Rodzice, którzy zabrali dziecko ze szpitala w Białogardzie, wrócili do swojego domu w Połczynie Zdroju – poinformował pełnomocnik rodziny mecenas Arkadiusz Tetela. Jak dodał, i niemowlę i matka czują się dobrze.
- Rodzina wróciła do domu po długiej podróży. Są bardzo szczęśliwi, bo długo czekali na tę chwilę - powiedział mecenas Tetela.
- Niemowlę jest w dobrym stanie zdrowia. Było przebadane przez lekarza przed wyjazdem, jak i na miejscu, w domu. Badania przeszła też mama dziecka. W domu odbyła się też wizyta położnej - dodał.
Sąd Rodzinny w Białogardzie nadal prowadzi postępowanie o częściowe ograniczenie praw rodzicielskich, o które wniósł szpital, w którym urodziła się dziewczynka. Jak zapowiedział mecenas, rodzice prawdopodobnie pojawią się na najbliższej rozprawie, zaplanowanej na 13 października.
"Chcą by sąd usłyszał ich relację"
- Rodzice chcą, aby sąd w końcu wysłuchał ich i usłyszał ich relację. Do tej pory matka dziecka w ogóle nie została wysłuchana przez sąd. Biorąc pod uwagę trudną sytuację, w jakiej znajdowali się rodzice, którzy mieli obawę, że kurator podejmie decyzje co do zabiegów medycznych, do których sami mieli wątpliwości, ukrywali się i nie mogli stawić się na wyznaczoną rozprawę. Dlatego wysłali do sądu list, w którym opisują swoją sytuację - zaznaczył Tetela.
Adwokat podkreślił, że rodzice zaprzeczają relacjom lekarzy, że odmawiali wszelkich zabiegów medycznych wobec noworodka.
- Z tego, co wiem, rodzice zgodzili się na pobranie krwi z pięty dziecka. Dziecko miało zrobione badanie przesiewowe słuchu. Wykonano ponad standardowe badanie USG ciemiączka pod kątem tego, czy można zaobserwować krwawienia i czy konieczne jest podanie witaminy K - stwierdził pełnomocnik rodziny.
- Cała rodzina domaga się zadośćuczynienia od szpitala w Białogardzie. Uważa ona, że z uwagi na zbyt pochopne zachowanie lekarzy, czyli wystąpienie z wnioskiem o ograniczenie praw rodzicielskich w zaledwie dwie i pół godziny po narodzinach dziecka, w sytuacji, kiedy żadna z procedur, których odmówili, nie była procedurą mającą bezpośrednio ratować życie dziecka, było niewłaściwym postępowaniem. Pozbawiło to całą rodzinę tego radosnego momentu możliwości spotkania z dzieckiem, a zmusiło do ukrywania się, przeżywania stresu. Prowadzenia życia trochę jak uciekinierzy - powiedział Tetela.
Rodzina domaga się od szpitala 500 tysięcy złotych. Złożone przez nich zawiadomienie do prokuratury dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa przez lekarzy sprawujących opiekę, polegającego na narażenie dziecka na niebezpieczeństwo poprzez podanie preparatu Vitacon. Według mecenasa "preparat ten zawiera substancje niebezpieczne dla noworodków i powinien być wycofany 2 lata temu".
Vitacon to lek zawierający witaminę K, który stosuje w zaburzeniach krzepnięcia krwi oraz w przypadku wystąpienia żółtaczki.
"Prokuratura prowadzi śledztwo"
W środę minister zdrowia Konstantego Radziwiłła tłumaczył, że według jego wiedzy "personel szpitala w Białogardzie działał zgodnie z procedurami opartymi na aktualnej wiedzy medycznej, na rzecz bezpieczeństwo dziecka, którego życie mogło być zagrożone". Jak mówił, "szpital przede wszystkim chciał podać witaminę K, którą zgodnie z wytycznymi wcześniakom podaje się obowiązkowo, ponieważ niepodanie tej witaminy - zapobiegającej krwawieniom wewnętrznym - to poważne ryzyko i poważny błąd w sztuce lekarskiej".
Chodzi o sprawę dziewczynki, która - w 36. tygodniu ciąży - urodziła się w ubiegłym tygodniu w białogardzkim szpitalu. Według ordynatora oddziału, rodzice nie wyrażali zgody na podejmowanie wobec noworodka podstawowych czynności medycznych. Zawiadomiony został sąd rodzinny i na terenie szpitala przeprowadzono rozprawę. Sąd orzekł o częściowym ograniczeniu rodzicom władzy rodzicielskiej, w zakresie udzielanych świadczeń medycznych. Gdy pracownik sądu dostarczył do szpitala pismo z postanowieniem sądu, rodzice z dzieckiem opuścili placówkę.
W środę sąd w Białogardzie uchylił postanowienie o ustanowieniu kuratora wobec rodziców dziecka, cofnął też decyzję o ograniczeniu władzy rodzicielskiej w zakresie opieki okołoporodowej, ale nie kończy to samej sprawy.
Prokuratura Okręgowa w Koszalinie prowadzi śledztwo w tej sprawie. Prokuratorzy zbadają, czy postępowanie rodziców mogło narazić dziecko na niebezpieczeństwo.
Na wniosek resortu zdrowia w piątek rozpoczęła się kontrola w szpitalu w Białogardzie, prowadzana przez wojewódzkiego konsultanta w dziedzinie neonatologii profesor Marię Czeszyńską. Wyniki kontroli mają być znane w ciągu najbliższych kilku dni.
Autor: JZ\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock