę związanego ze Szczecinem, czy wie, kim jest Matecki.
Oczywiście, każdy tutaj to wie. To człowiek mem, którego nikt nie bierze poważnie. Nikt mu już na jego hejt nie odpowiada, bo z nim się po prostu nie rozmawia.
- Gazetkę widziałem. Gra tym, że Szczecin buduje dopiero swoją tożsamość i jest to tożsamość proeuropejska. PiS nie ma tu wielkiego poparcia. Matecki wymyślił temat, który jest stworzony pod jego skrajnie prawicowy elektorat - mówi artysta i prosi o anonimowość. Nie chce widzieć swojego nazwiska obok nazwiska Mateckiego - mówi.
Dodaje, że Matecki głośno sprzeciwiał się spektaklowi "Lwów, nie oddamy", o relacjach polsko-ukraińskich i pamięci historycznej obu narodów.
- To był spektakl z Białegostoku, pokazywany w ramach festiwalu Kontrapunkt. Matecki twierdził, że zakłamuje on rzeczywistość, bo nie pokazywał prostego podziału na katów i ofiary. Wściekł się. Ciekawe, dlaczego radny tak boi się teatru? - pyta artysta.
Matecki prowadzi stronę "Wołyń pamięta", współpracuje z organizacjami kresowymi. Powie mi potem, że spektakl zakłamywał historię o Wołyniu, poza tym nie chodzi do Teatru Współczesnego, bo co drugi żart jest o partii, którą popiera, a artyści nie robią teatru, tylko politykę.
"Niebezpieczne patogeny"
W 2019 roku radny Matecki wraz z działaczami Młodzieży Wszechpolskiej planował udział w akcji "odkażania ulic" po Marszu Równości.
Monika "Pacyfka" Tichy, prezeska fundacji Lambda i organizatorka marszów równości: - Matecki zaktywizował się już przy okazji pierwszego Marszu Równości w Szczecinie, który organizowałam w 2018 roku. Stał na czele kontrmanifestacji, w której brała udział Młodzież Wszechpolska, ale nie ta nasza lokalna, tylko przyjezdna. I ta kontrmanifestacja miała przebieg dosyć agresywny w porównaniu do tych, które widziałam wcześniej w innych miastach w 2018 i w 2017 roku. Myśmy szli, a w ogródku jednego z lokali siedzieli kontrmanifestanci w białych koszulach i udawali gości. W momencie, kiedy marsz się zbliżył, zaczęli wykrzykiwać różne hasła i pokazywać swoje transparenty, ale też rzucać w nas szklankami od piwa, ciężkimi kuflami, popielniczkami. Była to jawna agresja fizyczna.
Tichy opowiada, że rok później, przy okazji następnego Marszu Równości, znów zetknęła się z Mateckim. Wraz z działaczką Młodzieży Wszechpolskiej Małgorzatą Rudzką zapowiadał czyszczenie ulic "po ideologii LGBT", czym wywołał oburzenie wśród osób od lewa do prawa.
- Musieliśmy zmienić trasę marszu, bo prawica wysłała do urzędu miasta zgłoszenie własnego zgromadzenia na placu Solidarności w tym samym czasie. I ich zgłoszenie wpłynęło kilka milisekund (tak!) wcześniej. Oczywiście zrobili to celowo, by utrudnić nam organizację marszu. Akurat po naradzie w sztabie policji przechodziłam przez plac. Patrzę, stoi jakaś grupka ludzi, kamery i mikrofony.
Okazało się, że to radny Matecki z szefową Młodzieży Wszechpolskiej, panią Rudzką. I mówią z taką wielką dumą, że odbili plac Solidarności lewakom, tym bluźniercom, co bezczeszczą nasze świętości narodowe i religijne. Że tego miejsca uświęconego krwią stoczniowców Grudnia '70 nie pozwolą zbezcześcić.Monika "Pacyfka" Tichy
- Matecki dodał, że trwa walka trzeciego pokolenia AK z trzecim pokoleniem SB. "I to my jesteśmy spadkobiercami AK" - powiedział o sobie. Było to o tyle śmieszne, że myśmy już wtedy wiedzieli, że ojciec Mateckiego był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa - opowiada Tichy.
I dodaje: - Matecki przytakiwał Rudzkiej, gdy mówiła o czyszczeniu ulic po zaraźliwych patogenach uczestników Marszu Równości. Dziś wypiera się tego, ale dziennikarze "Wyborczej" mają nagrania. Zresztą widziałam i słyszałam to na własne oczy i uszy. Stałam od niego w odległości dwóch metrów.
