Nie wykreślam, nie gumkuję, nie usiłuję udawać, że tego nie było. Nie zrobiłem niczego, czego bym się wstydził - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" były prezydent Aleksander Kwaśniewski, wspominając swoją polityczną aktywność z lat 80., kiedy należał do Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, a Solidarność strajkami zmuszała władze PRL do ustępstw. - Gdybym miał ocenić postawę moją i środowiska, w którym wtedy byłem, to myśmy siedzieli okrakiem na barykadzie - ocenił były prezydent.
40 lat temu, w sierpniu 1980 roku, w Polsce doszło do podpisania Porozumień Sierpniowych, które stanowiły wyłom w systemie politycznym bloku komunistycznego. Porozumienia doprowadziły do powstania NSZZ "Solidarność" - pierwszej w krajach komunistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej - i stały się początkiem przemian z 1989 roku - obalenia komunizmu i wyjścia z systemu jałtańskiego.
Podpisanie dokumentów poprzedziły strajki, których wybuch był reakcją na podwyżki cen mięsa i wędlin wprowadzone przez ówczesną ekipę rządową Edwarda Gierka. W połowie sierpnia 1980 roku zaczęły się strajki na Wybrzeżu. Strajk w Stoczni Gdańskiej zorganizowali działacze Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.
CZYTAJ TAKŻE: "Mam poczucie wdzięczności, że historia umieściła mnie w takim miejscu". Wspomnienia córek opozycjonistów >>>
Kwaśniewski: siedzieliśmy okrakiem na barykadzie
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który w 1980 roku należał do Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, wspominał w poniedziałek w "Rozmowie Piaseckiego" wydarzenia sprzed 40 lat.
Zaprzeczył, by w tamtym okresie czuł się człowiekiem z innej strony barykady niż protestujący stoczniowcy. - Myśmy bardzo sympatyzowali z tym, co się dzieje w Stoczni [Gdańskiej - przyp. red.]. A gdybym miał ocenić postawę moją i środowiska, w którym wtedy byłem, czyli Socjalistycznego Zrzeszenia Studentów Polskich, to myśmy byli okrakiem na barykadzie - ocenił Kwaśniewski w TVN24.
CZYTAJ TAKŻE: Bogdan Borusewicz: cała taktyka była taka, żeby drugiej strony nie dociskać do ściany >>>
- Doceniam wybory, których ludzie dokonywali, wspierali Solidarność. Natomiast myśmy byli takim środowiskiem inteligenckim, które było przekonane, że w Polsce potrzeba dialogu, że dzieje się rzecz historyczna - wyjaśniał.
- Mamy zresztą na to dowód - przekonywał Kwaśniewski. - Kilkanaście dni po porozumieniach, czyli gdzieś w połowie września w Uniejowie było takie wielkie spotkanie naszego środowiska. Ja między innymi z Jurkiem Koźmińskim, późniejszym ambasadorem w Stanach Zjednoczonych, pisaliśmy uchwałę. Lata nie widziałem tej uchwały, bałem się, że będzie dosyć infantylna, ale przed paroma laty ją znalazłem i zaczynała się od słów: "Wróciliśmy z wakacji zmienieni…" - wspominał gość TVN24.
Podkreślił, że "ten tekst się trzyma kupy". - To znaczy on był takim nawoływaniem do konieczności dialogu i docenieniem tego buntu, który się dokonuje - wskazywał.
"Nie zrobiłem niczego, czego bym się wstydził w tamtym okresie"
Kwaśniewski mówił również o swojej politycznej działalności sprzed czterech dekad. - Ze swojej dzisiejszej perspektywy gdybym powiedział, że błądziłem i moje życie było nieudane, to byłbym mocno nieszczery - podkreślił. - Nie wykreślam, nie gumkuję, nie usiłuję udawać, że tego nie było. Nie zrobiłem niczego, czego bym się wstydził, w tamtym okresie - dodał.
Były prezydent w "Rozmowie Piaseckiego" powiedział, że "te poszukiwania drogi do reform przydały się później". - One się przydały przy Okrągłym Stole. Później przydały się jednak w mojej działalności politycznej, która raczej zawsze sprzyjała dialogowi i kompromisowi aniżeli stawianiu na swoim i rozdzieraniu polskiego społeczeństwa. Lata 70. i doświadczenie Sierpnia '80 i tego, co było później, ono dla mnie jest ważne i traktuję je jako integralną część mojego myślenia - mówił.
