214 tysięcy złotych - to kwota, jaka pojawia się w materiałach Rządowego Centrum Legislacji przesłanych Państwowej Komisji Wyborczej. Tyle miano wydać niezgodnie z celami działalności RCL na kampanię wyborczą jej ówczesnego szefa Krzysztofa Szczuckiego - pisze portal money.pl.
Państwowa Komisja Wyborcza odroczyła do 29 sierpnia posiedzenie ws. sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych. Komisja uzasadniła to koniecznością zwrócenia się do dwóch państwowych instytucji: Rządowego Centrum Legislacji (RCL) oraz Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), by wyjaśnić wątpliwości.
Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak uzasadniał, że w pismach przesłanych wcześniej z RCL zabrakło szczegółowych wyliczeń dotyczących wynagrodzeń i zakresu czynności zatrudnionych tam osób. W materiałach z NASK zabrakło wyliczeń dotyczących wartości raportów.
Obie instytucje miały przekazać dokumenty do ubiegłego piątku. W piątek w południe rzecznik PKW potwierdził przekazanie materiałów przez RCL. W poniedziałek poinformował, że wpłynęły dokumenty z NASK, o które poproszono w związku ze sprawozdaniem.
Wydatki ekipy Szczuckiego
Jak ustalili dziennikarze money.pl Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, "w materiałach, które RCL kilka dni temu przesłało do PKW, nieprawidłowości za sam okres kampanii wyborczej podliczono na kwotę ok. 214 tys. zł. To - jak zaznacza portal - ponad połowa tego, co potrzeba do odrzucenia sprawozdania komitetu.
Zgodnie z przepisami PKW odrzuca sprawozdanie, gdy nieprawidłowości w wydatkach na kampanię wyborczą przekraczają 1 procent całej kwoty przychodów komitetu wyborczego. PiS na kampanię wydało niemal 39 milionów złotych - jeden procent od tej kwoty to blisko 390 tysięcy złotych.
Jak wyjaśnia portal, na wspomnianą wyżej kwotę nieprawidłowości (ok. 214 tys. zł) składają się trzy elementy:
- 183 tys. zł - łączny koszt zatrudnienia przez Krzysztofa Szczuckiego siedmiu pracowników (w okresie 8 sierpnia-13 października 2023 r.), którzy - jak podaje portal, powołując się na szefową Rządowego Centrum Legislacji Joannę Knapińską - "swoją pracą niespecjalnie przysłużyli się samemu RCL".
- 17 tys. zł - wynagrodzenie za dziewięć dni, podczas których - nie korzystając z urlopu - Krzysztof Szczucki prowadził działalność związaną z kampanią wyborczą.
- 13,8 tys. zł - materiały promocyjne z logo RCL używane w trakcie kampanii (długopisy, krawaty, apaszki, filiżanki itp.) "Jak słyszymy, nie zostały one rozliczone przez prezesa RCL" - czytamy w artykule money.pl.
"Cała ekipa zatrudniona w RCL funkcjonowała w praktyce jako sztab wyborczy - była hierarchicznie ustrukturyzowana, zadaniowana i miała ściśle zorganizowany tryb pracy" - oceniają Żółciak i Osiecki.
Dziennikarze zapytali o zarzuty RCL Krzysztofa Szczuckiego, który w odpowiedzi stwierdził, że "jeśli ktoś pomagał mu w kampanii, to robił to w czasie wolnym, a nie czasie pracy dla RCL". "Kwestionuje także wyliczenia wysłane do PKW dotyczące zarobków jego i współpracowników, które obecna szefowa uznała za kampanijne" - czytamy. Podważył również zaliczenie do kosztów kampanii gadżetów z Rządowego Centrum Legislacji. - Nie korzystałem z gadżetów RCL w kampanii. Gadżety RCL promowały RCL, a nie mnie. Warto zauważyć, że nie było na nich mojego nazwiska. To zarzut i kwota bezpodstawne - przekonywał, cytowany przez money.pl.
Źródło: money.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Obara