Wiceszef KE Frans Timmermans, premier Beata Szydło, a także po trzech reprezentantów z każdej frakcji politycznej ma zabrać głos podczas przewidzianej na 90 minut debaty PE o sytuacji w Polsce. Szefowa rządu ma przed dyskusją spotkać się z liderami grup w PE.
We wtorek o godz. 13.30 ma się odbyć rozmowa Beaty Szydło z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem. Nieoficjalne źródła z PE podają, że ma ona być znacznie dłuższa niż poprzednia wymiana zdań obojga polityków, która odbyła się na marginesie grudniowego szczytu UE w Brukseli.
Spotkania z liderami frakcji
Wcześniej - jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do rządu - premier ma mieć spotkania z liderami frakcji politycznych w PE. Właśnie z tego powodu szefowa rządu przylatuje do Strasburga już w poniedziałek wieczorem. Sama debata zaplanowana jest na wtorek na godzinę 16. Ma potrwać półtorej godziny. W pierwszej kolejności głos ma zabrać reprezentant prezydencji, a także wiceszef Komisji Europejskiej, który będzie mówił o uruchomionym 13 stycznia pierwszym etapie procedury ochrony państwa prawnego wobec Polski. Zgodnie z harmonogramem w imieniu KE głos ma zabrać Timmermans, ale nie jest wykluczone, że wyręczy go szef KE Jean-Claude Juncker. Komisję będą też reprezentować komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova, a także odpowiedzialny za sprawy medialne komisarz Guenther Oettinger.
Szydło na debacie w PE
Po sprawozdaniu KE i prezydencji ma się wypowiedzieć premier Szydło. Po niej głos zabiorą przewodniczący lub zastępcy ośmiu frakcji politycznych w Parlamencie Europejskim. Według informacji PAP ze źródeł w PE, w imieniu grupy Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należy PO, nie będzie mówił jej szef, niemiecki europoseł Manfred Weber, tylko Hiszpan Esteban Gonzalez Pons. Jest on wiceszefem EPL ds. swobód obywatelskich i sprawiedliwości. Jego przemówienie ma być stonowane, wskazujące na to, że najpierw trzeba sprawdzić fakty, a dopiero później, jeśli rzeczywiście okaże się, że dochodzi do łamania zasad demokratycznych, podejmować jakieś działania. Mocniejszego wystąpienia można się spodziewać ze strony socjalistów. - Jako członek UE Polska musi szanować jej zasady i wartości. To, co się dzieje w Polsce, podważa te wartości - mówiła na konferencji przed sesją rzeczniczka socjalistów w PE Utta Tuttlies. Kolejny głos w debacie będzie należał do szefa macierzystej frakcji PiS Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) Syeda Kamalla. - Będziemy w sposób bardzo merytoryczny, w oparciu o fakty i bez żadnych, najmniejszych emocji informować o tym, jak wygląda sytuacja w Polsce. Liczymy na taką debatę ze strony naszych partnerów z innych grup politycznych - podkreślał europoseł PiS Tomasz Poręba. Krytycznie o wydarzeniach w Polsce będzie mówił reprezentant następnej pod względem wielkości frakcji - Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Jego szef, były premier Belgii Guy Verhofstadt, jest najbardziej zajadłym w PE krytykiem poczynań rządu węgierskiego premiera Viktora Orbana. Verhofstadt tuż po ubiegłotygodniowym spotkaniu z ministrem ds. europejskich Konradem Szymańskim pisał na Twitterze, że rozmowa ta nie zmniejszyła jego obaw w sprawie paraliżowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS.
Wśród czterech najmniejszych frakcji głosy będą rozłożone pół na pół. Przedstawiciele Zielonych i Zjednoczonej Lewicy Europejskiej już sygnalizowali niezadowolenie z działań PiS. Z kolei swoje zrozumienie wyrażali reprezentanci eurosceptycznych frakcji - Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej oraz Europy Narodów i Wolności.
Wystąpienia polskich europosłów
W drugiej z trzech tur w debacie głos zabiorą polscy europosłowie (z tych frakcji, w których zasiadają). Po wypowiedziach deputowanych po raz drugi na mównicę wyjdzie polska premier, która będzie miała wówczas możliwość odpowiedzi na ewentualne pytania. Otwartą sprawą pozostaje, czy po debacie, na kolejnej sesji PE na początku lutego przyjęta zostanie rezolucja na temat Polski. Propozycję taką złożyło kilka frakcji z socjalistami na czele. Decyzja w tej sprawie - według informacji ze źródeł w PE - ma zależeć od tego, jak będzie wyglądała wtorkowa dyskusja. Do Strasburga wybierają się członkowie klubów Gazety Polskiej, którzy w trakcie debaty chcą manifestować przed Parlamentem Europejskim poparcie dla działań PiS.
