Państwowa Komisja Wyborcza pod koniec sierpnia ma zdecydować w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych. Money.pl pisze, że z jego nieoficjalnych ustaleń wynika, iż potencjalne nieprawidłowości w finansowaniu kampanii partii Jarosława Kaczyńskiego państwowe instytucje RCL i NASK podliczyły na ponad 700 tysięcy złotych. "Wszystko jest jeszcze w analizach. PKW zapoznaje się z nadsyłanymi materiałami, przez co wszelkie rachunki są płynne. Nie ma dnia, żeby coś nowego nie wpłynęło" - wskazuje rozmówca portalu.
Państwowa Komisja Wyborcza odroczyła do 29 sierpnia posiedzenie w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych. Komisja uzasadniła to koniecznością zwrócenia się do dwóch państwowych instytucji: Rządowego Centrum Legislacji (RCL) oraz Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), aby wyjaśnić wątpliwości. Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak uzasadniał, że w pismach przesłanych wcześniej z RCL zabrakło szczegółowych wyliczeń dotyczących wynagrodzeń i zakresu czynności zatrudnionych tam osób. W materiałach z NASK zabrakło wyliczeń dotyczących wartości raportów.
Czytaj też: Ile mogą wydać komitety wyborcze na kampanię?
Nieoficjalnie: kwota przekracza 500 tysięcy złotych
Money.pl zwraca uwagę, że "aby Komisja w ogóle mogła wejść w procedurę odrzucania sprawozdania wyborczego, trzeba wykazać nieprawidłowości na minimum 1 procent wydatków komitetu wyborczego" i dodaje, że w przypadku PiS to około 387 tysięcy złotych. Portal przypomina, że Rządowe Centrum Legislacji podsumowało wydatki kampanijne ówczesnego szefa tej instytucji i startującego do Sejmu Krzysztofa Szczuckiego na około 214 tysięcy złotych.
Zobacz też: Berek o nieprawidłowościach w RCL: są dokumenty z mediów społecznościowych pana Szczuckiego i jego kolegów
"To oznaczało, że - bazując na samych wyliczeniach RCL - PKW brakowało jeszcze około 173 tysięcy złotych, by mieć minimalne formalne podstawy do ewentualnego odrzucenia sprawozdania PiS" - pisze money.pl. Portal zaznacza, że kluczowa jest więc kwota, jaką wskaże tutaj NASK. "Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że kwota wskazana przez NASK, jako koszt działań potencjalnie kampanijnych, przekracza 500 tysięcy złotych" - czytamy. PKW potwierdza, że wpłynęły do niej materiały z NASK, ale jej przedstawiciele nie potwierdzają tej informacji.
Zobacz też: PKW z kolejnymi dokumentami w sprawie PiS
"Teoretycznie to wszystko oznacza, że już same wyliczenia RCL i NASK mogą pozwolić PKW na odrzucenie sprawozdania wyborczego PiS. Bo łączna wskazana przez nie kwota jest o prawie 330 tysięcy złotych wyższa niż wspomniane niezbędne minimum, czyli około 387 tysięcy" - czytamy. Podsumowano, że z nieoficjalnych ustaleń wynika, że "potencjalne nieprawidłowości w finansowaniu kampanii wyborczej partii Jarosława Kaczyńskiego RCL i NASK podliczyły na ponad 700 tysięcy". "To oznacza, że już same te wyliczenia, o ile uzna je także PKW, wystarczą do nałożenia sankcji finansowych na PiS" - dodano.
"Nie ma dnia, żeby coś nowego nie wpłynęło"
Portal pisze także, że potencjalne konsekwencje dla partii Jarosława Kaczyńskiego mogą okazać się dotkliwe. "Komitet deklaruje, że na kampanię wydał 38,7 miliona złotych. Gdyby decyzja PKW była negatywna - czyli sprawozdanie zostanie odrzucone - i podtrzymał ją Sąd Najwyższy, to partia musi się liczyć z utratą do 75 procent dotacji, czyli maksymalnie około 26 milionów złotych" - wylicza money.pl. I dodaje, że "prawdopodobnie analogiczna decyzja dotyczyłaby subwencji, czyli corocznego transferu dla partii politycznych z budżetu (ta będzie wyliczana po wakacjach na podstawie sprawozdań partii politycznych)". "PiS liczy tu na 26 milionów rocznie. Obcięcie jej o trzy czwarte oznacza, że w ciągu czterech lat PiS łącznie, zamiast 140 milionów, dostanie nawet o 105 milionów mniej" - dodano.
Zdaniem autorów publikacji "to utrudniłoby partii nie tylko bieżące funkcjonowanie, ale również sfinansowanie kampanii kandydatowi na nadchodzące wybory prezydenckie".
"Wszystko jest jeszcze w analizach. PKW zapoznaje się z nadsyłanymi materiałami, przez co wszelkie rachunki są płynne. Nie ma dnia, żeby coś nowego nie wpłynęło" - wskazuje rozmówca portalu.
Europoseł Szczerba złożył zawiadomienie w prokuraturze
14 sierpnia europoseł PO Michał Szczerba złożył w Prokuraturze Krajowej zawiadomienie w sprawie nieprawidłowości w finansowaniu kampanii wyborczej PiS. Jak mówił dziennikarzom, zebrane materiały liczą pięć tysięcy stron - są to faktury, potwierdzenia przelewów, materiały graficzne, które zostaną przekazane prokuraturze na nośniku elektronicznym. Europoseł PO wyjaśnił, że dokumenty dotyczą wykorzystywania do ubiegłorocznej kampanii wyborczej PiS środków Fundacji KGHM Polska Miedź, Kostrzyńskiej-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i spółki BERM. Jak mówił, łącznie chodzi o kwotę 1,2 miliona złotych.
18 sierpnia Szczerba napisał w mediach społecznościowych, że "kolejne pół miliona dla spółki Berm wyprowadzone na bezprawną kampanię Jacka Sasina i PiS". Poinformował, że KGHM podpisał 25 września umowę z firmą Berm na sponsoring imprezy, która odbyła się kilka dni wcześniej. Poseł PiS i były minister aktywów państwowych zapewnia, że nie korzystał z usług spółki.
Do wypowiedzi europosła PO Sasin odniósł się na swoim profilu na X. "Kolejny raz TVP (tj. TVPlatforma) wspólnie z posłem Michałem Szczerbą prowadzą festiwal ordynarnych kłamstw na mój temat. Powtarzam kolejny raz - nie znam spółki Berm, nie korzystałem z jej usług, ani nie prosiłem nikogo, by robił to w moim imieniu. Każde oszczerstwo spotka się z reakcją zmierzającą do ochrony dobrego imienia" - stwierdził. Dodał, że "równie dobrze można teraz wyciągnąć wszystkie umowy i faktury, które firma Berm zawarła ze spółkami Skarbu Państwa - zarówno obecnie, jak i za rządów PO w latach 2008-2015 - i podważyć ich zasadność". "Firma, z którą osobiście się nie zetknąłem, współpracuje ze spółkami Skarbu Państwa od kilkunastu lat, więc naprawdę, znajdźcie sobie lepszy temat do sensacji" - napisał były minister aktywów państwowych.
Na nieprawidłowości dotyczące finansowania zeszłorocznej kampanii przez PiS wskazywał też między innymi minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar, który w czerwcu zwrócił się do PKW o zbadanie sprawy wydatków z Funduszu Sprawiedliwości, a w sierpniu złożył do Komisji zawiadomienie w sprawie klipu z września 2023 roku, w którym występował ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Źródło: money.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Nowak/PAP