Najpierw IPN, teraz prokuratura - kolejne śledztwo ws. wywiezienia do Niemiec z naruszeniem prawa odnalezionych na Dolnym Śląsku skrzyń z dokumentacją SS z obozu Auschwitz. Śledczy zapoznają się już z materiałami prasowymi na ten temat. Tymczasem ten, który miał Niemcom pomóc odnaleźć i wywieźć z Polski cenne materiały - w rozmowie z tvn24.pl - wszystkiemu zaprzecza, mówi wręcz: to literacka fikcja, uprzedzałem dziennikarzy.
Śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w jeleniej Górze po doniesieniu Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Muzealnicy oparli się w nim na informacjach dolnośląskiego "poszukiwacza skarbów" Mieczysława Bojki, który w mediach opowiadał, że z dwoma Niemcami odnalazł trzy skrzynie z dokumentami załogi obozowej Auschwitz. Miały zostać wywiezione z Polski.
Rzecznik jeleniogórskiej prokuratury Violetta Niziołek poinformowała, że śledczy zebrali już materiały prasowe, w których mieszkaniec Dolnego Śląska opowiadał o odkryciu skrzyń. - Prokurator dokonuje analizy pod kątem prawdopodobieństwa przestępstwa - powiedziała. Zapowiedziała, że w najbliższych dniach "bohater" zamieszania zostanie przesłuchany.
Bojce grozi nawet 8 lat więzienia
Muzeum Auschwitz wysłało doniesienie o możliwości złamania prawa w związku z wywiezieniem do Niemiec dokumentów w poniedziałek. Zdaniem prawników placówki mogło bowiem dojść między innymi do naruszenia przepisów karnych z zakresu Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz Ustawy o państwowym zasobie archiwalnym i archiwach.
Z art. 54. ustawy o IPN, który mówi o nieuprawnionym ukrywaniu dokumentów, które powinny być przekazane Instytutowi bojko
Muzeum poinformowało zarazem wrocławski IPN. Instytut już wcześniej wszczął w tej śledztwo po doniesieniu osoby prywatnej. - Śledztwo wszczęto z art. 54. ustawy o IPN, który mówi o nieuprawnionym ukrywaniu dokumentów, które powinny być przekazane Instytutowi. Grozi za to osiem lat pozbawienia wolności - tłumaczył dyrektor oddziału prof. Włodzimierz Suleja.
Bojko dla tvn24.pl: to fikcja lietracka
O odnalezieniu trzech skrzyń poinformował w zeszłym tygodniu regionalny tygodnik "Nowiny Jeleniogórskie". Odkrycia mieli dokonać poszukiwacze z Niemiec, którzy korzystali z pomocy Mieczysława Bojki. Polak relacjonował, że jego znajomi posiadali precyzyjne dane na temat korytarza zasypanego w 1945 roku, w którym miały się znajdować dokumenty dotyczące więźniów Auschwitz. Potrzebowali koparki. Za pomoc otrzymał 5 tysięcy euro oraz kilka map z zaznaczonymi nieznanymi szerzej tunelami w okolicach Miedzianki. Po wykopaniu miało się okazać, że w skrzyniach znajdowały się dokumenty dotyczące ponad 100 osób z załogi obozowej.
Zdaniem muzealników takie dokumenty mogłyby pomóc w identyfikacji nazwisk przestępców w sprawach dotyczących zbrodni przeciwko ludzkości.
Polskie Radio Wrocław poinformowało, że Bojko zaprzecza jakoby doszło do znalezienia skrzyń z dokumentami. dało nam się z nim porozmawiać. Bojko twierdzi, że wymyślił historię z odkryciem dokumentów na potrzeby swojej nowej książki, a dziennikarz z PR "powycinali te informacje z całości jego wypowiedzi". CZYTAJ WIĘCEJ
Zbigniew Rzońca, dziennikarz "Nowin Jeleniogórskich", który opisał historię odkrycia, w rozmowie z PAP nie chciał komentować decyzji Bojki. "Mam na to swój pogląd, ale nie chcę go ujawniać. Bojkę znam od dawna. To osoba bardzo znana w środowisku jeleniogórskich eksploratorów. Ma na swoim koncie kilka ważnych odkryć i kilka książek" - powiedział Rzońca.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24