Poprzednie debaty o krajach europejskich
Polska jest kolejnym krajem, o którym debatować będzie PE. W przeszłości dyskusje w Strasburgu dotyczyły m.in. sytuacji na Węgrzech, we Włoszech, w Rumunii czy nawet Francji. O tym, czy dany kraj mógł liczyć na wyrozumiałość, decydowały powiązania polityczne. PiS należy do trzeciej pod względem wielkości frakcji w Parlamencie Europejskim - Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. W jej skład wchodzi 75 deputowanych z 17 krajów. Teoretycznie dużo, ale w europarlamencie składającym się z 751 europosłów dominujące frakcje to chadecy z Europejskiej Partii Ludowej oraz socjaliści - łącznie mają ponad 400 przedstawicieli. Siła grupy politycznej i to, czy debata dotyczy rządu, który wywodzi się z partii należącej do tej samej rodziny politycznej, bezpośrednio przekłada się na ton dyskusji. Niezależnie od wydarzeń w danym kraju politycy należący do tej samej partii na poziomie europejskim bronią się nawzajem.
Sprawa Berlusconiego
Przykładem może być debata na temat wolności mediów we Włoszech w czasie, gdy premierem tego kraju był Silvio Berlusconi. Polityk ten, właściciel trzech stacji telewizyjnych, w 2009 r. wywołał protesty pozwami wobec dwóch lewicowych dzienników - "La Repubblica" i "Unita". Żądał od nich odszkodowań w wysokości od 1 do 2 milionów euro m.in. za publikację artykułów dotyczących skandali obyczajowych z jego udziałem. Wówczas debatę zorganizowaną z inicjatywy socjalistów, Zielonych i liberałów potępiał jako "manewr polityczny, mający na celu osłabienie przeciwnika politycznego" Joseph Daul, szef frakcji chadeckiej, czyli tej samej rodziny politycznej, do której należy Berlusconi. - Jeżeli zwróciłem się o udzielenie mi głosu w imieniu Grupy Europejskiej Partii Ludowej podczas tej debaty w sprawie wolności prasy we Włoszech, to zrobiłem to przede wszystkim, żeby potępić godne pożałowania wykorzystywanie Parlamentu Europejskiego do omawiania kwestii krajowych - mówił polityk EPL, czyli frakcji, do której należy również PO.
Najczęstsze debaty o Węgrzech
Parlament Europejski najczęściej w ostatnich latach debatował o Węgrzech. W maju ubiegłego roku premier tego kraju Viktor Orban był pod ostrzałem europosłów za wypowiedzi sugerujące dyskusje o możliwości przywrócenia kary śmierci. Wcześniej, w 2013 roku, politycy w PE niepokoili się zmianami w konstytucji, które wprowadzano na Węgrzech. Orban mógł jednak liczyć na wsparcie największej frakcji w PE, EPL, do której należy jego Fidesz. - To kolejna jałowa debata - mówił w 2013 r. w debacie o Węgrzech chadecki europoseł Frank Engel. Jak podkreślał, PE nie może kwestionować decyzji dotyczących zmian w konstytucji, "ponieważ zostały podjęte przez większość dwóch trzecich". Z kolei eurodeputowany Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (do których należy PiS) ostrzegał przed działaniami władz w Budapeszcie. - Viktor Orban cały czas podkreśla, że Zachód ulega rozpadowi, i sam dąży w kierunku autorytarnego Wschodu. On buduje sobie autorytarny reżim - mówił przedstawiciel konserwatystów. - Nie bądźmy hipokrytami i nie róbmy z Węgier chłopca do bicia - apelował wówczas Zbigniew Ziobro, należący wtedy do frakcji Europa Wolności i Demokracji.
Na cenzurowanym także Rumunia, Francja i Szwecja
Debaty PE dotyczące wolności mediów odnosiły się również do Rumunii i Francji. Ten ostatni kraj był na cenzurowanym też za deportacje Romów. W 2010 r. francuskie władze w ten sposób rozprawiały się z nielegalnymi koczowiskami, argumentując, że obywatele Rumunii odpowiadają za wzrost przestępczości. Komisja Europejska sprawdzała wówczas, czy nie dochodzi do dyskryminacji Romów, a PE wzywał Wspólnotę do reakcji na poczynania Paryża. W 2013 r. europosłowie debatowali na temat działań Szwecji, gdy okazało się, że tamtejsza policja tworzy nielegalnie listy obywateli romskich. Podobne do polskiego przypadku debaty dotyczące praworządności dotyczyły Rumunii, która w 2012 r. była w poważnym kryzysie politycznym. Tamtejszy rząd ograniczał wówczas uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego. Rok później europosłowie dyskutowali o sytuacji politycznej Bułgarii w związku z wyborami w tym kraju.
Autor: mart/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Parlament Europejski