Po ponad dwóch latach śledztwa do poznańskiej prokuratury dotarła nowa opinia biegłych w sprawie wypadku, w którym zginęła dziennikarka Anna Karbowniczak - informuje Onet i "Głos Wielkopolski". Pod Budzyniem (woj. wielkopolskie) jadącą rowerem kobietę potrącił bus, którego kierowca odjechał bez wzywania pomocy. Początkowo śledczy nie chcieli stawiać zarzutów za spowodowanie wypadku kierowcy busa, jednak nowa ekspertyza może to zmienić.
We wrześniu 2020 roku pod Budzyniem w Wielkopolsce zginęła potrącona przez busa 35-letnia Anna Karbowniczak - dziennikarka lokalnych mediów. Kobieta jechała na rowerze. Kierujący busem marki Opel i dwaj pasażerowie nie zatrzymali się, by udzielić jej pomocy, nie wezwali też służb ratunkowych, za co odpowiedzieli przed sądem. Nierozstrzygnięta pozostaje dotąd kwestia odpowiedzialności za spowodowanie wypadku.
Media: nowa opinia biegłych rzuca inne światło na sprawę
Do tej pory śledczy bazowali na opinii biegłego, z której wynikało, że winną tragedii była wyłącznie sama dziennikarka, która wyjechała z drogi podporządkowanej na jezdnię, po której poruszał się już bus. Ten ostatni, jak informują Onet i "Głos Wielkopolski", w momencie zderzenia jechał z prędkością około 50-60 kilometrów na godzinę.
Czytaj też: Nie ustąpiła pierwszeństwa i wjechała w osobówkę. Cztery osoby, w tym dwoje dzieci, w szpitalu
Według informacji Onetu i "Głosu", do poznańskiej Prokuratury Okręgowej dotarła nowa opinia biegłych, wydana przez ekspertów z Politechniki Krakowskiej i Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie, która "rzuca inne światło na sprawę". Jak ustalili dziennikarze, nowa ekspertyza sugeruje, że za wypadek częściowo odpowiada kierowca busa.
Wcześniej poznańska prokuratura chciała umorzyć postępowanie, jednak nowa rekonstrukcja zdarzeń - przeprowadzona po zażaleniu męża zmarłej dziennikarki i po publikacjach medialnych - może przyczynić się do przedłużenia śledztwa.
Dziennikarka zginęła podczas treningu. Miała otrzymywać pogróżki
Jak ustaliła w 2020 roku Natalia Jóźwiak, reporterka TVN24, zmarła dziennikarka miała wcześniej otrzymywać listy z pogróżkami. Najpierw kierowane były one na adres redakcji. Kilka dni przed śmiercią, jak relacjonowała po tragedii reporterka, 35-latka dostała list zaadresowany na jej nazwisko. Cała korespondencja miała być powiązana z tematem zaniedbań w sprawie śmierci dwuletniego chłopca, ofiary przemocy domowej. 35-latka opisywała sprawę przez kilka poprzednich miesięcy. Nic nie wskazuje jednak na to, by sprawa była powiązana z wypadkiem.
Po tragedii zatrzymany został 25-letni wówczas właściciel opla, który potrącił kobietę i odjechał. Cała trójka osób jadących busem - kierowca Maciej N. i pasażerowie Oliwia P. oraz Mateusz C., usłyszała wyroki za nieudzielenie pomocy. N. usłyszał początkowo zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia, jednak zostały one przez prokuraturę wycofane.
Według prokuratury mężczyźnie nie można było również postawić zarzutu zacierania śladów przestępstwa - czyli spowodowania wypadku - które nie zostało popełnione. Po tragedii policja odkryła, że uszkodzony przez zderzenie bus był przygotowywany do naprawy.
Jak informuje Onet i "Głos Wielkopolski", prokuratura na tym etapie sprawy nie przesądza, czy - po zapoznaniu się z nową opinią biegłych - postawi kierowcy nowe zarzuty.
Źródło: Onet
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24