Akcja "odkażania ulic" po marszu została źle odebrana nawet w szeregach PiS, media skojarzyły ją z hitlerowskimi Niemcami. O sprawie ówczesny wicerzecznik PiS Radosław Fogiel mówił na antenie RMF: "kompletnie żenujące, godne największego potępienia, nie idzie w parze z tym, co głosi Prawo i Sprawiedliwość".
Monika Tichy: - Matecki dostał po łapkach i nagrania ze swoich mediów społecznościowych szybko skasował.
Krytykować mamy prawo
Fundacja Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, która walczy z mową nienawiści i dyskryminacją, we wrześniu 2019 roku złożyła w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Dariusza Mateckiego, Małgorzatę Rudzką i ks. Tomasza Kancelarczyka.
"Zaplanowali działania zmierzające do prześladowania i stygmatyzowania osób homoseksualnych (…) podżegali do wyrządzenia krzywdy osobom homoseksualnym przez wylewanie obok nich żrących substancji chemicznych przeznaczonych do czyszczenia i dezynfekcji, których opary mogły wywołać oparzenia skóry i dróg oddechowych" - czytamy w zawiadomieniu.
Z prezesem Konradem Dulkowskim rozmawiam w siedzibie fundacji. Teczka Mateckiego jest fioletowa i gruba. Pytam, ile ośrodek ma już z nim spraw.
Dulkowski: - Raz, dwa, trzy, cztery... Dziewięć będzie. A to jeszcze nie wszystkie, bo na przykład w tej chwili Matecki sobie wymyślił, że ja go nękam. Już kilkukrotnie składał u różnych prokuratorów zawiadomienie o uporczywym nękaniu go przeze mnie. Co ciekawe, nie mógł znaleźć żadnego prokuratora, który by się tym zajął. Wreszcie znalazł w Jeleniej Górze. To jest absurd. Facet jest politykiem i pisanie o nim, krytykowanie go jest czymś, do czego mamy prawo.
Prokuratura w Jeleniej Górze potwierdziła, że prowadzi postępowanie z artykułu Kodeksu karnego o uporczywym nękaniu, gdzie w charakterze pokrzywdzonego występuje Dariusz Matecki. I tylko tyle.
Dulkowski opowiada, że wszystko zaczęło się w 2019 roku.
- Złożyliśmy wówczas zawiadomienie w sprawie Mateckiego, do którego było dołączone około 90 stron zrzutów ze stron, które prowadził. Oczywiście na niektórych z tych stron był administratorem, na innych miał uprawnienia. On sam się do tego przyznał w trakcie procesu w trybie wyborczym w roku 2019 i ten proces przerżnął [z powodów proceduralnych - red.]. Chodziło o mowę nienawiści [w zawiadomieniu do prokuratury - red.].
Dulkowski pokazuje w aktach treści, które Matecki wrzucał na swoje strony. Na przykład mem z workami pełnymi śmieci i kobietą w hidżabie. Podpis: "Znajdź kobietę na zdjęciu". Albo słowa "Asfalt musi być na swoim miejscu" jako podpis do zdjęcia przedstawiającego osoby czarnoskóre.
- Paskudne rzeczy. Sprawa trafiła do prokuratora Macieja Młynarczyka z Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga-Północ. To bardzo wydajny prokurator, który nie przegrał żadnej sprawy o przestępstwo z nienawiści, a miał ich 30 rocznie. On się zajął sprawami Mateckiego, połączył to w jedno śledztwo. Nam się nawet wszystkiego nie udało zabezpieczyć, bo Matecki w pewnym momencie zorientował się, że to go obciąża i zaczął kasować - opowiada Dulkowski.
Dulkowski: - Było przeszukanie u Mateckiego w domu. Zatrzymano mu komputery, telefony. Nie wiem, co na nich było. Natomiast z różnych przecieków wiem, że mocne rzeczy. Krótko po tym, jak tylko Młynarczyk to zrobił, sprawę mu odebrano. Przyszli panowie z prokuratury nadrzędnej, czyli z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Zabrali sprawę, zabrali wszystkie dowody. I umorzyli. My stawaliśmy na głowie, próbowaliśmy w różny sposób to zrobić, by się odwołać, by ktoś od nas uzyskał status pokrzywdzonego. Nie udało się.
Prokurator Maciej Młynarczyk odmówił nam komentarza w tej sprawie.
