Polski biznesmen, podejrzany o korupcję, mający niejasne kontakty z oligarchą Łukaszenki, wciąż bryluje na salonach. Ostatnio brał udział w galach, na których pojawiali się politycy rządzącej koalicji. Organizatorka jednej z imprez: "Nie znam szczegółów, bo jestem zabieganą osobą".
Witold K. to przedsiębiorca z Podlasia. Działa w branży rolnej. Jest wiceprezesem Krajowej Izby Gospodarczej - największej organizacji w Polsce zrzeszającej przedsiębiorców. Pełni też funkcję honorowego konsula Bułgarii i prezesa Podlaskiego Forum Gospodarczego.
W reportażu "Kucharze Łukaszenki" - wyemitowanym 9 stycznia w "Czarno na białym" - ujawniliśmy, że na przedsiębiorcy tym od sześciu lat ciążą prokuratorskie zarzuty. Według śledczych, Witold K. obiecał łapówkę ministrowi rolnictwa Kenii, dzięki czemu jego firma miała dostać zamówienie na dostawę maszyn i urządzeń rolniczych. W przeliczeniu na złote kontrakt opiewał na 300 milionów, a obiecana łapówka - 25 milionów. Do realizacji kontraktu nie doszło, ale śledztwo toczy się dalej. Obietnica łapówki jest bowiem tak zwanym przestępstwem formalnym - nie muszą iść za nim pieniądze, przestępstwem jest samo złożenie obietnicy.
W tym samym reportażu oraz tekście "'Służby wsadziły polityków na minę', a 'cała sprawa powinna być objęta tarczą antykorupcyjną'" - na podstawie dokumentów, zdjęć, publicznie dostępnych informacji oraz faktów przekazanych przez informatorów - wyświetliliśmy związki Witolda K. z oligarchą dyktatora Białorusi Aleksandra Łukaszenki - Aleksandrem Zingmanem.
Pomimo zarzutów korupcyjnych i bliskich związków z białoruskim oligarchą Witold K. wchodził do Sejmu i ministerstw, w których spotykał się z ważnymi politykami obecnego, a także poprzedniego rządu.
Dzień po wyemitowaniu "Kucharzy Łukaszenki", 10 stycznia, minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak, odnosząc się do naszego materiału, powiedział, że jest to "absolutnie bulwersująca" sytuacja i zapowiedział, że sprawa zostanie wyjaśniona przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Według ministra-koordynatora służb "absolutnie nie może być tak, że osoby, które taki bagaż na sobie ciągną, mogą się swobodnie poruszać w takich miejscach jak Sejm".
"Zapraszam na scenę Witolda K."
Minister Siemoniak wypowiedział te słowa w Warszawie przed południem. Tego samego dnia wieczorem w Białymstoku odbyła się gala, na której zebrała się śmietanka towarzyska Podlasia, by świętować tytuł piłkarskiego mistrza Polski miejscowej Jagiellonii i trzydziestolecie Podlaskiego Klubu Biznesu.
- A teraz Podlaski Klub Biznesu chciałby podziękować najbardziej zasłużonym członkom. A zatem zapraszam na scenę Witolda K., konsula honorowego republiki Bułgarii, prezesa Podlaskiego Forum Gospodarczego – zapowiedział prowadzący uroczystość dziennikarz Bożydar Iwanow. Moment ten widać na nagraniu wideo, udostępnionym w mediach społecznościowych.
Na scenę dziarskim krokiem wszedł wtedy Witold K. Ten sam, o którym kilka godzin wcześniej minister nadzorujący służby mówił, że nie powinien mieć swobodnego dostępu do polityków. Tego wieczoru z dostępem do polityków podlaski przedsiębiorca nie miał problemów.
- Zapraszamy także z podziękowaniami Łukasza Prokoryma, marszałka województwa podlaskiego – powiedział Iwanow.
W tym momencie na scenę do Witolda K. dołączył Prokorym, który jest szefem białostockiej Platformy. Obaj na scenie dostali pamiątkowe dyplomy.
Pragnący zachować anonimowość uczestnik gali w Białymstoku wyjawił w rozmowie z dziennikarzami TVN24, że tego dnia na Podlasiu było głośno na temat ujawnionych w "Czarno na białym" powiązań przedsiębiorcy.