Kwaśniewski: o Jagielskim, Fiszbachu uważam, że należy się dobre słowo
Jak powiedział, nie wspierał stanu wojennego, ale był "przekonany, że był konieczny". - Przy tych wszystkich obchodach i 40-leciu Porozumień [Sierpniowych - przyp. red.], i później Okrągłego Stołu, ja z jednej strony z zażenowaniem, a z drugiej strony z rozbawieniem widzę, że te wszystkie porozumienia były podpisywane jakby z nikim - kontynuował Kwaśniewski.
Zaprzeczył, by chciał, aby "czcić" na przykład Mieczysława Jagielskiego, który w imieniu rządu 30 sierpnia 1980 roku podpisywał - jako wicepremier - Porozumienia Sierpniowe, ale by "przynajmniej uznać, że odegrał pozytywną rolę".
- Tak samo, jak co byśmy nie mówili o [Edwardzie - przyp. red.] Gierku, to jednak fakt, że zdecydował się na porozumienia i do końca swojej działalności politycznej nie chciał używać siły. Można powiedzieć: a cóż to za zasługa. (...) Przynajmniej dobre słowo w tej sprawie warto powiedzieć - ocenił Kwaśniewski.
Jego zdaniem władza komunistyczna "nie była tak autorytarna, skoro zdecydowała się na takie kroki", jak podpisanie Porozumień Sierpniowych. - Mówię o dobrym słowie z okazji rocznicy - podkreślał. - O Jagielskim, [Tadeuszu - red.] Fiszbachu [pierwszym sekretarzu KW Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Gdańsku - red.] cieszę się, że mogę to powiedzieć: uważam, że należy się dobre słowo - dodał.
"Nie wiem, czy to COVID, czy zmęczenie kampanią wyborczą, ale wszystkim rozumy poodbierało"
Były prezydent w "Rozmowie Piaseckiego" mówił również o procedowanych w parlamencie przepisach, które zakładały między innymi podwyższenie wynagrodzenia parlamentarzystom i najwyższym urzędnikom państwowym. Projekt zakładał też między innymi ustanowienie pensji dla pierwszej damy. Za przyjęciem nowelizacji głosowało 14 sierpnia 386 posłów, przeciw było 33, a 15 wstrzymało się od głosu. Przeciwko ustawie było dziewięciu posłów z Koalicji Obywatelskiej, siedmiu z Lewicy, sześciu z klubu PSL-Kukiz’15 i 11 z Konfederacji.
17 sierpnia, kiedy ustawą zajmował się Senat, przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka i marszałek Senatu Tomasz Grodzki zaapelowali do senatorów opozycji o odrzucenie ustawy. Stało się to po fali krytyki, która wylała się na parlamentarzystów w związku z procedowaniem takiej ustawy w trakcie pandemii i trudnej sytuacji finansowej. Budka argumentował, że "opinia obywateli jest najważniejsza". Kilka godzin później Senat odrzucił ustawę.
Kwaśniewski skomentował w "Rozmowie Piaseckiego", że prace nad ustawą traktuje jako "wyczyn bez precedensu". - Dlatego że w gruncie rzeczy w sprawie, która kiedyś powinna być załatwiona i potrzeba do tego dyskusji, podjęto wszystkie możliwe złe decyzje. To znaczy wylano dziecko z kąpielą, to po pierwsze, a po drugie jeszcze - zrobiono sobie wielką krzywdę - ocenił.
Jego zdaniem decyzja o podwyżkach dla polityków to "w tym momencie" zła decyzja. - W momencie COVID-u, w momencie, kiedy ludzie tracą pracę, podwyżka dla polityków jest prowokacją - powiedział.
Były prezydent wskazywał przy tym, że "mamy zamrożone płace dla najwyższych urzędników państwowych od lat". - Jeżeli struktura płac w ministerstwie jest taka, że dyrektor departamentu zarabia więcej od wiceministra, wiceminister od ministra, to jest na łbie postawione - ocenił. - Więc to trzeba kiedyś uregulować, ale to nie może być znienacka - przekonywał. Zdaniem Kwaśniewskiego musi to nastąpić "oczywiście w innym momencie ekonomicznym, na pewno nie w szczycie kryzysu COVID-owego".
Na uwagę, że w kontekście tej nowelizacji opozycji nie przeszkadzało szybkie tempo prac nad ustawą - ale krytykę wyrażała w przypadku procedowania innych ustaw w podobnym tempie - Kwaśniewski, odparł: - Nie wiem, czy to COVID, czy zmęczenie kampanią wyborczą [przed wyborami prezydenckimi - przyp. red.], ale wszystkim rozumy poodbierało.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24