Zapytałam o sprawę Katarzynę Skrzeczkowską, rzeczniczkę Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Bardzo długo czekałam na odpowiedź. W końcu odpisała, że żadnego postępowania "przeciwko" Mateckiemu nie prowadzono. To prawda, bo zarzutów Mateckiemu nie przedstawiono. Wskazałam jednak konkretną sygnaturę akt "w sprawie" o m.in. nawoływanie do nienawiści przez wpisy na Facebooku i publiczne znieważenie grupy ludności. Po tej informacji prokurator Skrzeczkowska już nie odpowiedziała.
Na początku 2021 roku Dariusz Matecki założył swój Ośrodek Monitorowania, tyle że Antypolonizmu.
Na stronie fundacji (taki status ma ta organizacja) można przeczytać: "Prowadzimy działalność, której celem jest inicjowanie i przystępowanie do postępowań sądowych, w szczególności w sprawach cywilnych oraz karnych związanych z nienawiścią do Narodu Polskiego lub Kościoła Rzymskokatolickiego".
Dziadek, ojciec, syn
Konrad Dulkowski to nie jedyny adwersarz Mateckiego. Od 2016 roku jego działalności politycznej przygląda się Piotr Kupś, aktywista, administrator fanpage'a "Ruch Wkur..nych" na Facebooku i "ToNiePrzejdzie" na platformie X (dawniej Twitter), gdzie publikowane są antyrządowe treści.
Piotr Kupś: - Sprawa z Mateckim zaczęła się w 2016 roku, kiedy wszedł do polityki. Też pochodzę ze Szczecina, przerażała mnie jego działalność internetowa. Ujawniłem wtedy prawie 50 profili, którymi administrował Matecki. Skąd się o tym dowiedziałem? To była długa obserwacja. Zauważyłem z podobnych profili, z takich samych nazw, zalew propagandy, filmików, które są spreparowane. I zainteresowałem się, kto może mieć w tym interes. Dla mnie to jest manipulacja czytelnikiem. Sprawia wrażenie rozproszenia opinii, a to tylko opinia jednego człowieka. Od tamtej pory sprawdzam, czy Matecki nie kłamie.
Kupś też już był z Mateckim w sądzie. Za publiczne nazwanie go na swoim profilu na Facebooku i Twitterze słowami takimi, jak "płatny konfident", "damski bokser", "dzban nękający kobiety", "faszysta" i "zwykła faszystowska pała". Dariusz Matecki oskarżył go o zniesławienie i znieważenie (paragrafy 212 i 216 kk). Sąd go jednak uniewinnił. W pierwszej instancji z 9 z 11 zarzutów, za dwa został skazany na karę grzywny. Ale w drugiej instancji, już prawomocnie, uniewinnienie dotyczyły wszystkich 11.
Niedawno Kupś znów naraził się Mateckiemu. Tym razem sprawdził, czy jego ojciec i dziadek faktycznie mogą pochwalić się chlubną walką o wolność ojczyzny. Dariusz Matecki chwalił się życiorysem ojca, który miał działać w Solidarności, i dziadka, który nosił mundur AK.
- Sprawdziłem teczki IPN-u i okazało się, że Matecki pominął fakt, że jego ojciec działał w SB jako TW "Michu". A dziadek owszem, nosił mundur, ale jako żołnierz Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Tropił więc żołnierzy wyklętych - twierdzi Kupś.
Z dokumentów IPN wynika, że Andrzej Matecki faktycznie przez półtora roku był tajnym współpracownikiem PRL-owskich służb. W kwietniu 1979 roku został jednak zwolniony z tej współpracy. Później jednak zmienił front, a w 1983 roku Służba Bezpieczeństwa odnotowała, że jest "zagorzałym katolikiem", "sympatyzuje" z Solidarnością i w ramach retorsji cofnięto mu uprawnienia do pracy w tajnej komórce zabezpieczeń w Narodowym Banku Polskim, gdzie był zatrudniony.
Udało mi się porozmawiać z Andrzejem Mateckim. Potwierdził epizod współpracy z PRL-owskimi służbami. Przyznał, że przeżył hejt, który spadł na syna, natomiast jego własne poglądy zawsze były opozycyjne. Polityka wydaje mu się brudna, a ludzie, zamiast walczyć o ideały gospodarcze, wyciągają takie "coś". To była rozmowa telefoniczna, mieliśmy się jeszcze spotkać, by porozmawiać dłużej. Ostatecznie przeprosił i odwołał spotkanie. Wyjaśnił, że tak mu doradził prawnik w związku z procesem, który zamierzają wytoczyć przeciwko Piotrowi Kupsiowi.