- Reportaż był wstrząsający. Pojawiły się głosy, że Witold K. powinien się wycofać z życia publicznego. Inni twierdzą, że nie powinien się ukrywać, bo to by wyglądało, jakby się przyznał – zaznacza nasz rozmówca.
Biorąc pod uwagę informacje zamieszczone na temat Witolda K. na stronie internetowej podlaskiego urzędu marszałkowskiego, można odnieść wrażenie, że podobne dylematy mają urzędnicy.
Biznesmen znika z rady przy marszałku
Według informacji dostępnej na jednej z zakładek tej strony Witold K. jest jednym z 30 członków powołanej pod koniec zeszłego roku Podlaskiej Rady Przedsiębiorczości. Na innej zakładce tej samej strony internetowej - w liczącej 29 członków radzie biznesmena już nie ma. Zamieszczony jest tylko komunikat informujący o powołaniu rady.
Cytowany w komunikacie marszałek Prokorym podkreślał znaczenie rady jako "kluczowego organu opiniodawczo-doradczego" odpowiedzialnego za konsultacje i wyrażanie opinii w kwestiach związanych z rozwojem gospodarczym regionu.
Sam Prokorym pytany przez nas, czy biznesmen został usunięty z rady, odpowiedział twierdząco i dodał, że nastąpiło to "10 stycznia br. po emisji materiału w programie "Czarno na białym" na antenie TVN24".
Prokorym: rekomendacje służb nie dotyczyły Witolda K.
Dopytany, dlaczego nie stało się to wcześniej, marszałek wyjaśnił, że nie wiedział o faktach pokazanych w materiale.
- Jeśli zarzuty wobec tej osoby są prawdziwe, to oczywiście nie popieram takich działań i jestem nimi zaskoczony. Jestem w stałym kontakcie ze służbami bezpieczeństwa naszego państwa, wielokrotnie otrzymywałem rekomendacje do niespotykania się z różnymi osobami, nie dotyczyły one pana Witolda K. – przekonuje Prokorym.
Polityk zaznaczył, że z K. miał wyłącznie kontakty służbowe, "jak z innymi konsulami honorowymi i szefami izb gospodarczych", a ostatni raz rozmawiali "w grudniu 2024 roku w trakcie spotkania opłatkowego Podlaskiego Forum Gospodarczego".
Na pytanie, dlaczego pojawił się obok biznesmena na scenie podczas gali 10 stycznia, polityk odpowiedział, że gala "była organizowana przez podmiot zewnętrzny, a nie przez urząd marszałkowski i to organizatora należy pytać o listę osób na uroczystości i o listę osób zapraszanych na scenę".
- Nie miałem wpływu na to, kto jest dopraszany przez prezesa Podlaskiego Klubu Biznesu – podkreślił marszałek.
Zarzuty? "Nie znam szczegółów, bo jestem zabieganą osobą"
Witold K. nie tylko odebrał wyróżnienie, ale też wręczał. 18 stycznia uczestniczył w gali z okazji 25-lecia Podlaskiego Stowarzyszenia Właścicielek Firm, podczas której wręczył na scenie statuetkę Izby Przemysłowo-Handlowej, której jest prezesem honorowym.
Stojąca na czele tego stowarzyszenia Anika Kołodziejska-Roszczenko, pytana przez dziennikarzy TVN24 o Witolda K., wyjaśniła, że "został zaproszony z racji funkcji, które pełni".
- Jest honorowym prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej, do której należy nasze stowarzyszenie. Dlatego jego udział w gali 25-lecia stowarzyszenia był naturalny – wyjaśniła Kołodziejska-Roszczenko.
Pytana o zarzuty korupcyjne ciążące na Witoldzie K. odpowiedziała:
- Nie znam szczegółów, bo jestem zabieganą osobą, bo gala to ogromne przedsięwzięcie i nie chciałabym tego komentować.
