Raport komisji Senatu USA w sprawie więzień CIA i praktyk stosowanych przez Agencję po 11 września 2001 r. może posłużyć jako wskazówka co do dalszego prowadzenia śledztwa w tej sprawie przez polską prokuraturę - ocenił prezydent Bronisław Komorowski. Wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak, podkreślając, że raport to sprawa dla prokuratury, oświadczył, że im mniej na ten temat debaty politycznej, tym lepiej.
Prezydent na briefingu prasowym po posiedzeniu RBN skomentował ujawnienie przez komisję amerykańskiego Senatu raportu w sprawie postępowania CIA po 11 września 2001 roku.
Podkreślił m.in., że dokument może być istotny także dla polskiej prokuratury, prowadzącej śledztwo w sprawie więzień CIA na terenie Polski. - Myślę, że raport amerykański to śledztwo ożywi, myślę, że dostarczy też nowych, jeśli nie informacji, to wskazówek co do prowadzenia tego śledztwa na gruncie polskim - powiedział prezydent. Komorowski dodał, że efektem amerykańskiego raportu "miażdzącego, jeśli chodzi o relację amerykańskiej sfery politycznej i amerykańskich służb specjalnych", powinna być również zachęta, by - jak mówił - "w sposób intensywny się przyglądać" oraz wzmocnić efektywność polskiego systemu kontroli sfer politycznych nad służbami specjalnymi.
- Mówię to między innymi dlatego, że słyszę wypowiedzi ważnych osób w tamtym okresie odpowiedzialnych za państwo polskie, że mówią bardzo często: "nie wiedziałem". No, to jest poważny problem, jeśli okazuje się, że można nie wiedzieć o problemach tak istotnych, rzutujących na opinii o Polsce, na nasze relacje z ważnym sojusznikiem i na naszą autoopinię o sobie - oświadczył Komorowski.
"Sprawa dla prokuratury"
Wicepremier i szef MON mówił z kolei, że amerykański raport to, w polskich warunkach, sprawa dla prokuratury.
- Toczy się śledztwo, słyszeliśmy już, że prokuratura jest zainteresowana raportem kongresowym jako elementem swojego śledztwa i na tej podstawie będzie podejmowała dalsze działania - powiedział dziennikarzom Siemoniak po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, które było poświęcone planowi wzmocnienia bezpieczeństwa państwa. - Dla mnie - też i w kontekście dzisiejszego tematu posiedzenia Rady - ważne jest to, żeby stosunki z naszym najważniejszym sojusznikiem nie ucierpiały na skutek publikacji tego raportu i nad tym pracujemy - dodał szef MON. Ocenił przy tym, że im mniej wokół tego tematu debaty politycznej, tym lepiej. Na uwagę, że polscy politycy ponad podziałami nie chcą takiej debaty, Siemoniak odpowiedział, iż to dobrze, że wszyscy mają na względzie troskę o bezpieczeństwo i dobro kraju. Dodał, że polscy politycy – i rządzący dziś, i kiedyś – powinni być wstrzemięźliwi w ocenach i nie dawać się ponosić emocjom. - Dajmy tym, którzy za to odpowiadają, czyli prokuraturze, pracować - zaapelował wicepremier.
Przypomniał, że we wtorek odpowiedzialnemu za misje zagraniczne polskiej armii dowódcy operacyjnemu nakazał wydanie dowódcom polskich kontyngentów rozkazu zachowania szczególnej ostrożności i ścisłej współpracy z dowództwami operacji w zakresie bezpieczeństwa. Siemoniak poinformował, że temat raportu Senatu USA nie był w ogóle poruszany na posiedzeniu RBN.
Senacki raport
We wtorek, jeszcze przed publikacją dokumentu, wicepremier - pytany czy może ona mieć negatywne skutki dla Polski, odparł, że sprawa "jest bulwersująca". Powiedział, że publikacja nadwątli zaufanie, jakie do Stanów Zjednoczonych mają sojusznicy i inne państwa na świecie. W ujawnionym mającym 525 stron dokumencie, który jest streszczeniem liczącego ponad 6 tys. stron raportu, nie padają nazwy państw, które współpracowały z USA i zgodziły się mieć na swym terytorium tajne ośrodki CIA. Nazwy miejsc, w których przetrzymywani byli więźniowie, zakodowano kolorami - "zielone", "niebieskie" czy "czarne" miejsce zatrzymań. Utajnione pozostały też nazwiska agentów, którzy przeprowadzali brutalne przesłuchania. Jak powiedział PAP ekspert Human Rights Watch John Sifton, znajdujące się w Polsce tajne więzienie CIA zostało oznaczone w raporcie Senatu o torturach CIA jako "miejsce niebieskie".
Autor: MAC\mtom / Źródło: PAP