Pod koniec ubiegłego tygodnia w oddziale przedszkolnym Szkoły Podstawowej w Olszewie-Borkach na stołówce sześcioletni chłopiec ugryzł swoją rówieśniczkę w środkowy palec prawej ręki. Dziewczynka straciła fragment palca.
Sprzeczne wersje
Matka dziewczynki zarzuca szkole, że nikt nie pomógł dziecku wrócić do domu.
- Żadnego pogotowia, zastrzyku, to mnie dziwi - mówi matka poszkodowanej. - Przywieźć dziecko to byłaby już jakaś pomoc. Nie mogłam przyjechać, dyrektorka zna sytuację, wie, jaki jest do nas dojazd. Mogły wsiąść, mogły je same zawieźć - dodaje kobieta.
Inną wersję zdarzenia przedstawia dyrektor szkoły. Jolanta Rostkowska powiedziała reporterowi, że dziecko wróciło do domu autobusem na prośbę matki.
- W rozmowie ze mną matka powiedziała, żeby dziecko wróciło autobusem do domu - mówi dyrektor szkoły podstawowej w Olszewie-Borkach. - Pochylamy się nad tym, chcemy to wyjaśnić naprawdę rzetelnie. Dopóki tego nie zrobimy, nie będę udzielała więcej informacji - dodaje Rostkowska.
Rodzina chce odszkodowania
Jak relacjonował reporter TVN24 Mateusz Grzymkowski początkowo dziewczynką zajęła się pielęgniarka. Później matka dziewczynki dostała telefon z przedszkola z informacją, by odebrała dziecko. Kobieta nie mogła przyjechać, dlatego zaproponowała, że dziewczynkę odbierze 20-letnia córka.
Reporter dodał, że przedszkolanki zdecydowały się jednak wysłać dziewczynkę do domu autobusem. Dopiero rodzice zawieźli dziewczynkę do szpitala. Jak przekazał reporter, rodzina stara się o 100 tys. zł odszkodowania od gminy.
Gmina na razie nie wypowiada się na ten temat. Nie dotarła tam jeszcze dokumentacja z oddziału przedszkolnego dotyczącego wypadku. Ma to nastąpić prawdopodobnie w poniedziałek.Sprawą zajmuje się również kuratorium oświaty, które zapowiada kontrolę. Dzisiaj w delegaturze kuratorium w Ostrołęce pojawiła się dyrektorka przedszkola.
Autor: js,mw/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24