- Napór na granicę polsko-białoruską zwiększył się w ostatnich tygodniach. Po lipcu i sierpniu, które były miesiącami stosunkowo spokojnymi, wrzesień przyniósł wzrost liczby nielegalnych przekroczeń granicy - mówił wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
W ostatnich tygodniach zwiększyła się presja na granicę polsko-białoruską; sytuacja jest poważna – ocenił w czwartek wicepremier Kosiniak-Kamysz. Szef MON zapewnił, że operacja "Feniks" i inne działania wojska na terenach dotkniętych powodzią nie zakłócają operacji "Bezpieczne Podlasie".
Wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz wziął udział w odprawie kadry i żołnierzy biorących udział w operacji "Bezpieczne Podlasie" w miejscowości Karakule (woj. podlaskie). - Od wielu miesięcy trwa operacja związana z bezpieczeństwem naszej wschodniej granicy. Do operacji wydzielono 17 tysięcy żołnierzy - powiedział minister.
Wicepremier zapowiedział jeszcze większą integrację służb biorących udział w operacji, w tym wojska, Straży Granicznej, policji. - MON i MSWiA działają wspólnie. Tylko wtedy możemy ochronić naszą granicę - zaznaczył.
"Napór na granicę zwiększył się w ostatnich tygodniach"
Kosiniak-Kamysz poinformował również o zwiększającej się presji na wschodnią granicę naszego kraju. - Sytuacja jest poważna. Napór na granicę zwiększył się w ostatnich tygodniach. Po lipcu i sierpniu, które były miesiącami stosunkowo spokojnymi, wrzesień przyniósł wzrost liczby nielegalnych przekroczeń granicy - podkreślił.
Jak przekazał, we wrześniu odnotowano dotychczas ponad 2500 prób nielegalnego przekroczenia granicy, a w ostatnich dziewięciu miesiącach ponad 26 tysięcy.
Jak mówił, zatrzymywani są przemytnicy ludzi, którzy pokazują migrantom miejsca możliwego przekroczenia granicy i wskazują przewoźników, którzy pomagają im w transporcie za granicę. - Będziemy z tym bezwzględnie walczyć. To łamanie prawa i zagrażanie bezpieczeństwu państwa polskiego - zaznaczył.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
11 września, na kolejne trzy miesiące, wydłużone zostało obowiązywanie strefy buforowej na polsko-białoruskiej granicy. Co zostało wprowadzone rozporządzeniem MSWiA.
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Michał Zieliński/PAP