Decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie fałszywych zeznań, jakie miał składać w przeszłości Daniel Obajtek, podjęła w 2016 roku asesor, a nie prokurator - informuje wtorkowa "Gazeta Wyborcza". Chodzi o sprawę, która jest pochodną procesu, w którym obecny prezes PKN Orlen zeznawał jako świadek. Zdaniem jednego z rozmówców dziennika jest to przykład "kolejnej sprawy uwalonej z powodów politycznych".
Gazeta Wyborcza" opublikowała w piątek "taśmy Obajtka", czyli nagrania rozmów telefonicznych z 2009 roku, kiedy Daniel Obajtek, obecny prezes Orlenu, był wójtem Pcimia. Na nagraniach, według dziennika, rozmawia z mężczyzną pracującym dla spółki TT Plast. Obajtek - pisze "Wyborcza" - "wydaje pracownikowi polecenia, zleca rozmowy z klientami, decyduje o urlopach" i "z tylnego siedzenia kieruje spółką TT Plast". A przepisy - zwraca uwagę "GW" - zabraniają łączenia posady wójta z działalnością w biznesie. TT Plast jest konkurencją dla Elektroplastu - firmy wujów Obajtka: Romana i Józefa Lisów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Obajtek jako wójt "z tylnego siedzenia kierował spółką", miał skłamać przed sądem. "Wyborcza" publikuje taśmy >>>
Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie fałszywych zeznań
We wtorek "Wyborcza" zamieściła kolejną publikację na temat przeszłości Daniela Obajtka z czasów sprzed prezesury Orlenu. Tym razem przybliża okoliczności działań prokuratury w jego sprawie z roku 2016. Chodzi o odmowę wszczęcia śledztwa w sprawie fałszywych zeznań, jakie miał składać obecny prezes Orlen.
Żeby przedstawić sprawę, należy cofnąć się do grudnia 2014 roku. Wtedy to przed sądem toczył się proces Romana i Józefa Lisów, współwłaścicieli Elektroplastu, którzy byli oskarżeni o wyłudzenie 200 tysięcy złotych unijnych dotacji. Obajtek zeznawał w tej sprawie jako świadek i zapewniał, że nigdy nie był "cichym wspólnikiem spółki TT Plast".
Niecałe dwa lata później, w 2016 roku - pisze "Gazeta Wyborcza" - Roman Lis zawiadomił krakowską prokuraturę o podejrzeniu złożenia fałszywych zeznań przez Obajtka. Z informacji "GW" wynika, że "wuj obecnego prezesa Orlenu jako dowód dołączył dysk z nagraniami rozmów z Szymonem oraz ich pisemną transkrypcję".
Za składanie fałszywych zeznań grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Jednak prokuratura - podaje dziennik - "już po miesiącu zdecydowała, że nie będzie badać sprawy ze względu na brak znamion czynu zabronionego". Obajtek - zaznacza - był już wtedy szefem państwowej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
"Gazeta Wyborcza": decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa podjęła asesor
We wtorkowej publikacji "GW" pisze, że decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa wydała Katarzyna Miszograj, która była wówczas asesorem, czyli kimś, kto - jak zauważa dziennik - "pod okiem doświadczonych prokuratorów dopiero uczy się zawodu, a wszystkie jego decyzje musi zaakceptować nadzorujący go śledczy".
"Pozycja zawodowa asesora jest wyjątkowo słaba, bo po trzech latach jego praca jest oceniana. I ci, którzy wypadną dobrze w oczach przełożonych, otrzymują nominację do prokuratury rejonowej" - pisze "Wyborcza" w komentarzu.
Następnie dziennik informuje, że Katarzyna Miszograj to obecnie prokurator w Prokuraturze Rejonowej Kraków-Śródmieście Wschód, a nominację dostała w kwietniu 2018 roku, na mocy decyzji prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Dziennik przekazuje także, że jego redakcji nie udało się ustalić, kto przydzielił Miszograj "tak newralgiczną sprawę i kto zaaprobował jej decyzję o odmowie wszczęcia". Wskazuje jednak, że z reguły robi to jeden z szefów jednostki.
"Wyborcza" donosi również, że ówczesna asesor Miszograj nie odsłuchała nagrań, które zostały dołączone przez wuja Obajtka. "Prokurator zapoznał się z załączonymi do zawiadomienia transkrypcjami zapisów rozmów telefonicznych" - cytuje odpowiedź otrzymaną z prokuratury.
Dziennik pisze także, że decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa "jest lakoniczna - nieco ponad dwie strony".
"Kolejna sprawa uwalona z powodów politycznych"
W dalszej części artykułu "GW" przytacza opinię kilku kilku "doświadczonych", ale niewymienionych z nazwiska prokuratorów, którzy oceniają podjętą wówczas przez Miszograj decyzję.
"Głupoty napisała ta dziewczyna. Nie dziwię się, że nagrań nie odsłuchała, bo nie dałoby się odmówić - mówi jeden z rozmówców dziennika. Dodaje, że to "kolejna sprawa uwalona z powodów politycznych". "Widać, że wie, skąd wiatr wieje. Nie mogła nie wiedzieć, kto to Obajtek [był wówczas szefem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa - przyp. red]" - dodaje inny prokurator. Jeszcze inny wskazuje, że "ona być może miała inne zdanie niż nadzorujący ją prokurator, ale żaden asesor się nie postawi".
Źródło: Gazeta Wyborcza