Gdzie jest laptop Aleksandra Szczygły? Nie ma go w jego mieszkaniu, a według kierowcy tragicznie zmarłego szefa BBN nie zabrał go do samolotu lecącego do Smoleńska. Brak laptopa zauważyli urzędnicy Biura Bezpieczeństwa Narodowego, którzy weszli z policją do mieszkania Szczygły.
- Według oświadczenia kierowcy, który 10 kwietnia br. odwoził Szefa BBN na lotnisko, śp. A. Szczygło z pewnością nie zabrał laptopa do samolotu - napisało BBN w oświadczeniu na stronie internetowej.
O tajemniczym zaginięciu przenośnego komputera Szczygły mówi się od kilku dni - temat podchwyciły media i politycy. Najpierw wiceszef BBN Witold Waszczykowski mówił m.in. w RMF FM, że przenośny komputer, który powinien być w mieszkaniu Szczygły, zniknął. - Kiedy część pracowników tam weszła - tego laptopa nie znalazła - stwierdził.
ABW: Nie wchodziliśmy do mieszkania
Potem o sprawie napisała "GW". Według gazety po tragedii w Smoleńsku komisyjne otwarcie mieszkania ministra nastąpiło właśnie na prośbę BBN. Jego urzędnicy weszli do mieszkania razem z policją i wojskowym prokuratorem. Laptopa nie było, ale pracownicy BBN nie zgłosili policji jego zaginięcia.
W policyjnych materiałach z otwarcia mieszkania i odręcznym protokole podpisanym przez rodzinę zmarłego i urzędników BBN nie ma mowy o tym, by ktokolwiek mógł tam wejść wcześniej - pisze dalej "GW. Rzeczniczka ABW ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska też zaprzeczała, żeby agencja wykonywała jakiekolwiek czynności w mieszkaniu Szczygły.
Pracownicy BBN byli w mieszkaniu prywatnie
W końcu BBN w zamieszczonym na stronie oświadczeniu przedstawiło swoją wersję wydarzeń. "W związku z informacjami prasowymi, wprowadzającymi w błąd opinię publiczną, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego wyjaśnia nieścisłości dotyczące wejścia do mieszkania śp. Aleksandra Szczygło oraz prawdopodobnego zaginięcia jego prywatnego laptopa" - czytamy.
BBN w punktach wyjaśnia, że udział zatrudnionych w BBN pani Agnieszki Wieliczko i pana Błażeja Wojnicza "miał charakter prywatny i wynikał z zaufanych relacji ze zmarłym". - Śp. Aleksander Szczygło nie miał w Warszawie rodziny, dlatego po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, sprawami związanymi z uroczystościami o charakterze religijnym, pogrzebem oraz pochówkiem zajęła się kilkuosobowa grupa przyjaciół zmarłego - napisało BBN.
Biuro zapewnia, że "wejście, które nastąpiło 14 kwietnia ok. godz. 17.30, miało charakter prywatny". - Podstawą do niego było pisemne upoważnienie rodziny. Nieprawdą jest, że brał w nim udział jedynie "brat oraz urzędnicy BBN". Faktycznie uczestniczyło w nim sześć osób (siostra i brat śp. A. Szczygło oraz czterech przyjaciół i współpracowników zmarłego) - czytamy.
Wciąż szukają laptopa
Biuro odniosło się też do informacji o braku doniesienia do prokuratury ws. laptopa.
- Decyzja o złożeniu zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa związanego z zaginięciem laptopa leży wyłącznie w gestii rodziny zmarłego i reprezentującej ją Kancelarii Adwokackiej. Z informacji uzyskanych w Kancelarii wynika, że zawiadomienie nie zostało dotychczas złożone, gdyż nadal trwają próby ustalenia, gdzie laptop ewentualnie mógłby się znajdować.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24