Odpowiadając na zarzuty Kupsia, Matecki doprecyzował, że (chwaląc się życiorysem dziadka) miał na myśli drugiego dziadka, ojca matki, z którym się wychował i który był żołnierzem Armii Poznań wysłanym na roboty przymusowe do Niemiec.
- Nie kłamię w sprawie swojej rodziny. W ani jednym przypadku nie kłamałem w sprawie swojej rodziny. Przeszłości swojego jednego dziadka, przyznam, że nie znam. Ale po tym, jak został zaatakowany, będę występować do IPN-u, żeby to zweryfikować. Bo być może są podawane dane kompletnie innej osoby - powiedział nam potem Matecki.
- Nie powiedziałem nieprawdy. To Matecki zataił niewygodne fakty i próbował zbić na tym kapitał polityczny - twierdzi Kupś.
Gracz czy ideowiec?
Dariusz Matecki jest absolwentem najlepszego liceum w Szczecinie, jednego z najlepszych w Polsce - słynnej "trzynastki". Od moich rozmówców słyszę, że szkoła jest "maszynką" do produkowania laureatów rozmaitych olimpiad. Sam Matecki był dwukrotnym finalistą olimpiady historycznej, jego zdjęcie wisi do dziś na szkolnym korytarzu. Temat pracy? "Losy Polaków na Wschodzie po 17.09.1939".
Stoję w budynku liceum numer trzynaście, przypomina Hogwart z "Harry'ego Pottera". Pytam o Mateckiego dyrektora szkoły Cezarego Urbana, który kiedyś był posłem Platformy Obywatelskiej. Ucina, że nie będzie rozmawiał ani o tym absolwencie, ani o żadnym innym. Sam Matecki nie będzie tym zaskoczony, powie mi później, że dyrektor za nim nie przepadał.
Dlaczego szukam informacji o radnym w jego liceum? W 2018 roku na antenie "Dzień dobry TVN" blogerka modowa Tamara Gonzales Perrea (znana jako Macadamian Girl) opowiadała, że była w szkole nękana za ciemniejszą karnację.
- Zaczęło się od traktowania jak powietrze, wykluczania. Potem przeszło do agresji słownej. A skończyło się przemocą fizyczną. Bywały takie dni, że cała klasa czekała na mnie pod szkołą po zajęciach po to tylko, żeby mnie zaatakować, przewrócić, kopnąć. A jeden z nich, który wykazywał się największa agresją, dzisiaj jest politykiem, działaczem skrajnie prawicowej partii - mówiła Perrea.
Jan Śpiewak, wówczas kandydat na prezydenta Warszawy, ujawnił, że chodzi o Dariusza Mateckiego. Wcześniej Śpiewak był atakowany przez sztab Patryka Jakiego, a Matecki wytykał mu żydowskie korzenie. Na profilu zachodniopomorskiego oddziału Platformy Obywatelskiej pojawił się później wpis, że Matecki to "damski bokser". Matecki pozwał PO w trybie wyborczym i wygrał.
A Śpiewakowi odpowiadał na Twitterze: "Chodziłem z nią do jednej klasy 13 lat (bo nawet do zerówki), nigdy za nią nie przepadałem. Mając około 10 lat jako dziecko powiedziałem kilka słów za dużo, przeprosiłem. To historyczny moment, jeszcze nigdy polityk z pierwszych stron gazet nie wypominał komuś działalności w... podstawówce, w wieku około 10 lat. Gratulacje. Może wypomnisz, że w żłobku innemu dziecku wiaderko zabrałem?".
Dziś blogerka odmawia komentarza w tej sprawie.
Rozmawiam z koleżankami Mateckiego z klasy (proszą o anonimowość): - Nie dziwię się, że Tamara nie chce do tego wracać. Była jakaś historia z rasistowskimi komentarzami wobec niej. Matecki komentował pochodzenie. Jednej z koleżanek wytykał, że ma ukraińskie korzenie.
Pytam, jak go zapamiętały.
Koleżanka pierwsza: - Znam Darka, odkąd skończyliśmy 13 lat. Dla mnie to smutne, co się z nim stało. Zaczęło się już w gimnazjum. Na początku myśleliśmy, że te faszystowskie teksty to takie żarciki, prowokacje. Pod koniec gimnazjum zrozumieliśmy, że to wszystko jest serio. W gimnazjum go nawet lubiłam. Dziś jesteśmy od siebie bardzo daleko. Uważam, że to, co robi, jest straszne i szkodliwe. Jeśli ktoś myśli, że to cyniczny gracz, to się myli. Darek jest ideowcem. Niestety - mówi.
