Ustawa budżetowa została wysłana przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Głównym powodem mają być wątpliwości w sprawie braku udziału Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w pracach Sejmu w czasie jej uchwalania. To pewna niekonsekwencja prezydenta. Dawid Rydzek przypomina głosowania bez pełnego składu, które głowie państwa nie przeszkadzały w składaniu podpisu. Czasami skład był nadprogramowy, bo głosowali ci, którzy nie powinni. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To od budżetu prezydent Andrzej Duda zaczął swoje krótkie poranne oświadczenie w czwartek. - Podjąłem decyzję o podpisaniu ustawy budżetowej i przesłaniu jej do publikacji - oświadczył.
Choć trwało ono łącznie blisko dziewięć minut, nie było wśród nich czasu ani na pytania, ani na wspomnienie, że wniosek wysłał także do Trybunału Konstytucyjnego z powodu niedopuszczenia do głosowania nad nim polityków PiS - Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
- To już prezydent osądza. Czuje się strażnikiem konstytucji, a w tę sprawę jest zaangażowany wyjątkowo mocno - ocenił wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak (Konfederacja).
Głosowanie nad budżetem bez ponad dwustu posłów. Prezydent podpisał ustawę
Gdzie prezydent był osiem lat temu, pyta dzisiejsza koalicja, wtedy jeszcze w opozycji. - Na sali nie było 224 posłów. Niektórzy z nich nie byli wpuszczani. Próbowali się przedostać wejściem, Straż Marszałkowska ich nie wpuszczała, chociaż pokazywali legitymację. I to jest ciekawe. Wtedy prezydent nie miał żadnych wątpliwości formalnych - stwierdził poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba.
To wtedy w wyniku blokady mównicy obrady Sejmu przeniesiono do Sali Kolumnowej, w której głosy nad kluczową dla funkcjonowania państwa ustawą budżetową liczono ręcznie.
Budżet przyjmowano bez żadnej dyskusji czy nawet jej możliwości, a nawet bez większości posłów opozycji na sali obrad, o czym wtedy alarmowali prezydenta.
Kiedy nad budżetem nie głosowało ponad dwustu posłów, a wielu być może nawet nie mogło, prezes PiS Jarosław Kaczyński na pytanie, czy to było legalne posiedzenie Sejmu, odpowiadał, że "jeżeli jest kworum, to jest legalne".
Teraz, kiedy nie było tylko dwóch posłów, wykładnia się zmieniła. - Sejm, jeżeli nie uznaje Izby Kontroli Nadzwyczajnej, to po prostu w tej chwili nie istnieje - stwierdził pod koniec stycznia 2024 roku Kaczyński.
Poseł został ambasadorem i dalej głosował. Prezydent nie zdecydował się na kontrolę
- Tak jak i wtedy, tak i teraz. Wtedy opozycja na to się nie zdecydowała. Teraz zdecydował się na to prezydent. Można było i obecnie także można poddać tę sprawę kontroli Trybunału Konstytucyjnego. I niech TK to oceni - skomentował sprawę Krzysztof Szczucki z klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.
Prezydent nie zdecydował się też na kontrolę, gdy w Sejmie nad ustawami na jego biurku głosował jeden z posłów PiS Konrad Głębocki, gdy był już wybrany na ambasadora we Włoszech, a więc utracił mandat. - Ten jego głos w żaden sposób nie miał wpływu, czy nie wpływał w sposób zasadniczy na wynik głosowań - tak tłumaczyła to w 2018 roku ówczesna rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
Poseł PiS Paweł Szrot, były prezydencki minister, został zapytany przez Dawida Rydzka, czy ma pewność, że prezydent zawsze, jeśli chodzi o procedury, patrzył jednakowo na jedną i drugą stronę politycznego sporu. - Pan prezydent jest głową państwa i jako taka zawsze strzeże konstytucji i ustaw. I z tego punktu widzenia jestem spokojny o obiektywność prezydenta - odparł.
Brak obsadzenia wygaśniętego mandatu, brak reakcji prezydenta
W innym przypadku, gdy PKW nie dostarczyła dokumentów na czas, a podobna procedura w przypadku Mariusza Kamińskiego już trwa, i nowy poseł nie zdążył złożyć ślubowania, Kancelaria Sejmu pod wodzą Elżbiety Witek przekonywała, że "sytuacja, w której w wyniku wygaśnięcia mandatu nie wszystkie mandaty pozostają obsadzone, nie skutkuje brakiem możliwości działania Sejmu".
- Zaryzykowałbym, że częściej Sejm pracuje nie w pełnym składzie, niż w pełnym 460-osobowym. I to jest coś zupełnie naturalnego i normalnego. I zawsze legalnie. I nikt nie miał pomysłu, żeby podważyć legalność funkcjonowania Sejmu - stwierdził senator KO Grzegorz Schetyna, były marszałek Sejmu.
Głosowanie "na dwie ręce". Prezydent nie miał wątpliwości
Nielegalne - co potwierdził ostatecznie nawet sąd - było głosowanie "na dwie ręce" posłanki Małgorzaty Zwiercan, ale prezydent nie widział problemu w zaprzysiężeniu sędziego Trybunału Konstytucyjnego Zbigniewa Jędrzejewskiego, który został wybrany właśnie w tym kontrowersyjnym głosowaniu. Ten sędzia będzie być może teraz zresztą orzekał w sprawie budżetu uchwalonego bez Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Przez osiem ostatnich lat nie brakowało ustaw, jak chociażby ta budżetowa z 2016 roku, procedowana w Sali Kolumnowej, których okoliczności uchwalenia budziły u niektórych, co najmniej, wątpliwości. Za każdym razem jednak wtedy brakowało tak zdecydowanej reakcji prezydenta.
Źródło: TVN24