Ambasada Stanów Zjednoczonych w Polsce ostrzega obywateli amerykańskich przed oszustwami w polskich klubach nocnych. "Ofiary są wykorzystywane finansowo, będąc pod wpływem alkoholu" - czytamy w komunikacie. Materiał magazynu "Polska i Świat" TVN24.
Oszustwa finansowe, wykorzystywanie upojenia klientów i dosypywanie im środków odurzających - ofiarami tych praktyk, według ambasady Stanów Zjednoczonych w Polsce, coraz częściej padają amerykańscy klienci polskich klubów nocnych.
Placówka dyplomatyczna ostrzega przed tym obywateli USA w oficjalnym komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej.
"Obywatele USA padają ofiarą oszustw polegających na podawaniu drinków ze środkami odurzającymi oraz na zawyżaniu rachunków. Ofiary tych oszustw są zachęcane do wejścia do baru lub klubu obietnicami zniżek i promocji, a wewnątrz są wykorzystywane finansowo, będąc pod wpływem alkoholu" – czytamy.
"Oszukani w klubach go-go"
Mechanizm, który opisała amerykańska ambasada, jest dobrze znany polskiej opinii publicznej. W reportażu "Oszukani w klubach go-go", dziennikarze "Superwizjera" TVN opowiedzieli historie cudzoziemców, którzy po wejściu do takiego klubu szybko poczuli się "nietypowo" odurzeni.
Jednemu z nich pracownica miała skłamać, że transakcje, które akceptował numerem PIN były anulowane, tymczasem okazało się, że za tę samą usługę zapłacił kilkukrotnie. Kosztowało go to łącznie 19 tysięcy złotych.
Reporter "Superwizjera" Robert Socha zwraca uwagę, że "sprawa zaczyna mieć międzynarodowy, jeśli nie dyplomatyczny charakter".
- Krótko po naszym reportażu również brytyjskie BBC, a dokładnie - szkocki oddział BBC zainteresował się tym tematem i również było to swego rodzaju ostrzeżenie dla tamtejszych obywateli – mówi.
Kluczowy jest "wdzięk i urok półnagiej dziewczyny"
Jak podkreśliła ambasada Stanów Zjednoczonych, zawyżone płatności kartami kredytowymi są trudne, jeśli nie niemożliwe do podważenia, ponieważ kluby posiadają dowody na to, że ofiary dokonują płatności dobrowolnie.
Była barmanka sieci klubów ze striptizem podkreśla w rozmowie z reporterem "Polski i Świata", że menadżerowie starannie dbają o to, by w razie zgłoszenia na policję móc obalić wszystkie oskarżenia.
- Byłam świadkiem, kiedy obcokrajowiec po kilku dniach wrócił do klubu z awanturą, że wydał za dużo pieniędzy, że on tego nie chciał. Ale co mógł zrobić w tej kwestii? Nic. To klub miał dowody w postaci nagrań, w postaci zapisów na rozliczeniach – mówi Olga.
Przyznaje, że kluczowy jest "wdzięk i urok półnagiej dziewczyny". – Im więcej uda się im sprzedać szampanów i drinków, tym więcej one zarobią – zauważa. – Potrafiły zarobić dziesięć tysięcy w jedną noc – dodaje.
Trudno udowodnić oszustwo
Inspektor Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji wspomina sytuacje, w których klienci klubów nocnych byli gotowi o godzinie drugiej w nocy brać kredyty.
Oszukani mężczyźni podkreślają, że nie zdawali sobie sprawy, iż ceny drinków w takich klubach wahają się od 50 do 500 złotych, a butelka szampana może kosztować nawet 15 tysięcy złotych. Jednak policjantom, do których wpływają takie zawiadomienia, trudno to udowodnić.
- Niestety, przepisy stanowią jasno: ta osoba nie została oszukana, bo wszystkie informacje o płatnościach, o kosztach były jej podawane. Oczywiście, zawsze zostaje jakaś szara strefa, czy faktycznie zostały podawane, czy osoba, która była upojona, faktycznie miała do tego dostęp – tłumaczy funkcjonariusz wydziału dochodzeniowo-śledczego.
Autor: asty//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24