"Miałem taki kontakt, że się przywitałem"
Podobnie jak Witold K. wyróżnienie na tej samej scenie wręczał m.in. szef podlaskiej Platformy Krzysztof Truskolaski. To właśnie poseł PO – jak pokazaliśmy w reportażu – w październiku ubiegłego roku wprowadził do Sejmu Witolda K. na spotkanie z przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Pawłem Kowalem.
Truskolaski, pytany o udział w gali, wyjaśnił, że został zaproszony przez szefową stowarzyszenia i – jak twierdzi - nie znał listy gości. - Po części oficjalnej wyszedłem z uroczystości – zastrzegł.
Polityk zapewnił też, że od czasu, gdy od reportera TVN24 usłyszał o zarzutach korupcyjnych Witolda K., sam się z nim nie kontaktował i zgłosił informacje na jego temat do ABW, gdzie została sporządzona notatka.
Wróćmy jednak na galę Podlaskiego Stowarzyszenia Właścicielek Firm. Na scenie był też wojewoda podlaski Jacek Brzozowski (PO), który powiedział nam, że był zaproszony z małżonką i nie znał listy gości.
Pytany, czy zna Witolda K., odparł, że w województwie podlaskim chyba nie ma osoby, która go nie zna.
Na pytanie, czy miał z nim kontakt podczas gali, polityk PO odpowiedział:
- Miałem taki kontakt, że się przywitałem, wchodząc na salę.
Podobnie swój udział w gali tłumaczył inny polityk koalicji rządzącej – wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski z PSL, który – jak ujawniliśmy w materiale – wcześniej czterokrotnie przyjmował Witolda K. w swoim resorcie.
- Nie byłem organizatorem, ale byłem zaproszony jako minister i poseł z tego okręgu - wyjaśnia Krajewski, polityk ludowców.
- Pan prezes podszedł do stolika i się przywitał. Tyle było rozmowy – zapewnił.
Wiceszef resortu rolnictwa zaznaczył, że "nie ma w województwie podlaskim osoby z samorządu czy instytucji publicznych, ze świata biznesu, która by Witolda K. nie znała".
Prezes KIG: nie mamy informacji na temat śledztwa
O podlaskiego biznesmena, który pełni też funkcję wiceprezesa Krajowej Izby Gospodarczej, zapytaliśmy prezesa izby Marka Kłoczkę.
- W tym programie nie znaleźliśmy żadnych konkretów poza insynuacjami. Czekamy na jakieś konkrety – powiedział Kłoczko, odnosząc się do reportażu "Kucharze Łukaszenki" w "Czarno na białym". W reportażu o postawieniu korupcyjnych zarzutów Witoldowi K. informował przed kamerą wiceszef prokuratury prowadzącej śledztwo.
- Zarzuty korupcyjne nie są konkretem? – dopytujemy.
- W KIG-u nie mamy na temat śledztwa żadnych informacji. Nie widzieliśmy żadnych dokumentów. Według oświadczenia pana K., które zamieścił na naszej stronie internetowej, są to oskarżenia kłamliwe – powiedział wiceszef KIG.
Kłoczko podkreślił też, że izba "skupia 170 organizacji, z których każda ma swoje władze, a do nich należą setki tysięcy przedsiębiorców".
- Witold K. pełni rolę wiceprezesa izby i ma powiązania z białoruskim oligarchą – zauważamy.
- Nie wiem o tym. Słyszałem na ten temat z audycji. Natomiast z żadnych innych źródeł nigdy sygnału nie miałem - uciął Kłoczko.
Decyzja należy do polityka
Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb Tomasza Siemoniaka pytany przez nas o sprawę odpowiedział, że "w demokratycznym państwie służby nie mogą nakazywać lub zabraniać z kim powinni spotykać się lub nie spotykać politycy szczebla samorządowego".
- Mogą jedynie rekomendować czy takie spotkania nie niosą ze sobą ewentualnych zagrożeń. Decyzja o spotkaniu, niezależnie od rekomendacji służb, należy jednak do samorządowca. Niestety wielokrotnie zdarzało się, że służby rekomendowały konkretnemu lokalnemu politykowi, by nie spotykał się ze wskazaną osobą, ale nie zostało to wzięte pod uwagę - wyjaśnił Dobrzyński.
Autorka/Autor: Grzegorz Łakomski Dariusz Kubik
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24