Matecki był zdolnym licealistą, czwórkowo-piątkowym.
- Na początku to był fajny chłopak, potem zaczął robić się coraz dziwniejszy. Pod koniec liceum już z nim nie rozmawiałam. Jego rasistowskie i homofobiczne poglądy raziły mnie. Darek organizował wigilie klasowe, na które przestałam przychodzić. Nie chciałam swoją obecnością legitymizować jego postawy i udawać, że wszystko jest OK - opowiada.
Druga koleżanka: - Odcięłam się od Darka. Z perspektywy czasu myślę, że to jeden z przypadków bardzo niebezpiecznych osób, którym przez młodzieńcze lata ekstremalne poglądy uchodziły na sucho. Były one brane za żarty czy młodzieńcze prowokacje. Po latach okazuje się, że jego white supremacy, ksenofobia, antysemityzm i rasizm znalazły widownię i jego status pozwala mu szerzyć nienawiść. On na pewno nie jest głupi i nie jest ofiarą propagandy czy ONR-owego prania mózgu. Odkąd pamiętam, jego komentarze i "poczucie humoru" były zawsze po faszystowskiej stronie. A że jest inteligentny, to wie, na co sobie może pozwolić i gdzie.
Pytam o niego jego brata, Tomasza Mateckiego, starszego od niego o kilka lat.
Odpisuje mi w mailu: "Praktycznie nie mam kontaktu z Darkiem - kiedyś ze względu na dużą różnicę wieku, a teraz na radykalną różnicę w poglądach i ocenie działań obecnie rządzących".
"Już zawsze zagłosuję na PiS"
Matecki w 2019 roku bezskutecznie starał się o miejsce w Sejmie. Zdobył ponad 7 tysięcy głosów, do mandatu zabrakło ponad 4 tysięcy.
Od lokalnych dziennikarzy w Szczecinie słyszę, że i w tym roku nie ma szans, więc nie prowadzi tu aktywnie swojej kampanii wyborczej. Wziął za to szturmem podszczecińskie wsie i miasteczka: Gryfino, Żabków, Pyrzyce, Chojną, Lipiany. Jeśli wisi tam jakiś plakat wyborczy, to najczęściej jest na nim Dariusz Matecki. Radny wspiera lokalne oddziały Ochotniczej Straży Pożarnej, lubią go tu. Mówią, że słowny, skuteczny. Bo inni politycy to tylko przyjeżdżają i kiwają głowami: "Będzie dobrze". A Matecki jak obieca drogę, to słowa dotrzyma. Rozmawia z ludźmi na festynach i dożynkach, gdzie innych polityków nie widać. Ważne są dla niego sprawy Kościoła.
Matecki wspiera też kontrowersyjnego księdza Tomasza Kancelarczyka, prezesa Fundacji Małych Stópek. Ksiądz słynie z wręczania dzieciom figurek 10-tygodniowych płodów i również planował "odkażać" ulice po Marszu Równości. Kancelarczyk organizuje też marsz dla życia i głośno sprzeciwia się aborcji. Niedawno na Facebooku radny Matecki gratulował duchownemu nominacji do nagrody "Lwów" Ordo Iuris. Nazwał go "wspaniałym kapłanem broniącym życia".
Dzwonię do księdza z prośbą o rozmowę, ale odbiera pracowniczka fundacji. Kancelarczyk po chwili oddzwania. Zaznacza, że tylko z grzeczności. Pytam o Mateckiego, ksiądz odpowiada, że nie będzie ze mną rozmawiał, bo na kontaktach z dziennikarzami TVN24 jeszcze dobrze nie wyszedł. Gdy namawiam, odpowiada, że Matecki to więcej niż znajomy, to bliski mu człowiek. Bo z serca jest za życiem.
Z pracy z Mateckim zadowolony jest też jego szef - dyrektor regionalnej dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie i kolega z listy wyborczej PiS Andrzej Szelążek. Mówi, że jest pewien, że Dariusz będzie bronił lasów i mówił prawdę o ich środowisku i zagrożeniu, jakim jest próba sprywatyzowania przez opozycję Lasów Państwowych.
Paweł Nikitiński, wiceburmistrz Gryfina i członek Suwerennej Polski: - Wie pani, w polityce, poza wiedzą, doświadczeniem, trzeba mieć też mentalną siłę. To, co w tej chwili dzieje się wokół Dariusza Mateckiego, i sposób, w który też traktowana jest Suwerenna Polska w niektórych obszarach, wymaga mentalnej siły... Trzeba mieć grubą skórę i umieć wytrzymać psychicznie bezpodstawne ataki, zwłaszcza że czasami to wprost akty agresji trudne do zaakceptowania.
