Niespłacone długi, brak funduszy na inwestycje, wreszcie "złe przyzwyczajenia pacjentów" - to, zdaniem dyrekcji Centrum Onkologii, przyczyny wielogodzinnych kolejek w warszawskiej placówce leczącej chorych na nowotwory. - Na ostateczne zmiany przyjdzie poczekać kilka lat - mówi wicedyrektor Centrum lekarz medycyny Jerzy Giermek.
W piątek 30 lipca opublikowaliśmy reportaż ukazujący trudne warunki przyjmowania pacjentów w Centrum Onkologii przy ul. Roengena w Warszawie. Cztery dni wcześniej dyrektor Centrum Onkologii-Insytutu prof. Maciej Krzakowski udzielił nam obszernego wywiadu, po czym odmówił autoryzacji.
Po publikacji materiału, na którym zarejestrowaliśmy kilkudziesięcioosobowe kolejki w oczekiwaniu do rejestracji skontaktował się z nami zastępca dyrektora Krzakowskiego - Jerzy Giermek. Wicedyrektor odpowiedział na pytania, które wcześniej zadaliśmy prof. Krzakowskiemu.
"Nie mamy pieniędzy"
Zapytany o przyczyny wielogodzinnych kolejek przy rejestracji, Giermek wskazał m.in. na przyzwyczajenia pacjentów. - Pojawiają się w Centrum z samego rana, choć wprowadziliśmy zapisy na godziny i nie ma takiej potrzeby. Nie rozumiem tego - mówi wicedyrektor.
Wskazuje też na problemy: finansowe Centrum. - Nie mamy pieniędzy na szereg inwestycji, które mogłyby usprawnić pracę przychodni. Potrzebujemy dziesiątek milionów złotych, tymczasem wciąż spłacamy zadłużenie sprzed kilkunastu lat, kiedy wykonywaliśmy świadczenia poza limitem - tłumaczył. - Chcemy natomiast wprowadzić nowy system informatyzacji naszej placówki, co znacznie poprawi sytuację pacjentów - dodaje.
Jak twierdzi dyrektor, niebawem Centrum rozpisze kolejny przetarg na informatyzację placówki. Poprzednie były skutecznie oprotestowywane przez firmy, które przegrywały przetargi. - To się ciągnie już od dwóch lat. Jeśli teraz firmy nie odwołają się od wyników przetargu, to system zacznie działać za kilka miesięcy. Mogę przypuszczać, że do końca roku problem kolejek przy rejestracji zostanie rozwiązany - dodaje.
Informatyzacja placówki ma przyczynić się do usprawnienia sposobu rejestracji do poszczególnych gabinetów. - Ma być jak w PKP, gdzie podróżny może kupić bilet z dowolnego dworca, także przez internet - tłumaczy Giermek. I dodaje: - Chcemy by pacjent mógł zapisywać się na wizyty wypełniając formularz, który będzie dostępny w sieci. Nie będzie więc musiał tracić czasu na rejestrację przy okienku.
Wicedyrektor nie daje jednak gwarancji, że przetarg zostanie tym razem rozstrzygnięty.
Popołudniowe dyżury na jesieni?
Dyrektor Giermek nie chciał odnieść się do zarzutów o złą organizację pracy w Centrum - nadmiernie rozbudowaną administrację, niewykorzystane sale i tzw. "okienka" w czasie dyżurów lekarzy.
Nie mamy pieniędzy na szereg inwestycji, które mogłyby usprawnić pracę przychodni. Potrzebujemy dziesiątek milionów złotych, tymczasem wciąż spłacamy zadłużenie sprzed kilkunastu lat, kiedy wykonywaliśmy świadczenia poza limitem dr Jerzy Giermek, wicedyrektor COI
Nie zdradził też szczegółów planu restrukturyzacji, który prof. Krzakowski przedstawił w Ministerstwie Zdrowia. - Dokument jest wciąż rozpatrywany. Jest jeszcze za wcześnie by mówić o konkretach. Wiem, że minister Kopacz przychylnie odniosła się do naszego planu restrukturyzacji. Żadnych gwarancji jednak nie dostaliśmy - tłumaczył.
Wicedyrektor potwierdził natomiast plany wprowadzenia popołudniowych dyżurów (teraz lekarze przyjmują przeważnie do godz. 14-15 - przyp. red.).
- Mam nadzieję, że wydłużone dyżury rozpoczną się już na jesieni. Jesteśmy zdeterminowani, by dokonać zmian. Widzimy, że tak dłużej nie może być - powiedział.
Pacjent może leczyć się gdzie indziej
Zapytany, ile czasu potrzeba na zlikwidowanie wszystkich problemów Centrum odpowiedział, że kilka lat. - Jest zbyt wielu chorych pacjentów, a za mało szpitali. Kiedy budowano Centrum, przewidywano, że będzie przyjmować 300 pacjentów dziennie. Teraz są dni, kiedy obsługujemy ponad tysiąc osób - tłumaczył dr Giermek.
Nie chciał jednak ocenić obecnych warunków przyjmowania pacjentów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl