W poniedziałek ambasador Rosji zostanie wezwany do MSZ - poinformował w sobotę szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna. Ma to związek z wypowiedziami rosyjskiego ambasadora w piątkowym wywiadzie dla TVN24. Siergiej Andriejew powiedział m.in., że polityka Polski doprowadziła do katastrofy we wrześniu 1939 roku.
- To są przykre słowa wynikające z nierozumienia historii i braku świadomości jak one są krzywdzące i nieprawdziwe. Podjąłem decyzję, że ambasador zostanie w poniedziałek wezwany do MSZ, żeby tę sprawę wyjaśnił mu w rozmowie przedstawiciel MSZ - powiedział Grzegorz Schetyna.
- Dzisiaj jest 2015 rok i w moim przekonaniu nie można mówić takich rzeczy, które wracają nas do czasów, kiedy dyplomacją radziecką zajmował się Wiaczesław Mołotow. To są takie argumenty i taki sposób widzenia historii i rzeczywistości. Na to nie będzie zgody z polskiej strony - dodał szef polskiej dyplomacji.
"Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku"
W piątek w programie "Czarno na Białym" w TVN24 w rozmowie z Brygidą Grysiak ambasador Rosji stwierdził, że Polska była "współwinna" niemieckiej agresji na nasz kraj w 1939 roku, a Związek Radziecki "tylko się bronił", atakując Rzeczpospolitą 17 września.
- Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoja politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której wtedy doszło - powiedział Siergiej Andriejew.
Ambasador przekonywał też, że wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku nie było agresją. - Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy (...), kiedy los wojny miedzy Niemcami a Polską był już przesądzony. (...) W tamtych warunkach chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR - stwierdził.
- Stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to nasza wina. To wybór strony polskiej, która zamroziła nasze kontakty polityczne, ale i kulturalne - powiedział rosyjski ambasador. - Nigdy nie zapomnimy sytuacji z pomnikiem. Osobiście nie zapomnę nigdy - stwierdził Andriejew, nawiązując do zdjęcia popiersia Iwana Czerniachowskiego z pomnika w Pieniężnie.
Kopacz i MSZ krytykują wypowiedzi ambasadora
Krytycznie słowa ambasadora Rosji oceniła też Ewa Kopacz. - Ambasador Rosji ostatnio bardzo dużo mówi, a ja mam wrażenie, że rola ambasadora w kraju akredytacji powinna polegać na budowaniu zgody i przyjaznych relacji między krajami - powiedziała premier. - Mogłabym odpowiedzieć też jednym, bardzo mocnym zdaniem: nawet dzieci w Polsce wiedzą, że ani Ribbentrop, ani Mołotow nie byli Polakami - dodała Kopacz.
W sobotę przed południem - jeszcze przed deklaracją Grzegorza Schetyny o wezwaniu ambasadora - oświadczenie odnoszące się do wypowiedzi Siergieje Andriejewa opublikowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP.
"Narracja przedstawiona przez najwyższego oficjalnego przedstawiciela państwa rosyjskiego w Polsce podważa prawdę historyczną i nawiązuje do najbardziej zakłamanych interpretacji wydarzeń znanych z lat stalinowskich i komunistycznych. (...) Stanowczo protestujemy wobec słów Ambasadora FR relatywizujących i usprawiedliwiających antypolskie działania sowieckich "wyzwolicieli" wyrażające się w aresztach, wywózkach i egzekucjach Polaków. Traktujemy to jako brak poszanowania dla pamięci ofiar zbrodni NKWD dokonanych z rozkazu najwyższych władz ZSRR" - napisano w oświadczeniu MSZ.
Autor: PM//rzw / Źródło: TVN24/PAP