Ambasador RP w Czechach Mirosław Jasiński został odwołany przez prezydenta Andrzeja Dudę - przekazał szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot. Stało się to po około trzech tygodniach od ukazania się w Deutsche Welle szeroko komentowanego wywiadu z ambasadorem, dotyczącego polsko-czeskiego sporu o kopalnię w Turowie. Dyplomata skrytykował w nim działania strony polskiej.
Mirosław Jasiński odebrał nominację na ambasadora RP w Czechach 2 listopada 2020 roku. Wcześniej Polska przez około 1,5 roku nie miała swojego ambasadora w Pradze.
W poniedziałek szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot przekazał, że prezydent Andrzej Duda podpisał decyzję o odwołaniu Jasińskiego ze stanowiska.
Premier Mateusz Morawiecki zdecydował o rozpoczęciu procedury odwołania ambasadora Jasińskiego na początku roku. Powodem były słowa ambasadora na temat polsko-czeskiego sporu o kopalnię w Turowie, które - w ocenie rządu - były skrajnie nieodpowiedzialne.
Jak pierwsze informację o odwołaniu ambasadora podało Radio Wrocław.
Spór o kopalnię Turów
Polsko-czeskie negocjacje dotyczące kopalni Turów rozpoczęły się w czerwcu 2021 roku. Rozmowy zostały przerwane 30 września po tym, jak - według informacji strony czeskiej - nie porozumiano się w kwestii czasu obowiązywania umowy międzyrządowej. Rozmowy wznowiono 5 listopada, jednak do tej pory nie osiągnięto porozumienia.
6 stycznia 2022 roku w Deutsche Welle ukazał się wywiad z Jasińskim, dotyczący polsko-czeskiego sporu o kopalnię w Turowie. Jasiński mówił w nim, że "ten problem powinien był być rozwiązany nawet nie na poziomie prezesów, a dyrektorów technicznych kopalni". - Każda poważna firma ma przecież oddział zajmujący się naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem - stwierdził.
- To był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony. W końcu podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery - kontynuował.
- Ta wielka bariera głęboko w ziemi, która była propagandowo prezentowana jako dodatkowe zabezpieczenie przed odpływem wód gruntowych, tak naprawdę ma chronić kopalnię przed zalaniem przez wody trzeciorzędowe, czyli głębsze, i w ogóle nie ma żadnego znaczenia tam, gdzie są studnie. Bądźmy więc uczciwi i przyznajmy, że powodem sporu była jednak arogancja pewnych ludzi - mówił w wywiadzie Jasiński. Przyznał, że chodzi "przede wszystkim o ludzi z dyrekcji kopalni". - Potem jest dyrekcja PGE, a całe lata świetlne dalej ministerstwa i premier. Trzeba te szkody naprawić natychmiast, bo jeśli ktoś sobie kopie dół, to nie znaczy, że ludzie z sąsiedztwa mają zostać bez wody. Nie wierzę w to, żeby wielkiej kopalni nie było stać na zrobienie wodociągu dla kilkudziesięciu gospodarstw - podkreślił ambasador.
Źródło: PAP, Deutsche Welle, TVN24