25 lat temu Polska wstąpiła do NATO. Zanim podpisaliśmy dokumenty akcesyjne, za kulisami toczyło się wiele zakulisowych negocjacji - prowadzono ważne rozmowy, których celem było uniknięcie rosyjskiego sprzeciwu. Ale i przekonanie Zachodu, że można nam zaufać i krok ten leży w interesie bezpieczeństwa światowego, nie było łatwym zadaniem. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To, co oficjalne, to efekt wielu nieoficjalnych zdarzeń - rozmów, spotkań, czasem gróźb i czasem próśb, które w zwykłym świecie można by nazwać targami. W świecie polityki to dyplomacja, która w latach 90. w sytuacji Polski miała olbrzymie znaczenie, bo i cel, który chcieliśmy osiągnąć, był największego kalibru.
- Powodem, dla którego myśmy zmierzali do NATO było, w najłagodniejszej wersji, zakładając że Rosja nie będzie agresywna, to była obawa, że Rosja będzie przez długi czas obszarem niepokoju i zagrożenia, którego nie jesteśmy w stanie ocenić – mówi minister spraw zagranicznych w latach 1993-1995 Andrzej Olechowski. - Nie było wiadomo, co się będzie działo z bronią atomową – dodaje.
Po ponad 40 latach ucisku ze strony Moskwy, pragnienie bycia częścią zachodu było bardzo silne. Prezydent RP w latach 1995-2005 Aleksander Kwaśniewski wspomina, że był to "stan głębokiej nieprzewidywalności". – Myśmy nie wiedzieli, co się wydarzy. W związku z tym gwarancje bezpieczeństwa dla Polski powinny być silne i realne – dodaje.
Sprzyjające zmiany w Rosji
Na Kremlu nastał liberalny, jak na warunki rosyjskie, Borys Jelcyn. Otoczony jednak twardogłowymi politykami, którzy po upadku ZSRR marzyli o powrocie potęgi. – Jego otoczenie, a szczególnie służby, instytucje rosyjskie ważne dla procesu, czyli MSZ, KGB były zdecydowanie przeciw – wskazuje Aleksander Kwaśniewski.
Wyrażona przez rząd Tadeusza Mazowieckiego, a potem wprost wyartykułowana przez premiera Jana Olszewskiego chęć wstąpienia do NATO - musiała być w pewnym momencie naznaczona konfrontacją z tym, czego chce, a raczej, czego nie chce Rosja. Prezydenta Billa Clintona przekonywał duet Wałęsa-Havel.
- Mówiłem, że jeśli tego nie posłuchamy, to wielkie zwycięstwo Solidarności będzie zniszczone, że historia nam nie wybaczy, że nie wykorzystaliśmy momentu, który jest sprzyjający – mówi prezydent RP w latach 1990-1995 Lech Wałęsa.
Sprzyjający, bo Rosja po upadku ZSRR była słaba, a imperialne zapędy nie zdążyły na nowo podnieść głowy. Ale przekonanie Rosji to był tylko element tego, co było do zrobienia. Przekonanie zachodu, że można nam zaufać i że to leży w interesie bezpieczeństwa światowego - do łatwych również nie należało, bo przekonanie było inne. - Musimy najpierw budować dobre stosunki z nową Rosją, a rozszerzenie NATO może zahamować proces stabilizacji i demokratyzacji Rosji - tłumaczył tamten punkt widzenia były doradca Billa Clintona i były ambasador USA w Polsce Daniel Fried.
Gdy prezydentem Stanów Zjednoczonych został Bill Clinton, a nie obciążony zobowiązaniami wobec Gorbaczowa George Herbert Bush, w Białym Domu ważne stało się na nowo to, co dzieje się w Europie, również za sprawą późniejszej sekretarz stanu Madeleine Albright - z pochodzenia Czeszki.
Aleksander Kwaśniewski przypomina, że Albright to była "emigrantka, która rozumiała problemy tego regionu". - Ona była fenomenalna, w rozmowach głównie wewnątrzamerykańskich zdejmowała wszystkie hamulce – dodaje.
Negocjacje Wałęsy z Jelcynem
I tak dwutorowo, dwubiegunowo, polska dyplomacja przekonywała, że Polska w NATO to konieczność. Wśród przełomowych wydarzeń była tak zwana deklaracja warszawska. Wizyta Jelcyna w Warszawie w sierpniu 1993 roku i niestandardowe metody dyplomatyczne w pałacyku w Helenowie.
- Oczywiście pogadaliśmy i wypiliśmy trochę - przyznaje Lech Wałęsa. - I w pewnym momencie mówię mu tak: "proszę pana, ja wchodzę do NATO, do Unii". On się żachnął, ale ja mu, że go nie pytam, ja tu jestem prezydentem, a nie pan – opowiada.
- Jelcyn podpadł pod obróbkę Wałęsy, bardzo umiejętną - uważa dziennikarka i była korespondentka w Moskwie Krystyna Kurczab-Redlich. - Rozegrał Jelcyna, znając jego słabość do alkoholu - dodaje.
Rosyjscy dyplomaci towarzyszący Jelcynowi mieli osłupieć. - Najpierw Graczow, minister obrony opowiadał, dlaczego to nie jest mądrze, żeby Polska przystąpiła do NATO. Więc Wałęsa mu przerwał i mówi: "Panie Graczow, pan jest wybitnym generałem, ale na polityce to pan się nie zna" – wspominał Andrzej Olechowski.
Podobny wywód rozpoczął rosyjski szef dyplomacji. - Wałęsa wiedział, że z Kozyriewem tak sobie nie poradzi, więc mu przerwał, wychylił się nad stołem i powiedział do Jelcyna: "Borys, albo to razem zrobimy, albo my sami to zrobimy" - wspominał Olechowski. Wtedy, "wyraźnie umęczony" Jelcyn, przystał na wolę Wałęsy.
Liczne spotkania Clintona z Jelcynem
Po powrocie do Moskwy administracja rosyjska wycofała się z tego stanowiska, ale na nic to się zdało. Wałęsa intensywnie korespondował z Białym Domem. Bill Clinton wziął na siebie osobiście negocjacje z rosyjskim odpowiednikiem.
W czasie swojej prezydentury z Jelcynem widział się 15 razy. Doprowadził do podpisania układu NATO-Rosja w 1997 roku. To dla Stanów Zjednoczonych również była kwestia odegrania nowej roli i naprawienia błędów z przeszłości, które zaowocowały porządkiem jałtańskim. - My, Amerykanie wycofaliśmy się z Europy w latach 30. i doprowadziliśmy do katastrofy 1 i 17 września – ocenił Daniel Fried.
Klamka zapadła - w momencie, gdy z Rosją dało się negocjować. - Gdybyśmy przegapili ten pociąg, byśmy nie weszli do niego w 1999 roku, obawiam się, że kolejny termin byłby albo odległy, albo w ogóle do dzisiaj byśmy czekali - twierdzi Aleksander Kwaśniewski. Były prezydent podkreśla, że "nie musi mówić, jak zasadniczo by to zmieniło sytuację" Polski.
Misterna układanka, w której światowi gracze musieli zrozumieć, że "the time is now", czyli jak nie teraz, to kiedy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24