Odszedł Marek Edelman. Człowiek niezłomny, dla którego największą wartością zawsze były życie i wolność. W jednym z ostatnich wywiadów - filmie poświęconym życiu jednego z największych bohaterów wojny i czasów powojennych, Marek Edelman szczerze opowiada, co myśli o życiu, ludziach, miłości i Bogu.
Marek Edelman to polski i żydowski bohater. Najpierw - przywódca w czasach Powstania w Getcie Warszawskim, potem lekarz kardiolog, działacz opozycyjny. Przy tym - również wrażliwy i wyrazisty. Człowiek wielkiego serca. Ateista. Wierzący jedynie w to, że ludzie... kiedyś będą lepsi.
Człowiek jest zły. Ale najważniejszy
- Człowiek jest zły. Gdyby nie był zły, to by nie zaistniał. Tysiące lat temu człowiek wybił wszystkich swoich rówieśników i został sam. I na tym polega to nieszczęście. Człowiek jest zły, ma podły charakter - ostrymi słowami atakuje ludzki gatunek człowiek, który od innych ludzi zaznał ogromnych cierpień. - Ja wierzę w to, że człowiek się jednak poprawi. Ta mutacja ludzka może będzie lepsza i może odejdzie od tej nienawiści - mówił bohater Powstania w Getcie Warszawskim, który w piątek 2 października zmarł w wieku 87 lat.
"Boga nie było"
Chociaż tak źle wypowiadał się o ludziach, to właśnie człowiek był dla niego najważniejszy. Człowiek i jego chęć życia. Dlatego między innymi został chirurgiem. - Chodzi o to, żeby być z człowiekiem do samego końca. By przedłużyć mu życie. Człowiek chce żyć, nie chce umierać. Chce jeszcze zobaczyć bliskich i trzeba dawać mu nadzieję, że będzie żył - tłumaczy w filmie o sobie "Marek Edelman. Życie. Po prostu". Stąd - wyznaje - trudno mu wierzyć w Boga.
- Bóg w ogóle nie istniał w getcie, bo gdzie On był? Jeżeli Bóg każe zabijać ludzi, to nie ma Boga. Co to miało z Bogiem wspólnego? Sprawa Boga w bandytyzmie hitlerowskim nie istniała - tłumaczy powody swojej niewiary. - Pan Bóg nie jest wszystkim, tylko rozum ludzki, to jak on pojmuje otaczającą go rzeczywistość. Jak Bóg chce go zabić, to człowiek nie podstawia głowy, tylko ucieka. Więc gdzie tu jest boska rzecz? To jest ludzka rzecz. Jak gnębiony, głodny człowiek w obozie może wierzyć, że Bóg tak chce? Nie, to człowiek tak chce - twierdził Edelman.
Głód prowadził na śmierć
Sprawa głodu była jedną z najgorszych w czasie wojny. - W dzisiejszych czasach nikt nie wie, co to jest głód. Co to znaczy nie jeść osiem dni z rzędu. I co ja mam powiedzieć o ludziach, którzy wierzyli, że jak pojadą do obozu, to dostaną 3 kilo chleba? Nie można w ogóle tak pytać! Jak wy nie wiecie, co to jest głód, to jak możecie w ogóle coś takiego... - zrugał dziennikarzy lekarz. - A wiecie, kto to jest chaper? Człowiek, który kradł jedzenie na targu i od razu jadł. Ktoś kupił wydał ostatnie pieniądze na chleb, a tu chap i jedzenia nie ma. I co powiedzieć o takich? Przecież kradli z głodu! Ja miałem dobrze. Ja nie czułem głodu - wyznał bohater getta.
Przetrwać pozwalała miłość
Oprócz jedzenia, aby przeżyć, ludzie potrzebowali miłości. - Samotność była najgorsza - wspominał. - Bez bliskości, bez uczucia, przyjaźni, miłości przetrwać było bardzo trudno - dodał i opowiedział przy tym miłosną historię pewnej młodej dziewczyny. - Przynajmniej miała dwa miesiące szczęścia - podsumował je związek z jednym z chłopców. Zanim oboje zginęli.
"Zawsze trzeba pamiętać"
Edelman przeżył. Dożył nawet czasów wolnej Polski, demokracji i kolejnych rocznic pamięci. - Odbywaliśmy z Markiem spacer po Warszawie - wspominał także już nieżyjący - Bronisław Geremek. - On nie wspominał miejsc, tylko ludzi. Każdego, którego już nie ma. Gdy byliśmy wiele lat później w Niemczech, Marek przypominał współczesnym Niemcom, że nigdy nie mogą zapomnieć o tym, co było. Nigdy nie mogą wyzbyć się odpowiedzialności. To mógł powiedzieć tylko Marek Edelman - mówił Geremek.
A kto się zajmie nami?
Hanna Krall, autorka słynnego wywiadu-rzeki z Markiem Edelmanem "Zdążyć przed Panem Bogiem" mówiła z kolei o misji Edelmana. - On nie czuł strachu, dlatego był przywódcą, a potem chirurgiem. Chciał wszystkich tych, którzy się bali śmierci uspokajać, prowadzić ich przez nią. Zastanawiam się tylko co będzie, gdy to on odejdzie. Kto się wtedy zajmie naszym umieraniem? - spytała na koniec Krall.
Źródło: tvn24.pl, TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN/"Marek Edelman. Życie. Po prostu"