"Pan Matecki z mojej listy, to powiesiłam"
Pukam do jednego z domów w Gryfinie, gdzie na płocie wiszą dwa plakaty wyborcze Mateckiego, na jednym jest w towarzystwie Patryka Jakiego. Pytam gospodynię o plakaty. Mówi, że nie podobają się jej moje pytania i nie będzie udzielać odpowiedzi.
W Żabkowie, długiej wsi między Szczecinem a Pyrzycami, przy drodze głównej stoi mały dom. Naprzeciwko bramy na zydelku siedzi starsza pani. Pytam, skąd u niej plakat Mateckiego, czy będzie na niego głosować i za co go ceni.
- Za PiS-u ja mam lepiej, bo 2500 zł emerytury, a miałam 800 zł. Mąż nie żyje już 27 lat… - urywa.
Gospodyni mówi przez łzy.
- Mąż pracował w stoczni, dobrze zarabiał. Dom w środku zdążył zrobić, a dachu nie. Teraz dopiero ten dach kończę. Ja na PiS to już zawsze będę głosować. Pan Matecki z mojej listy, to powiesiłam. Dwaj chłopcy od niego przyjechali ze Szczecina i zapytali, czy ten plakat może tu być. Wnuk mi pomógł zawiesić, bo mnie ciężko było. A plakatów mam dużo więcej.
W Pyrzycach cały słup ogłoszeniowy obok kościoła i urzędu miasta oklejony zdjęciami Mateckiego. Na jednym z nich radny wskazuje swoje wyborcze postulaty:
Mówi "tak":
- suwerenności Polski,
- bezpieczeństwu,
- obronie złotówki,
- życiu i rodzinie.
Jest przeciwko:
- federalizacji UE,
- nielegalnym imigrantom,
- zakazowi samochodów spalinowych,
- cywilizacji śmierci.
Wiem, że się mnie boją
Jadę akurat z podszczecińskiego Babina do Lipian na obrzeżach województwa, gdy dzwoni do mnie Dariusz Matecki. Umawiamy się na spotkanie na dożynkach w Żarczynie, wsi oddalonej pół godziny drogi autem od Szczecina.
Pierwsze wrażenie: sympatyczny.
Matecki w niebieskiej koszuli stoi otoczony najbliższymi współpracownikami: Pawłem Nikitińskim, wiceburmistrzem Gryfina, Łukaszem Kamińskim, działaczem Suwerennej Polski. Jest jeszcze dwóch innych działaczy. Matecki podkreśla, że nie rozmawia z TVN-em, ale teraz zrobił wyjątek. Jest zły, że dzwoniłam do jego ojca. Chce, by naszej rozmowie przysłuchiwał się Łukasz Kamiński i nagrywał ją swoim dyktafonem. Zgadzam się.
Na wszystkie pytania ma odpowiedź.
Zaznacza, że wie, że różni nas światopogląd, że możemy się nie zgadzać. Podkreśla, że ma prawo do własnego zdania, swoich opinii, krytyki. Jest pewny siebie, ale nie zarozumiały. Stanowczy, ale do ostatniego słowa uprzejmy. Sprawia wrażenie, że trudno go wyprowadzić z równowagi. Czasem odpowiada drwiąco, ale nie obraźliwie. Potrafi zażartować, pytając, kiedy opublikuję o nim "ten paszkwil". Wydaje się, że ma plan i dobrze wie, co robi. I jest całkowicie przekonany o słuszności swoich działań.
Pytam Mateckiego o to, dlaczego chciał odkażać ulicę po Marszu Równości w 2019 roku.
- Mieliśmy zorganizować taki wiec prorodzinny. I nagle ta dziewczyna wypaliła o dezynfekcji ulic. Ktoś mnie spytał, czy to jest dezynfekcja ulic po osobach LGBT. Ja odpowiedziałem, że to jest dezynfekcja po ideologii - odpowiada. - Mogłem się od razu od tego odciąć. To był mój błąd wtedy. Ja tego nie organizowałem. Nie byłem pomysłodawcą. Wszędzie opisali oczywiście, że ja byłem tego pomysłodawcą. I taka już przylgnęła łatka, że ja to robiłem. Nie mam nic przeciwko mniejszościom seksualnym. Przyjaźnię się z gejem. Natomiast jestem przeciwko małżeństwom homoseksualnym i to mój polityczny pogląd.
