"Ja się dziwię, jak policja mogła na coś takiego pozwolić"

Kontrowersje wokół obecności policji w Stargardzie
Policja: nie mieliśmy oficjalnego zgłoszenia dotyczącego jakiejkolwiek zorganizowanej imprezy, która miała się odbyć w Stargardzie
Źródło: tvn24

- Policjanci byli na miejscu kilkadziesiąt minut i wówczas nie doszło do naruszenia prawa - tak aspirant Irena Kornicz z zachodniopomorskiej policji komentowała kontrowersje wokół obecności funkcjonariuszy podczas zakończonych wypadkiem zawodów driftowych w Stargardzie. Pilot rajdowy Maciej Wisławski przyznał, że "dziwi się, jak policja mogła na coś takiego pozwolić".

W sobotę w nocy 18-letni mężczyzna wjechał samochodem marki BMW w pieszych przy pl. Wolności w Stargardzie. Był trzeźwy.

Rannych zostało sześć osób, dwie pozostają w szpitalu, mają obrażenia niezagrażające życiu. Pozostałe, po tym jak została im udzielona pomoc, zwolniono do domów - poinformowała w niedzielę asp. Irena Kornicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Nie było oficjalnego zgłoszenia

Świadkowie twierdzą, że impreza była nielegalna, a policja nie interweniowała, choć była obecna na miejscu.

Irena Kornicz, pytana o to przez TVN24 podkreśliła, że funkcjonariusze nie mieli "oficjalnego zgłoszenia dotyczącego jakiejkolwiek zorganizowanej imprezy, która miała się odbyć na tym terenie". - Nie mieliśmy też żadnego zawiadomienia od obywateli - dodała.

- Policjanci sami ustalili, że może dojść do naruszenia prawa z zakresu ruchu drogowego w tym miejscu. Dlatego też sami podjęli decyzję o tym, że zostaną tam wysłane załogi. Tak też się stało. W momencie kiedy byli tam policjanci - byli na miejscu kilkadziesiąt minut - nie doszło do żadnego naruszenia prawa - tłumaczyła Kornicz.

Policja: nie mieliśmy oficjalnego zgłoszenia dotyczącego jakiejkolwiek zorganizowanej imprezy która miała się odbyć w Stargardzie

Policja: nie mieliśmy oficjalnego zgłoszenia dotyczącego jakiejkolwiek zorganizowanej imprezy, która miała się odbyć w Stargardzie

"Jak policja mogła na coś takiego pozwolić"

Pilot rajdowy Maciej Wisławski pytany, w jaki sposób zabezpiecza się imprezy driftowe, powiedział, że w takim miejscu "powinny być bardzo szerokie tory, otwarte przestrzenie i obiekty zamknięte". - Ja się dziwię jak policja mogła - widząc, że coś się dzieje - na coś takiego pozwolić - podkreślił.

- Zamknięte obiekty, gdzie ludzie stoją w bezpiecznej odległości, czy są trybuny - w takich warunkach ta młodzież może się wyżywać. Bo ja jestem za sportem. Jestem za tym, żeby rzeczywiście ta młodzież miała gdzieś możliwość wyładowania swoich emocji - stwierdził Wisławski.

Ja się dziwię jak policja mogła na coś takiego pozwolić

"Ja się dziwię, jak policja mogła na coś takiego pozwolić"

"Zawody driftowe" w centrum miasta

Do wypadku doszło w sobotę chwilę przed godziną 23. Świadkowie twierdzą, że na portalu społecznościowym zostało opublikowane zaproszenie na nielegalną imprezę - ktoś z fałszywego konta miał założyć wydarzenie o nazwie "Zawody driftowe - plac wolności vol.1" (pisownia oryginalna).

W nocy na Kontakt 24 otrzymaliśmy potwierdzenie tej informacji. Komisarz Łukasz Famulski z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie przekazał, że funkcjonariusze nie mieli w tym dniu zgłoszonej żadnej imprezy odbywającej się w centrum Stargardu.

Świadkowie mówili, że policja była na miejscu. - Auta krążyły i te samochody próbowały wyczyniać jakieś dziwne sztuczki. To znaczy latać bokiem, driftować. Stwarzały zagrożenie i to wszystko było na oczach policji - opisywał nocne wydarzenia młody mężczyzna, jeden ze świadków.

Świadkowie mówią: to była nielegalna impreza

Świadkowie mówią: to była nielegalna impreza

"Nie wykaraska się"

Podobnie mówił inny świadek. – Oczekiwałbym, że policja spróbuje zablokować tę imprezę - stwierdził i dodał , że na miejscu było "grubo ponad 100 osób". Widział kilka patroli pieszych i dwa radiowozy.

Policja wyjaśnia szczegóły wypadku. Zabezpieczono między innymi monitoring z miejsca zdarzenia.

Znajomi kierowcy, który został aresztowany, twierdzą, że samochód miał od bardzo niedawna. - Widziałem jak wysiadał z auta. Był zdruzgotany. Nie wykaraska się z tego - mówią.

Policja w rozmowie z TVN24 potwierdziła, że kierowca miał prawo jazdy od lutego 2018 roku.

Filmik z zajścia nagrany przez świadka

Filmik z zajścia nagrany przez świadka

Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24

Czytaj także: