Edgar Kobos przekazał mi kilka nazwisk, które przesłałam pani dyrektor Brzywczy. W późniejszym okresie na prośbę ministra Wawrzyka przekazywałam więcej takich informacji - powiedziała przed komisją śledczą do spraw afery wizowej Maria Wiktoria Raczyńska, była asystentka byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. W odpowiedzi na serię pytań od członków komisji wielokrotnie przekonywała, że nie pamięta dokładnie minionych wydarzeń lub nie chce spekulować.
Komisja śledcza do spraw afery wizowej przesłuchuje w poniedziałek Marię Wiktorię Raczyńską, asystentkę w Gabinecie Politycznym Ministra Spraw Zagranicznych oddelegowaną do pełnienia zadań asystentki wiceministra Piotra Wawrzyka w okresie od kwietnia 2021 roku do 2023 roku.
Na wstępie przesłuchania świadek skorzystała z możliwości swobodnej wypowiedzi. Oceniła w niej, że działalność komisji śledczej jest bardzo potrzebna, gdyż "przynajmniej w pewnym stopniu ucierpiał wizerunek państwa polskiego i z całą pewnością zostało zachwiane zaufanie wielu Polaków do instytucji państwowych". - Dlatego wydaje się, że jest sprawą kluczową jak najszybsze publiczne zweryfikowanie, czym tak naprawdę jest ta afera wizowa, a przede wszystkim czym nie jest - dodała.
Raczyńska o "skandalu"
- Bardzo się cieszę, że już zostało stwierdzone przez członków komisji, że bada ona kwestię raczej 607 przypadków niż 300 tysięcy - mówiła. - Mam nadzieję, że zostanie to jeszcze potwierdzone, że rzekome sprzedawanie wiz jest raczej technicznie niemożliwe, więc według wszelkiego prawdopodobieństwa sprzedawanie wiz jest mitem - powiedziała Raczyńska.
- Wedle mojej wiedzy rzekoma afera wizowa nie istnieje. Jak wiemy z doniesień medialnych i wypowiedzi na tej komisji, Edgar Kobos przyznał się do popełnienia przestępstwa. Jego działania oceni sąd - kontynuowała. Według świadkini "kierunek prac komisji zaskakuje tym bardziej, że koalicja rządząca mająca w tej komisji większość podpisała pakt migracyjny, co sugeruje, że nie uważa, żeby proces wizowy w ogóle był konieczny".
Była asystentka Wawrzyka odniosła się też do kwestii "wiz dla tak zwanych filmowców w Mumbaju". - Jakiekolwiek informacje w tym zakresie dotarły do mnie, o ile dobrze pamiętam, przy drugiej, czyli ostatniej grupie aplikantów. Edgar Kobos przekazał wtedy informację o tym, że polscy konsulowie wywołali skandal, przyjeżdżając do siedziby VFS-u (VFS Global to indyjska spółka, która pośredniczyła w zdobywaniu wiz - red.).
Dodała, że z tego, co pamięta, to według relacji Edgara Kobosa producent filmu przekazał mu informacje o tym, że "w VFS-ie i konsulacie dochodzi do korupcji", a "rzekoma odmowa miała wynikać z tego, że aplikanci nie dali łapówki". - Przekazałam tę informację ministrowi Wawrzykowi i minister Wawrzyk w tej sprawie jeszcze później kontaktował się z Edgarem Kobosem – dodała. - Byłam przekonana wówczas, że przynajmniej część tych informacji jest wyolbrzymiona, ponieważ w najśmielszych snach nie sądziłam, że polscy konsulowie mogliby kazać aplikantowi tańczyć podczas rozmowy będącej częścią procesu wizowego – powiedziała świadkini.
Raczyńska o przekazywaniu nazwisk od Kobosa
Przyznała, że Wawrzyk poprosił ją o "przekazanie informacji od Edgara Kobosa do dyrekcji Departamentu Konsularnego". - Edgar Kobos przekazał mi wówczas kilka nazwisk, które przesłałam pani dyrektor (zastępczyni dyrektora Departamentu Konsularnego MSZ, Beacie - red.) Brzywczy. W późniejszym okresie na prośbę ministra Wawrzyka przekazywałam więcej takich informacji - powiedziała.
Raczyńska odniosła się też do wcześniejszych zeznań innego świadka Jakuba Osajdy, byłego dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Powiedziała m.in., że informacja o tym, iż poinformowała go, że przekazywała setki list z nazwiskami "jest absurdalna". Chodzi o listę osób wskazywanych do uzyskania wiz w sposób przyspieszony i bez dokładnego sprawdzania.
Zaprzeczyła też zeznaniom Osajdy, który powiedział, że 1/4 etatu Raczyńskiej dotyczy obsługi spraw Edgara Kobosa. - Nie należała do moich obowiązków obsługa spraw pana Kobosa - oznajmiła.
Pytania od komisji i odpowiedzi świadka
W odpowiedzi na serię pytań od członków komisji wezwana wielokrotnie przekonywała, że nie pamięta dokładnie minionych wydarzeń lub nie chce spekulować.
Pytana była między innymi, czy jakiejś inne osoby z kierownictwa MSZ wysyłały jej listy nazwisk, które miałaby zgłosić do Departamentu Konsularnego.
- Oczywiście, bardzo często - odparła. Poproszona o podanie nazwisk i okoliczności, odparła, że nie może zeznać czegoś, czego nie jest pewna. Gdy przewodniczący wymieniał poszczególne nazwiska, przyznała, że "była taka sytuacja", kiedy Szymon Szynkowski vel Sęk skierował do niej listę.
Poseł Krzysztof Mulawa (Konfederacja) zaznaczył, że zadaje "pytanie z tezą", i zapytał: - Dlaczego zdecydowała się pani na to oświadczenie takie bardzo mocno polityczne?
- Sądzę, że dlatego, że poprzednie oświadczenia również takie były - odparła Raczyńska. - Dziękuję za potwierdzenie tezy - odparł poseł.
Jednocześnie przy innych pytaniach świadkini zapewniała, że jej początkowe oświadczenie napisała samodzielnie, a także że nie miała kontaktu z żadnym z członków tej komisji przed przesłuchaniem.
Źródło: TVN24