Pytam o to, czy nękał Tamarę Gonzales Perreę.
Matecki: - To były dziecięce konflikty. Nikogo nie nękałem, rywalizowaliśmy o oceny, bo byliśmy najlepszymi uczniami w klasie. Już po maturze Tamara przyjeżdżała nawet na imprezy do mojego rodzinnego domu.
Pytam, czy to prawda, że atakował ukraińską działaczkę za to, że powiedziała publicznie, że jest za aborcją.
- To prawda - przyznaje. - To atak światopoglądowy i nie ma nic wspólnego z jej pochodzeniem. Atakowałbym tak samo Polkę czy Niemkę. Nie jestem antyukraiński. Rodzice pomagali jednej z ukraińskich rodzin po wybuchu wojny, przyjaźnimy się do dziś.
O współpracy z księdzem Kancelarczykiem mówi: - To chyba oczywiste, że ksiądz broni prawa do życia, w końcu to ksiądz. Poza tym ksiądz Kancelarczyk realnie pomaga kobietom w potrzebie - zapewnia Matecki. - Jak dziewczyna jest bita w domu, to załatwia mieszkanie, ubrania, by mogła wyjść jakoś z tej sytuacji. Jak jest w ciąży, a chłopak zostawił, nie ma wsparcia w rodzinie i myśli o aborcji, to oni pomagają. Wspieram finansowo tę fundację, bo wiem, na jakie wsparcie idą te pieniądze. Tego księdza można stawiać za wzór. Chciałbym, żeby feministki tak kobietom pomagały - mówi radny.
- Pomagają, ale inaczej i w trochę innych sytuacjach - wtrącam.
- Ja ich za to nie krytykuję, niech pomaga i ksiądz Tomek, i feministki niech pomagają.
Pytam, dlaczego mówi się o nim, że jest niebezpieczny, bezwzględny, zaszczuwa ludzi.
- Nie mam immunitetu i kto mnie za coś pozwał? To ci ludzie mnie zaszczuwają - odpowiada. Podaje przykład dziennikarki, która miała napisać, że Matecki bierze publiczne pieniądze na swoje kampanie.
- A nie bierze pan?
- Nie. Finansuję z prywatnych środków - zapewnia.
A słynne konta, które hejtują politycznych adwersarzy?
- Stąd może być ta nienawiść. Przede wszystkim mam zasięgi w internecie. I to nie są jakieś boty. Mam fanpage'e Suwerennej Polski, mam potworzone fanowskie grupy związane z Suwerenną Polską, związane z PiS-em, z działaczami naszej partii. No, ale to są rzeczy, które każdy może sobie założyć. I każdy może mieć. To są po prostu grupy, gdzie ludzie sami dołączają.
- Pan tym administruje - mówię.
- Jestem administratorem - odpowiada Matecki. - Ludzie mnie zapraszają sami do administrowania taką grupą, bo to daje możliwość udostępnienia treści w grupie - dodaje.
- Dużo pan ma tych stron? - pytam.
- Około kilkudziesięciu. Tylko to są strony, które też bardzo często są oficjalnymi stronami polityków, na przykład ministra Ziobro konto mam dostępne. To nie są jakieś konta, które są fikcyjne. Nie kupuję sobie obserwujących z Bangladeszu. To by była głupota. Moje zasięgi w sieci budowałem od lat kampaniami reklamowymi, które są normalnie dostępne, czy to na Google, czy to na Facebooku. Wydaję na to swoje prywatne pieniądze.
- Boją się pana w PiS-ie. Wie pan o tym? - pytam, bo słyszałam o tym od lokalnych polityków.
Matecki: - Wiem. Sukcesów trochę mam w ciągu tych czterech lat. Zostałem najaktywniejszym radnym w historii Szczecina, jeśli chodzi o te wszystkie interpelacje, wyjazdy, pomoc ludziom. Masę konferencji organizowaliśmy, gdzie pokazywaliśmy totalne absurdy, takie jak na przykład dawanie ludziom mieszkania na remont, gdzie cały budynek jest zapleśniały. To są biedni najczęściej ludzie. Kobieta wrzuciła na przykład kilkadziesiąt tysięcy w remont, po czym przez to, że miasto nie wyremontowało budynku, to wszystko jej zapleśniało. No i ona zostaje z niczym. Z wielkim grzybem na ścianie i z chorym dzieckiem, które prawdopodobnie przez tego grzyba będzie też chore. To są sprawy, w których działam.
