Co roku udar mózgu przytrafia się około 80 tysiącom Polaków. Udar niedokrwienny to efekt tamowania przepływu krwi do mózgu przez skrzep. Część osób umiera, część boryka się później z niepełnosprawnością.
- Te statystyki będą się pogarszać dlatego, że ryzyko udaru rośnie wraz z wiekiem. A my żyjemy w starzejącym się społeczeństwie - podkreśla dr Adam Kobayashi z Instytutu Psychiatrii i Neurologi.
Liczy się czas
Z efektami udaru musi codziennie mierzyć się pani Katarzyna - młoda, wysportowana osoba. Nic nie wskazywało na to, że może trafić z tego powodu do szpitala. W zeszłym roku pojawiły się bóle głowy i wymioty. Wystąpił niedowład lewej strony ciała. Pogotowie przyjechało szybko, jednak pacjentce nie udzielono pomocy na czas.
- Trafiłam do szpitala, gdzie okazało się, że nie było lekarza, który mógłby mnie zoperować. Dopiero po dziewięciu godzinach przewieźli mnie do drugiego szpitala, gdzie był lekarz - mówi.
Operacja powinna zostać przeprowadzona maksymalnie w ciągu sześciu godzin po udarze, zaś specjalistyczne leki podane nie później niż 4,5 godziny.
Pani Katarzyna bierze obecnie udział w terapii zajęciowej. Sukcesywnie uczy się wykonywać podstawowe codzienne czynności.
Szybka pomoc
Więcej szczęścia miał Janusz Piotrowski. Na stół operacyjny trafił godzinę po pojawieniu się pierwszych objawów. Podobnie, jak u pani Katarzyny, początkowo wystąpił paraliż lewej strony ciała.
- Nie było przepływu krwi, traciłem przytomność - wspomina. - Widziałem zdjęcie tego skrzepu, wielkości małej wątróbki - dodaje.
Pacjent czeka obecnie na refundację rehabilitacji z NFZ, jednak termin jej rozpoczęcia wyznaczono mu dopiero na marzec. A im dłuższy czas oczekiwania, tym gorsze rehabilitacja przynosi rezultaty.
Światowy Dzień Udaru Mózgu wypada w ostatnią sobotę października.
Więcej materiałów na stronie "Faktów" TVN.
Autor: PMB/tr / Źródło: Fakty TVN