Bartosz Arłukowicz wytknął Andrzejowi Dudzie, kandydatowi PiS na prezydenta, że w 2012 roku podpisał się pod projektem ustawy zakładającej karę więzienia za zapłodnienie pozaustrojowe. W "Faktach po Faktach" minister zdrowia bronił się też przed zarzutami Zbigniewa Ziobry, że rząd finansuje in vitro zamiast refundować leki chorym na raka. - Wolałbym, żeby Ziobro się do medycyny nie mieszał - powiedział Arłukowicz.
- Pan Andrzej Duda i Ziobro, który jest w radzie programowej sztabu Andrzeja Dudy, w 2012 roku podpisali ustawę o zakazie zapłodnienia pozaustrojowego. Ta ustawa ma swój druk, numer nadany, złożono ją w 2012 roku - mówił w "Faktach po Faktach" minister Arłukowicz.
Jak tłumaczył, jeden z jej zapisów mówi: "kto tworzy embrion ludzki poza organizmem kobiety podlega karze ograniczenia wolności bądź pozbawienia wolności do lat dwóch".
- To jest przepis, który tworzył Andrzej Duda pod rękę ze swoim partnerem politycznym Zbigniewem Ziobrą - stwierdził Arłukowicz.
"Wolałbym, żeby Ziobro się do medycyny nie mieszał"
Minister zdrowia skomentował też słowa lidera Solidarnej Polski, który zapowiedział w środę wniosek do prokuratury o zbadanie, czy przeznaczanie środków z budżetu Ministerstwa Zdrowia na finansowanie procedury in vitro zamiast na refundację leków jest uzasadnione i czy nie naraża życia chorych. - Wolałbym, żeby Ziobro się do medycyny nie mieszał - powiedział Arłukowicz w "Faktach po Faktach". Jak dodał, po rządach ministra Ziobry trzeba było przez pięć lat odbudowywać w ludziach zaufanie do lekarzy i do transplantologii.
- Dopóki Zbigniew Ziobro straszy mnie personalnie, to ja to biorę z otwartą przyłbicą. Ale jeśli będzie straszył Polaków więzieniem za in vitro, to będę mówił twardo "nie" i będę dyskutował z Ziobrą tak długo, jak trzeba będzie - oznajmił minister zdrowia.
Arłukowicz: ustawa nie mówi o finansowaniu
Arłukowicz w "Faktach po Faktach" tłumaczył, że w projekcie ustawy przyjętej we wtorek przez rząd "nie ma ani słowa o finansowaniu".
- Mówimy o tym, w jaki sposób zagwarantować bezpieczeństwo dla ludzi, którzy potrzebują metody in vitro, w jaki sposób zagwarantować bezpieczeństwo rodzącym się dzieciom i zarodkom. Opisaliśmy to, co od 25 lat w Polsce nie jest opisywane - wyjaśnił minister zdrowia w TVN24. Jak przypomniał, in vitro w Polsce się robi. - Pierwsze dziecko urodziło się w 1987 roku i od tego czasu naprawdę nie mamy kontroli co się dzieje z zarodkami, jak to jest kontrolowane - przekonywał Arłukowicz. Dodał, że ustawa opisuje całą procedurę i "mówi o konieczności tworzenia centrów leczenia niepłodności, żeby objąć ludzi kompleksową opieką".
- Mało tego, w ustawie mówimy o tym, że wszyscy ci, którzy w Polsce będą chcieli robić in vitro, muszą przejść szkolenia w akredytowanych przez ministerstwo ośrodkach. Te szkolenia będą kontrolowane, te jednostki będą kontrolowane. I będziemy raportowali do Komisji Europejskiej - zapewnił Arłukowicz.
In vitro "elementem walki politycznej"
Minister zdrowia, pytany o to dlaczego tak późno zajęto się sprawą in vitro, odpowiedział, że to dlatego, iż "in vitro jest elementem walki politycznej".
- My (PO - red.) proponowaliśmy kompromisowe rozwiązania. Zadbaliśmy o to, żeby przypadkiem nie stało się tak, że poprzez inicjatywy poselskie jak m.in. ta podpisana przez prezesa Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza, Krystynę Pawłowicz i Andrzeja Dudę, nie ujrzała nigdy światła dziennego. Taka, w której ktoś proponuje karanie ludzi więzieniem za in vitro - mówił Arłukowicz.
"Nigdy nie stworzymy projektu marzeń"
Jak ocenił, większość jego partyjnych kolegów poprze projekt ustawy o leczeniu niepłodności, w tym także metodą zapłodnienia in vitro, przyjęty we wtorek przez rząd.
- Jestem przekonany, że zdecydowana większość PO zagłosuje za - powiedział minister zdrowia. Dodał, że otrzymał też zapewnienie od ministra Kosiniaka-Kamysza, że część kolegów z PSL także akceptuje projekt. - Zamierzam też porozmawiać z kolegami i koleżankami z PSL. Jestem przekonany, że także politycy lewicy zaakceptują projekt, bo nigdy nie stworzymy projektu marzeń. Chciałoby się projektu bardziej liberalnego, bardziej konserwatywnego, ale trzeba znaleźć kompromis. I albo tego kompromisu się szuka, albo się wsadza ludzi do więzienia za in vitro - zaznaczył Arłukowicz w "Faktach po Faktach".
Autor: kde/tr/kwoj / Źródło: tvn24