Gdy pytam, czym zamierza wkurzyć lewicę, gdy dostanie mandat, odpowiada, że mógłby mówić o tym kilka godzin. Na początek odbierze prawa wyborcze mniejszościom narodowym.
- Skoro my nie mamy ich na Litwie czy w Niemczech, to dlaczego oni mają mieć je u nas? - pyta. - Jak oni nam dadzą, to my im też.
Nic złego nie zrobiłem
Jest jeszcze jedna sprawa, o którą muszę zapytać radnego Mateckiego. Sprawa posłanki KO Magdaleny Filiks i jej rodzinnej tragedii, z którą Matecki przez wielu moich rozmówców jest łączony.
Pod koniec 2022 roku Radio Szczecin (a zaraz potem TVP) ujawnia informację, że w szeregach Platformy Obywatelskiej działał człowiek, który został później skazany za pedofilię. Radio podaje też, że jedną z jego ofiar było dziecko szczecińskiej posłanki.
Radny Matecki dwie godziny po publikacji Radia Szczecin, o godz. 9.05 rano, wrzuca post ze zdjęciem, na którym jest Magdalena Filiks i Krzysztof F. (ma zakryte oczy czarnym prostokątem). Podpis: "Cześć Magdalena Filiks. Kolega stracił oczy, chociaż w rejestrze będzie bez okularów. #barlinek".
W lutym tego roku syn posłanki popełnił samobójstwo, a ona sama stała się ofiarą medialnej nagonki ze strony wielu sympatyków obozu władzy. Hejterzy obwiniali ją o śmierć syna, uderzali w jej działalność polityczną. Filiks po pogrzebie napisała na Twitterze: "Potrzebuję spokoju. Ale prokurator Ziobry postanowił odebrać nam i czas żałoby i wszystko, co nam zostało po Mikołaju łącznie z dobrą pamięcią o nim i jego godnością. Wyrywa nas codziennie z tego spokoju. Nic więcej nie było nam potrzebne niż spokój. Odebraliście nam to".
CZYTAJ TEŻ NA KONKRET24: "KALENDARIUM SYSTEMOWEGO ZŁA. OD PUBLIKACJI MEDIÓW RZĄDOWYCH DO ŚMIERCI DZIECKA" >>>
"Gazeta Wyborcza" informuje później, że publikacja, która pozwoliła zidentyfikować posłankę i jej syna, miała być zemstą za jej zainteresowanie działaniami w szczecińskich strukturach Lasów Państwowych i warunkami, na jakich zatrudniony jest tam radny Matecki. Informator zatrudniony w Lasach Państwowych miał powiadomić Filiks, że już w połowie grudnia odbyło się spotkanie, na którym miały paść słowa: "Musimy tę szmatę uciszyć".
Już po publikacji reportażu Matecki nazwał Filiks "wulgarną zadymiarą" i "skrajną manipulantką".
Pytam go o tę sprawę.
- To bzdura, że pani Filiks sprawdzała, co dzieje się w Lasach, a ja w odwecie zaszczułem jej dziecko. Zobaczyłem informację na Radiu Szczecin. Od razu znalazłem profil tego człowieka i umieściłem na Twitterze tego skazanego pedofila. I umieściłem w internecie właściwie wszystkie zdjęcia z politykami, które on miał. Nie tylko z Magdą Filiks. Bo ja nie wiedziałem na początku, że to chodzi o nią. Dopiero później się dowiedziałem. No i to jest cała moja tak zwana nagonka na tego chłopaka. Nic złego w tej sprawie nie zrobiłem. Nie ja to nagłośniłem, nie ja to wynosiłem. A główną winną osobą jest ta, która skrzywdziła tego chłopaka, on miał problemy psychiczne już wcześniej. Ja tej rodzinie bardzo współczuję.
- Uważa pan, że to było dobre, że jego nazwisko wypłynęło? - pytam.
Matecki: - Nie będę tego oceniać, ja tego nie zrobiłem.
- Ale jako ojciec, jak pan to ocenia? - dopytuję.
- Sama ta informacja nie miała wpływu na to samobójstwo. To jest moja prywatna opinia.
Magdalena Filiks wolała nie wypowiadać się na temat Dariusza Mateckiego.
suwerenności Polski,
bezpieczeństwu,
obronie złotówki,
życiu i rodzinie.
federalizacji UE,
nielegalnym imigrantom,
zakazowi samochodów spalinowych,
cywilizacji śmierci.
Autorka/Autor: Iga Dzieciuchowicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24
Temat: Zbigniew Ziobro